35. Odejść do innego świata

137 8 2
                                    

W drodze do Malibu, a przede wszystkim do szpitala, rozmawialiśmy na temat całego spotkania. I tak nie doszliśmy do żadnego porozumienia, ale mi było lżej z tym, że mogłam z kimś podzielić się tymi trudnymi przeżyciami. Myślałam, że to mi pomoże, ale nic bardziej mylnego. Było gorzej. Przybiłam się, gdy zobaczyłam śpiącą mamę. Dopadły mnie wyrzuty sumienia, że nie rozprawiłam się z ojcem bardziej brutalnie. Że dałam się mu wplątać w te dziwne gierki łącznie z tym, że serio poczułam jego mocno skrytą miłość do mnie. Raczej wydawało mi się, że ją czuję.

Dostrzegłam też szybko inną nieprawidłowość. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że ojciec grał idealnie tego "dobrego", ale mój mózg chciał przyjąć go z powrotem i włożyć do szuflady zatytułowanej: rodzina. I tak właśnie gotowało się we mnie, gdy słyszałam od Simona jakieś gorsze słowa na temat Rogera. Sam zwrócił mi na to uwagę, ale ja nie miałam ochoty go słuchać. Dlatego, gdy wróciliśmy do mojego rodzinnego domu, zamknęłam się w swoim pokoju i położyłam się do łóżka. Potrzebowałam chwili dla siebie, a że chciałam zostać w mieście, aż do wyjścia mamy ze szpitala, musiałam jakoś zorganizować nam wszystkim tu pobyt. Stąd propozycja przeczekania kilku dni w domu rodziców. I tak ja popołudnie spędziłam obrażona w swoim pokoju, Simon i Victor siedzieli w salonie i robili coś do jedzenia, a Ariana wybrała się w odwiedziny do swojego ojca.

Czułam się coraz gorzej z każdą mijającą godziną. Sumienie żarło mnie od środka krytykując mnie za bezczynność i łatwowierność, jednocześnie oskarżając o zdradę najważniejszych, według mniemania ewolucyjnego, osób w moim życiu, czyli rodziców. Tak bardzo potrzebowałam mamy. Chciałam usłyszeć jej pełne zdanie na ten temat, ale była tak słaba, że sam lekarz sugerował, aby zabrać się za rozmowę dopiero po jej wypisie. A to właśnie ona mogła nakierunkować mnie na odpowiednie postrzeganie tej sytuacji. Z innej strony potrzebowałam jakiegoś wsparcia. Ale sama odrzuciłam Simona, a teraz kolejne wyrzuty sumienie owładnęły mną. Przyjechał do mnie, zostawiając samą Judy i ból po stracie Oliviera i Berty. Zorganizował spotkanie z ojcem, a raczej obstawę, gdybym znalazła się w jakimś niebezpieczeństwie. A ja tak po prostu odsunęłam się od niego, gdy ten starał się mi wytłumaczyć, że ojciec gra. Gra w grę, której wszyscy znają zasady.

Po przewracaniu się z boku na bok, mój telefon wydał z siebie dźwięk dzwonka smsa. Jakie było moje zaskoczenie, gdy treść wiadomości została wysłana przez mojego ojca.

"Jak czuje się mama?"

Zmrużyłam oczy. Niedowierzałam, to po prostu nie mieściło mi się w głowie. Jak można być kimś tak bezczelnym?! "Mama"? Od kiedy nie jest już Rachel, albo szmatą?! Sam ją skrzywdziłeś, a teraz pytasz, jak się czuje?!

W złości, z całych sił cisnęłam telefonem prosto w stronę szafy. Niestety nie trafił on w drzwiczki, a w lustro, które z hukiem pękło i rozsypało się na podłodze. Zamknęłam tylko oczy, czekając w ciszy na dźwięk kroków po schodach. I właśnie je usłyszałam. Myślałam, że zobaczę przestraszonego Simona, ale do pokoju weszła Ariana. Spojrzała na mnie, z szeroko otwartymi oczami. Następnie jej wzrok spoczął na zbitym lustrze i telefonie, leżącym ekranem do ziemi. Podniosła go delikatnie, uważając aby nie pokaleczyć się ostrymi kawałkami. Przetarła ekran i pokazała mi całą zbitą szybkę. Zabrałam od niej telefon, z mocno bijącym sercem próbując go odblokować. Udało się, ale ekran źle odbierał dotyk. Westchnęłam głośno i schowałam twarz w dłoniach.
- Co się stało? - zapytała cicho.
- Ojciec wysłał mi SMS z pytaniem, jak czuje się mama...
- Nie panujesz nad swoimi emocjami - stwierdziła, na co podniosłam na nią wzrok.
- Co ty nie powiesz. Będę oazą spokoju w takiej sytuacji - warknęłam.
- Mam propozycję - wyszczerzyła się.
- No słucham - wyprostowałam się, choć widząc jej minę, nie byłam do końca przekonana, czy się zgodzę.
- Wyjdźmy gdzieś na wieczór. Tak same, żeby się rozerwać. Na przykład do Red Glass. - Spojrzała na mnie tak, jakby już zaczynała mnie prosić.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Nie mam ochoty się bawić w takich okolicznościach.
- Nie chodzi o zabawę. Chodzi o wyjście, odsunięcie się od nich. - Mówiąc to, wskazała kciukiem na drzwi. - I lekkie znieczulenie. Zaraz powiesz, no to możemy nawalić się w domu. Nic bardziej mylnego. Inne miejsce odświeży nasze umysły - wyszczerzyła się.

Za rodzinę (KOREKTA 20/50)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz