-Czyż to nie... -zaczął jeden z bliźniaków.
-...Nasz kochany Bryan Potter i... -kontynuował drugi.
-...Jego brat, Hadrian Potter-Black?...
-...Czujemy się zaszczyceni że...
-...Widzimy was obu, razem. -skłonili się zabawnie, jednak Harry widział jak uważnie obserwują swojego brata i Wybrańca. Analizują, czekając na ich kolejny ruch.
-Fred! George! Pomóżcie nam z tym Krukonem, panoszy się za bardzo -Ron był najwyraźniej bardzo pewny tego że bracia mu pomogą, że nie zauważył jak rzucili na niego i Bryan'a Drętwotę!
-Dziękuję? -bardziej zapytał niż stwierdził czarnowłosy, patrząc ze zdumieniem na żartownisiów.
-Zawsze do usług Lordzie Black -powiedzieli jednocześnie i poszli do wieży Gryffindor'u, omawiając coś przyciszonym głosem. Potter nie wiedząc co zrobić, zostawił dwóch oszołomionych rówieśników na podłodze i pobiegł do swojego dormitorium. Nie witał się z nikim gdy przechodził między regałami, ponieważ już dawno zauważył że odkąd ujawnił się ze swoim darem Wężomowy nikt nie bardzo chce z nim rozmawiać. Może poza Luną, ale ona była najdziwniejsza w tym domu. I to nie tak, że poza nim wszyscy rozmawiają godzinami, poza kilkoma wyjątkami, oni po prostu ignorują wszystko i wszystkich. Harry też tak robił, i był zadowolony. Żadnych bezsensownych plotek, żadnych docinek, dosłownie nic. No i Dormitorium, niezależnie jaka była pora dnia czy nocy, zawsze było ciche.
:Cośśś sssię ssstało Panie? -Kaa wypełzła z pod granatowej pościeli na którą usiadł czarnowłosy Krukon. Wspięła się powoli po jego ramieniu, i owinęła delikatnie wokół bladej szyi, muskając językiem policzek. Wężyca była jego jedynym towarzyszem do rozmów. Nie ukrywał się podczas ich pogawędek, mając pełną świadomość że do wieży nie wejdzie nikt z innych domów, a Krukonom to nie przeszkadza, ponieważ i tak ich w to nie angażuje.
:Bryan mnie zaczepił, ale bliźniacy pomogli. Nie wiem tylko dlaczego, w końcu nie mieli powodu -zaczął Hadrian, wstając w końcu z łóżka i szykując się na Zielarstwo. Gryfoni i Ślizgoni pewnie już czekali- Idziemy, powiem ci po drodze.
Lekcje z opiekunką Hufflepuff'u były łączone, ale Puchoni zwykle mieli wtedy Eliksiry. Gdy dotarł do szklarni Profesor Sprout kończył opowiadać gadowi co się wydarzyło, i właśnie wtedy zauważył że Potter'a i Weasley'a nie ma. Może będzie choć jedna spokojna lekcja -zdążył pomyśleć, nim potężna kobieta w wyświechtanej tiarze weszła do pomieszczenia razem z dwójką wcześniej wspomnianych Gryfonów. Usłyszał jak kilka osób westchnęło, i to ze wszystkich trzech domów. Slitherin nie znosił Gryffindor'u, więc to było do przewidzenia że nie będą zadowoleni; Ravenclaw nie uważał Gryfonów za rozgarniętych, dlatego nie angażowali się w jakieś bliższe relacje, lepiej dogadywali się że Ślizgonami czy Puchonami; za to Lwy miały dość zdobywania bez przerwy ujemnych punków przez Wybrańca. Większość oczywiście by się do tego nie przyznała, ale woleliby mieć u siebie drugiego syna Lorda Potter'a. Był cichy, dobrze się uczył i na większości lekcji nauczyciele dawali mu punkty. I jeszcze nie zdobył żadnego szlabanu, podczas gdy Bryan miał już cztery. Jeden z Profesorem Snape'm, dwa kolejne z Profesor McGonnagall i ostatni z Profesorem Flitwick'iem.
-Załóżcie rękawice i nauszniki kochani! -rozkazała miękkim głosem Pani Profesor, wskazując stos przedmiotów w roku szklarni. Trochę to trwało, ale w końcu wszyscy je mieli- Dziś będziemy przesadzać Mandragory! Czy ktoś wie co to za rośliny?
Ręką Hermiony natychmiast wystrzeliła w górę, podobnie jak kilku Ślizgonek. Krukoni albo nie wiedzieli, albo zignorowali pytanie, uważnie przypatrując się korzeniom w donicach.
-Tak panno...? -starsza kobieta wykonała znaczący ruch ręką w kierunku brunetki.
-Hermiona Granger, Pani Profesor. Mandragora to silny środek pobudzający. Używa się jej, aby przywrócić pierwotną postać ludziom, którzy ulegli transmutacji albo zostali poddani złemu urokowi. Krzyk mandragory jest zgubny dla każdego, kto go usłyszy -wydawało się że wyrecytowała tekst z podręcznika, jednak było to więcej niż pokazała reszta członków jej domu. Nim nauczycielka zdążyła potwierdzić że to odpowiedź była dobra, Hadrian zaklaskał lekko w dłonie, a za nim reszta domu Kruka. Był pod wrażeniem jej płynnej wypowiedzi, nawet jeśli drażniło go gdy ktoś polegał tylko na wiedzy z książek, bez własnych przemyśleń. Węże spojrzały krzywo na mugolaczkę ale nie zaczęli komentować, ukazując nikły szacunek dla jej inteligencji.
-Nadawałabyś się do Ravenclaw'u -szapnął Hadrian do ucha Hermiony, gdy Profesor dała pięć punktów za poprawną odpowiedź Gryfonki.
-Miałam tam być -powiedziała równie cicho, uciekając wzrokiem na bok- Ale chciałam zdobyć przyjaciół...
-Rozumiem -i na prawdę tak było, choć Harry sam nigdy nie lubił towarzystwa innych, co mogło mieć przyczynę w jego wiecznie zimnej aurze, to rozumiał dziewczynę. Nagle cofnął się gwałtownie, gdy brunetka sięgnęła po kubek ziemi na stole, dotykając przedramieniem jego własnego.
-Merlinie Hadrian! Przepraszam! Zapomniałam! -zalała go lawiną słów. Przestała dopiero gdy jej oddech zaczął zmieniać się w kłęby pary, przez zaklęcie chłodzące, rzucone na skórę przez czarnowłosego.
-Nic się nie stało -uspokoił ją trochę, ale ręką nadal go piekła. Już niemal zapomniał o swoim problemie z ciepłem. Nikt go nie dotykał, nawet przez przypadek, w wieży Krukonów- Wystarczy Harry, Hadrian jest trochę zbyt oficjalne.
-Ughm, No dobrze... Harry -uśmiechnął się jeszcze do dziewczyny i wrócił do przesadzania krzyczącej rośliny.
____________________
817 słów --- 14.11.2021r.
CZYTASZ
Wężousty Mag || Harry Potter [Zakończone]
FanfictionCzy brat ikony Jasnej Strony ma prawo używać Czarnej Magii? Cóż, najwyraźniej nie (nie żeby to go powstrzymywało). ____________ Historia opowiada o pierwszym roku Harry'ego w Hogwarcie DRUGA CZĘŚĆ (tylko jeden 3000-słów rozdział na profilu @_octagr...