Gdy ominął wszystkie przeszkody, znalazł się przed zniszczonymi drzwiami, które zamknięte były na kłódkę.
Alohomora! Nic się nie wydarzyło.
Sezam Materio! Znów nic.
Annihilare! Emancipare! Dunamis!
Żadne z zaklęć otwierających nie przyniosło efektu, ale Harry nie poddał się. Poprawił okulary które lekko zsunęły mu się z nosa i skupił się na właśnej magii. Na tym jak mroczna jest, i tego że może coś zniszczyć. Zamknął oczy i przyłożył obie dłonie do metalowej klamki, wyobrażając sobie jak ta się wygina, pęka i rozpada w proch pod wpływem siły jego rdzenia.
-Descendo! Reducto! -szepnął dwa zaklęcia o podobnym charakterze, nieświadomie używając magii bezróżdżkowej, a metal ustąpił rozwiewając się w powietrzu. Nie chciał używać Bombardy, ponieważ robi ona za dużo hałasu, a nie potrzebował tu żadnego z nauczycieli w tej chwili.
Drewniane drzwi zakrzypiały przeciągle, ukazując niemal pustą salę, wielkości dwóch klas od transmutacji. Na środku spał ogromny pies z trzema głowami, stojąc na klapie wielkości jego łapy. Dech zamarł w piersi Harry'ego, a chłopak wycofał się pospiesznie i nie przejmując się brakiem klamki, zatrzasnął z hukiem wejście do stwora. Uderzenie drewna o kamień odbiło się echem po ścianach korytarza, którym pobiegł pędem jedenastolatek. Rzucił szybkie Colloportus! Które zamknęło drzwi za nim i przyspieszył. Zatrzymał się w jakimś zaułku, i wyjął różdżkę przed siebie.
-Wskaż mi! Wieżę Ravenclaw'u -wysapał Potter z szybko bijącym sercem, i natychmiast udał się w stronę którą pokazał mu magiczny patyk z Ostrokrzewu. Przed schodami prowadzącymi na górę, do Dormitorium, wrócił szybko do biblioteki po swój esej i pożegnał bibliotekarkę, po czym już spokojniejszym krokiem udał się do miejsca docelowego. Na chwilę obecną wyrzucił z głowy wszystko co widział, i zajął się cichym przepraszaniem Kaa za zostawienie jej bez słowa w torbie z podręcznikami. Wszedł do pokoju wspólnego, który pełnił funkcję sypialni, i machnięciem różdżki przebrał się w piżamę, zasypiając niemal od razu.
Był zbyt zmęczony biegiem, by przejmować się czymkolwiek innym niż ciepłe i miękkie łóżko.
______
-Gdzie wczoraj byłeś, Harry? -krukonka spojrzała na niego zza kolorowych okularów, przez które czytała Żonglera. Jedną z bliżej nieokreślonych umiejętności biało włosej było to, że wiedziała rzeczy o których nie powinna. W krwi rodu Lovegood jest magia jasnowidztwa, bardzo silna z resztą, która najwyraźniej zamanifestowała się w dziewczynie.
-W bibliotece -powiedział szybko i odwrócił się na pięcie, chcąc ulotnić się z tego gorącego miejsca. Biała, jasna magia Luny podnosiła temperaturę a Harry nie lubił gdy tak się działo. Już trzykrotnie od śniadania rzucał Zaklęcie chłodzące na swoją szatę, która zaczęła się pokrywać szronem, co oznaczało że się denerwował.
-Tylko?
-Oczywiście, przecież bym cię nie okłamał. Prawda? -nie patrzył na nią, jednak gdy to zrobił, dziewczyny już nie było. Jakby rozpłynęła się w powietrzu. Westchnął i poszedł na pierwszą lekcję eliksirów, którą mieli z Gryfonami. Entuzjazm aż się z niego wylewał, gdy pomyślał jak cudownie będzie spędzał czas w jednej sali z Bryan'em. Bo dyrektor nie mógł ustalić innego rozkładu zajęć, czyż nie? Dwójka dzieci jego ukochanych Potter'ów po prostu musiała mieć razem pięć lekcji w tygodniu. We wtorek Krukoni mieli dwie godziny eliksirów, a w resztę dni (poza poniedziałkiem) po jednej, zwykle z rana i najczęściej z uczniami domu Godryka.
Jak on nie lubił swojego brata.
I ojca, ale to bez różnicy bo jeden jest gorszy od drugiego, a wyglądają tak samo.
Żyć nie umierać.
____
-Nie będzie żadnego machania różdżkami ani głupich zaklęć w tej sali. Dlatego nie spodziewam się raczej, że wielu doceni wielką naukę i prawdziwą sztukę, jaką jest tworzenie mikstur. Jednakże tych kilkunastu wybranych, którzy posiadają predyspozycję, chętnie nauczę, jak opanować umysł i usidlić zmysły. Dowiecie się, jak ujarzmić sławę, uwarzyć chwałę, a nawet położyć kres śmierci -Severus Snape przerwał tu na chwilę, rozglądając się po klasie- Ktoś jednak chyba przybył do Hogwartu, posiadając zdolności tak olbrzymie i czuje się na tyle pewny, że woli mnie nie słuchać...
Harry rozejrzał się dyskretnie dookoła, zauważając że to właśnie Bryan ignoruje Mistrza Eliksirów, Postrach Hogwartu. To się nie skończy dobrze... Pomyślał i obserwował, jak na twarz jego brata wpływa ten sam niby-uśmiech co u ich ojca. Aż się skrzywił.
-Pan Potter -nazwisko wypluł jak najgorszą obelgę- nasza nowa znakomitość. Czy zechciałby pan powiedzieć, co mi wyjdzie, jeśli dodam sproszkowanego korzenia asfodelusa do nalewki z piołunu?
-To jest pierwsza lekcja, nie muszę tego wiedzieć -zuchwała, pewna siebie postawa i bezczelna odpowiedź Bryana zdenerwowała profesora, jednak było to widoczne tylko w jego czarnych, zimnych oczach.
-Widocznie sława, to nie wszystko -wycedził przez zęby i zwrócił się do Hadriana, celowo przekręcając nazwisko- A czy Pan Black zna odpowiedź?
-Wywar Żywej Śmierci Profesorze -nie po raz pierwszy usłyszał nazwisko chrzestnego kierowane w jego stronę, dlatego Harry już się nawet nie silił by poprawiać wykładowców. Po co, skoro i tak nic to nie da?
-Pięć punktów dla Ravenclaw'u!
Oczy w kolorze czekolady wpatrywały się w niego ze złowrogim błyskiem, podczas gdy Snape tłumaczył jak pokroić składniki Eliksiru.
_______________
810 słów --- 12.11.2021r.
CZYTASZ
Wężousty Mag || Harry Potter [Zakończone]
FanfictionCzy brat ikony Jasnej Strony ma prawo używać Czarnej Magii? Cóż, najwyraźniej nie (nie żeby to go powstrzymywało). ____________ Historia opowiada o pierwszym roku Harry'ego w Hogwarcie DRUGA CZĘŚĆ (tylko jeden 3000-słów rozdział na profilu @_octagr...