Daniel trafił w idealny moment, ponieważ dostałam z pracy miesięczny urlop na zaaklimatyzowanie się w nowym miejscu. Spokojnie mogłam poświęcić jeden tydzień na wyjazd, który mi zaproponował. A była nim włoska przygoda. Tak przynajmniej się z tego śmiałam. I cieszyłam się na ten wyjazd jak głupia. Marzyłam o Włoszech, odkąd pamiętałam. Klimat tamtych stron, kuchnia, zapachy, moda, język i muzyka. To wszystko sprawiało, że miałam ochotę żyć. A było to idiotyczne, bo przecież moim domem było Malibu i zawsze nim będzie.
Gdyby Daniel zaproponował mi wyjazd do innego państwa, zapewne stwierdziłabym, że to za dużo jak na jeden raz, ale teraz, gdy trafiła się taka okazja, chciałam spróbować. Chciałam wyjść z bańki komfortu i pożyć pełnią życia. Zupełnie tak, jak pies, który spuszczony ze smyczy biegał wokoło, ile miał sił w łapach. Byłam tym psem. Chciałam biec i się nie zatrzymywać. Nie pamiętać tych wszystkich dni w zamknięciu. Nie czuć tych słonych łez, nie słyszeć ciszy, która raniła moją duszę.
Czy chciałam, aby ten wyjazd coś między nami zmienił? Nie. A może chciałam zostać tam i zarabiać jeszcze większe pieniądze u boku Daniela? Nie. Układ był prosty. Wyjazd dla pozorów. Pogodziliśmy się i chcemy spędzić razem miło czas. Tylko że już stamtąd nie wrócimy. Ja pojadę prosto do Nowego Jorku, a Daniel zakopie się w dokumentacji nowej filii firmy i ułoży sobie życie na nowo. Banał. Dla takich aktorów jak my, czysta przyjemność. Ale teraz to nie jest istotne. Teraz się bawimy.
Spojrzałam w okno samolotu, za którym rozpościerał się widok na bezmiar chmur. Ścisnęłam w dłoniach pasek od torebki i przekładałam ozdobne sznureczki między palcami. Przez ostatnią godzinę siedziałam sztywno, nie ruszając się ani o milimetr. Czułam się dziwnie, siedząc tak blisko Daniela. Może brzmi to dziwnie, ale zdążyłam się do niego zdystansować, co tylko udowadnia bardziej, że nie znaczył dla mnie tyle, co dla moich rodziców. Jednak przez to też byłam na siebie zła. Bo nie zmieniało to faktu, że bardzo go lubiłam. I nic tego nie zmieniło.
Blondyn czuł się wspaniale. Siedział z szeroko rozstawionymi nogami. Popijał gorącą czekoladę, delektując się jej zapachem. Na jego lewej dłoni lśnił zielono- złoty sygnet z wygrawerowanymi inicjałami jego imienia. Dostał go od swoich rodziców, w zeszłym roku, na gwiazdkę.
Gdy wspomniałam to wydarzenie, przed oczami pojawiła mi się duża choinka umiejscowiona w moim nowym mieszkaniu. W Nowym Jorku święta wyglądają zupełnie inaczej niż w Malibu. W moim rodzinnym mieście panuje klimat wakacyjny. Wszędzie widać palmy, plaże i inne atrybuty lata. Śnieg tu nie istnieje. W moim życiu miałam okazję go zobaczyć tylko raz. Gdy byłam mała i rodzice zabrali mnie na święta do Polski. Ale i tam to wydarzenie wygląda inaczej. Polacy świętują z tradycjami. Wszystko ma jakieś znaczenie, na Wigilię ubierają się elegancko, z klasą. Nie mówię, że u nas nie ma tradycji, ale bardziej podchodzimy do tego na wesoło. Ma być śmiesznie, kolorowo, z przepychem i przede wszystkim, pysznie. Nie mogłam się doczekać zimy i Bożego Narodzenia.
Na ekranie telewizora pojawiły się zdjęcia Florencji, do której lecieliśmy. W moim sercu coś się poruszyło. Nagły dreszczyk podniecenia. Chciałam już tam być. Wiedziałam, że zamęczę Daniela prośbami o zdjęcia.
— Może się czegoś napijesz? — zapytał po chwili, przez co się wzdrygnęłam, gdyż byłam pogrążona w swoich myślach.
— Nie, dziękuję. — Uśmiechnęłam się delikatnie.
— Czeka nas bardzo długi lot.
— To się prześpię. Załatwiłeś wszystkie sprawy z hotelem? — Zmieniłam temat.
— Tak. Jest umiejscowiony na obrzeżach miasta. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Wiem, że lubisz bardziej swojskie klimaty, więc niedaleko jest winnica i pola. Wynająłem też samochód. — Spojrzałam na niego, nie mogąc powstrzymać radości, która malowała się już na mojej twarzy.
CZYTASZ
Za rodzinę (KOREKTA 20/50)
Misterio / SuspensoPo kilku latach od wydarzeń, które miały zmienić życie Niny Elev, świat dalej płonie. Nina sądzi, że podążając ścieżką wyznaczoną przez ojca, wszystko się ułoży. Jednak nic się nie zmienia, a gorycz w jej sercu rośnie. Dlatego postanawia po raz kole...