18 ~ Natężenie Magii

1.1K 70 3
                                    

-Longbottom gdyby mózgi były że złota, byłbyś biedniejszy od Weasley'a, a to już nie lada wyczyn! -krzyknął Malfoy w stronę Neville'a, który był z nim w parze na eliksirach. Ślizgoni i Gryfoni mieli uwarzyć Amortencję na zajęciach, a Profesor Snape stwierdził że pomiesza uczniów między domami. Się akurat złożyło że Harry miał godzinę wolnego między lekcjami, dlatego poprosił Mistrza Eliksirów o drobne korepetycje z zakresu poprawnego krojenia składników.

-Spokój! -zniecierpliwiony głos mężczyzny źle wróżył ale blondyn nic sobie z tego nie robił. Oczywistym było że nauczyciel nic mu nie zrobi, ponieważ jako opiekun jego domu dawał ślizgonom ulgi, co tylko potęgowało złośliwość węży na Eliksirach. Granger siedziała cicho w pierwszej ławce, ponieważ reszta była zajęta, tuż obok Hadriana i prowadzili przyciszoną konwersację o właściwościach wywaru. Zaczęli częściej rozmawiać po lekcji Zielarstwa z przed tygodnia, dlatego nie było już nic nowego dla Gryfonów, widzenie tej dwójki razem. Często przesiadywali w szkolnej bibliotece, na błoniach, nawet na boisku Quidditcha i odrabiali zadania domowe, wymieniając się zdobyta wiedzą.

-Zamknij się Malfoy! -Bryan "stanął w obronie kolegi", mimo że nie rozmawiał z Neville'em więcej niż dwa razy. Był to po prostu pretekst do kłótni z Draconem.

-Czyżby Wielki, potężny i inteligentny Bryan Potter w końcu się odważył odezwać? Czy twoja szlamowata matka nie nauczyła cię, że nie masz się odzywać nie pytany? -blondyn wyglądał jakby chciał kontynuować, ale natężenie czarnej magii w klasie uzmysłowilo mu co właśnie powiedział. Obraził nie tylko matkę głupiego Wybrańca, ale również matkę Hadriana. Swojego rówieśnika, którego moc była tak wielka że wiele osób porównywało ją ci potęgi Dumbledore'a. Spojrzał w jarzące się niesamowitym blaskiem oczy czarnowłosego i z trudem przełknął ślinę, wyraźnie blednąć- Och... Hadrian, to nie tak! Nie to miałem na myśli...

Wszystkie szklane przedmioty w pomieszczeniu pękły jednocześnie, a ściany zaczęły pokrywać się szronem. Harry był wściekły. Nieznosił swojej matki, ojca i brata, ale nie pozwoli by ich obrażał jakiś zadufany w sobie arystokrata, z ego większym niż wszechświat.

-Naprawdę Malfoy? -już dawno nie nazwał blondyna po nazwisku- A co miałeś na myśli? Powiedz, ja chętnie posłucham. -odezwał się cichym, lodowatym głosem że nawet Snape nie ośmielił się mu przerwać. Nie, gdy magia chłopca była tak silna że z łatwością mogła zabić wszystkich w pomieszczeniu.

-Ale Hadrian! Ja naprawdę... Nie to... Miałem... na myśli... -z trudem łapał oddech. Ród Malfoy miał pewną czasem nieprzyjemną cechę, albowiem był wrażliwy na magię. Byli w stanie określić jak silny jest Czarodziej, nawet jeśli ten chowa swój potencjał. Oczywiście Draco dopiero się tego uczy, ale i tak jest na wysokim poziomie.

-Powiedz mi co miałeś na myśli...

Głos Harry'ego wzmocniony był magią, a Draco zamilkł. Przez pełną napięcia ciszę przebiło się Zaklęcie Profesora, a błękitna łania otoczyła ciepłem czarnowłosego, przez co z jego ust wydobył się przejmujący krzyk. Padł na kolana, nie spuszczając wzroku z przerażonych tęczówek blondyna. Szara, prawie czarna poświata owinęła się wokół Hadriana, odpychając patronusa.

-Idę na zewnątrz Profesorze -trzymając się za poparzoną dłoń wyszedł z klasy- Enervate!

Zaklęcie uzdrawiające niewiele pomogło. Szedł korytarzem zmierzając do bramy, zostawiając za sobą oszronione ściany i ślady na kamiennej posadzce. Emocje miał wzburzone, niespokojne i pewnie gdyby ktoś teraz się mu naraził, nie wyszedłby z tego żywy. W tym czasie Snape odzyskał panowanie nad ciałem i zarządził że uczniowie są zwolnieni z reszty zajęć. Nie wierzył że nauczyciele cokolwiek z nich dziś wyciągną.

Harry usiadł na pomoście, który zaczął przymarzać, i zapatrzył się na horyzont. Wyrzucił z głowy wszystkie myśli, skupiając się na widoku. W tym samym czasie pewien czwartoroczny* Puchon miał przeczucie żeby pójść na błonia. Wiedziony intuicją poszedł nad jezioro, później na pomost i z jakiegoś powodu usiadł obok czarnowłosego chłopaka, z którego aż wylewała się czarna magia.

-Jak się nazywasz? -zapytał szarooki brunet, jednak nie było potrzeby. Arystokratyczna postawa, czarne jak noc włosy i mroczna magia jasno wskazywały na ród Black. Zielonooki wyglądał jak wyrwany z głębokiego transu, co nie było bardzo dalekie od prawdy i spojrzał na Puchona. Zagryzł wargę, przez ułamek sekundy wyglądając jak małe zagubione dziecko, nim odpowiedział.

-Hadrian Pot... -przerwał na chwilę- Black. A ty?

-Cedric Diggory, miło cię poznać. Co tu robisz?










_____________________
708 słów --- 17.11.2021r.

*Cedric Diggory był trzy lata starszy od Harry'ego

*W kilku ff czytałam że Diggory miał silną intuicję, graniczącą z prymitywnym jasnowidztwem, dlatego wykorzystałam to tutaj

Wężousty Mag || Harry Potter [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz