19 ~ List od Łapy

1.1K 84 3
                                    

-Hadrian Pot... -przerwał na chwilę- Black. A ty?

-Cedric Diggory, miło cię poznać. Co tu robisz?

-Aktualnie... Mam wolne i... -Harry wskazał na zaczerwienioną dłoń- się leczę.

-Pokaż, może coś zaradzę -wyciagnął dłoń w stronę ręki Hadriana, jednak ten natychmiast ją cofnął. Cedric spojrzał na niego pytająco.

-Właśnie dlatego jest poparzona -powiedział ale zaraz kontynuował, widząc że nic to nie wyjaśniło- Skóra innych jest... Dla mnie za gorąca. A to -poruszył nadgarstkiem- jest od Zaklęcia Patronusa.

-Patronus? Przecież on nie... -wykonał nieokreślony ruch ręką, ale Potter wiedział co ma na myśli. Patronus ma chronić a nie ranić. Jakby to wszytko było takie proste...

-Moja magia jest zbyt... mroczna, w dodatku moim duchowym przewodnikiem jest... -urwał, zdając siebie sprawę że już a dużo powiedział. Przy miodowowłosym czuł się nadzwyczaj swobodnie, dlatego tak się zagalopował. Westchnął. Cedric go nie poganiał, ale magia czternastolatka falowała z ciekawości- moim przewodnikiem jest dementor...

-Dementor? -oczy Puchona zaokrągliły się z zaskoczenia, a Harry się mu nie dziwił- To wogóle możliwe?

-Najwyraźniej -i nawet jeśli chciał dodać coś jeszcze to przerwał mu dzwonek na przerwę, a musiał pójść po swoje książki do sali Eliksirów- Pójdę już. Miło było ci poznać Cedric'u.

Pomachał zaskoczonemu chłopakowi i niemal pobiegł do lochów. Nie patrząc na nauczyciela zabrał swoją torbę i poszedł do Wielkiej Sali na obiad. Odprowadzano go wzrokiem, czyli cała szkoła już wie o jego wybuchu. Ale kto by zareagował inaczej gdy twój kolega obraża twoją matkę? Ignorując wszystkich przybrał swoją beznamiętną maskę i usiadł do stołu, zauważając że Krukoni starają się trzymać z dala. Oczywiście, nie rozumieją więc czekają aż znajdą wiarygodne źródło informacji i wtedy będą mogli ocenić zagrożenie. Siedział tyłem do reszty stołów, pokazując Draco że jest na niego zły, ponieważ przez ostanie posiłki często utrzymywali kontakt wzrokowy, prowadząc niemą "rozmowę". Ciepła ręka sprowadziła go do rzeczywistości, przez co syknął z bólu i odwrócił się.

-Harry, wszystko w porządku? -zapytała Hermiona z przepraszającym uśmiechem. Nie reagował na głos, więc zmuszona była go dotknąć. Czarnowłosy nagle zauważył że Diggory stanął za Gryfonką, a jego magia iskrzyła się radośnie.

-Tak, w najlepszym -mimowolnie spojrzał w oczy Puchona, zatapiając się w nich. Zamrugał gwałtownie, odwracając wzrok i napotykając ten brata. Westchnął ciężko i opanował magię, która ochłodziła znacznie powietrze wokół niego. Jak on nienawidził Bryan'a. Przeprosił krótko dwójkę znajomych i wyszedł szybkim, lecz pełnym gracji krokiem z Wielkiej Sali a zaraz za nim pobiegł Złoty Chłopiec, który z kolei nie miał żadnej naturalnej gracji. Dusza Gryfona zakorzeniła się w nim tak bardzo, że chyba nic już nie pomoże. Odprowadziły ich liczne spojrzenia, jedne zaciekawione, inne zmartwione a kilka było po prostu złośliwych.

-Ej Harry! -zawołał za czarnowłosym Bryan gdy znaleźli się na błoniach.

-Słucham -pustym wzrokiem patrzył wprost na przepełnione złością oczy brata. Brunet wzdrygnął się wewnętrznie, nie pamiętał by którykolwiek ze Ślizgonów miał tak matowe spojrzenie a jego bliźniak był Krukonem. Dodatkowo ta magia. Był zbyt mroczny by być w neutralnym domu.

-Nie myśl sobie że ten twój wybuch coś znaczy! Obroniłbym mamę! -swoje rozterki ukrył za złością, którą skierował na Harry'ego. Bryan naprawdę nie znał granic, dlatego nie zorientował się że właśnie takową przekroczył. Zupełnie jak Malfoy.

-A co mnie obchodzi ta szlama? -chłód ciął powietrze jak nóż. Oczy w kolorze morderczego zaklęcia błysnęły ostrzegawczo, a sam chłopak użył nielubianej przez siebie obelgi- Zareagowałem tylko dlatego że powiedział to Draco, w innym przypadku pozwoliłbym ci na... Obronę tej twojej "idealnej" matki.

-Jak możesz! -krzyknął chłopak o czekoladowych oczach- To też twoja mama! Okaż jej szacunek!

-Na szacunek trzeba sobie zasłużyć... -powiedział cicho czarnowłosy- Ona nie zasłużyła, podobnie jak ty czy ojciec.

Nie mówiąc nic więcej odszedł, a jego czarna szata powiewała efektownie za nim mimo że nie było wiatru. Bryan krzyczał coś za nim, jednak Hadrian nie zwracał już na niego uwagi. Szedł na wieżę astronomiczną, gdzie przyleciała sowa śnieżna z listem od Syriusza.

-Dziękuję Hedwigo.

"Cześć szczeniaku,

Wybacz że tak długo ale Zakon zwołał zebranie i miałem niewiele czasu by odpisać. Podobno kilku śmierciożerców znów zaczęło atakować i przewidują że Czarny Pan się odrodzi. Miej oczy i uszy otwarte Harry.

Jeśli chodzi o twojego brata to zignoruj go, chyba że będzie źle to wtedy zareaguj. Możesz go sprowokować by zaczął pojedynek z tobą (oczywiście wygrasz, nie wierzę że zna jakiekolwiek zaklęcie którego nie znasz ty) i mu dopiec. James kiedyś tak zrobił ze Smarkerusem (Snape'm) ale był tak głupi że zapomniał że ten ślizgon jest świetny w zaklęciach. Rogacz za to umie chyba tylko transmutację i troche obrony, bo w końcu jakoś został aurorem.

U mnie jest dobrze, choć trochę nudno. Z tobą przynajmniej było co robić. James wysłał mi wiadomość że przyjeżdżasz do mnie na drugi tydzień przerwy świątecznej a pierwszy spędzisz u Petunii, siostry Lily. Ostrzegam cię, straszna z niej kobieta... Jak twoja magia? Zaklęcia działają? Opowiedz co u ciebie i czy nadal mówią do ciebie moim nazwiskiem?

Łapa"

W oczach Harry'ego zabłysły łzy gdy czytał ten list.

-Syriuszu zabierz mnie do siebie...






__________________
820 słów --- 17.11.2021r.

Wężousty Mag || Harry Potter [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz