4. Powrót do wspomnień.

48 5 0
                                    

— A ty nadal tu? — radosny głos Harrego obudził mnie z zamyślenia.

— Mhm... — odpowiedziałam biorąc łyk kawy z plastikowego kubeczka i patrząc na mężczyznę dziecinnym wzrokiem.

— Ukrywasz się przed kimś? — zapytał zciszając głos i marszcząc brwi.

— A tak to wygląda? — zaśmiałam się.

Siedziałam w fartuchu lekarskim, tyłkiem na podłodze, pod ścianą w najdalej wysuniętym od drzwi rogu sali rehabilitacyjnej. Schowałam plakietkę z moim imieniem do kieszonki i z kubkiem kawy przyglądałam się nowym pacjentom, ćwiczącym chodzenie. W większości byli to podopieczni Edwarda.

— Prawie udało mi się ciebie pominąć.

Poklepałam miejsce obok siebie, dając do zrozumienia mężczyźnie, żeby usiadł.

— Masz czas?

— Skończyłem zmianę, zresztą tak jak ty. — Znalazł się na równym poziomie ze mną. — To jak, ucieczka?

— Ciężki dzień. Chciałam zakończyć go chwilą wyciszenia, a patrzenie na nich zawsze mnie uspokaja. Tu nigdy nie czuję się obco.

Harry uśmiechnął się przelotnie.

— To brzmi jak poważna ucieczka, tylko ładniej nazwana.

— Zachowujesz się jak Susan — odparłam bez pretensji, nawiązując do jej przenikliwej natury.

— Szkoda, że nie ma jej z nami. Matta także. Extra z niego chłopak.

— Wielka szkoda — odpowiedziałam z wielkim smutkiem w głosie. — Odkąd rodzice zabrali go do domu, żeby miał prywatnego rehabilitanta, trzymają go jak ptaszka w złotej klatce. Przewidywałam, że tak się może stać, jeśli zbliżę się do Elijaha i nam nie wyjdzie....

— Nie gadaj głupot, Layla — odparł natychmiast, nie pozwalającej na kontynuowanie moich wywodów. — To ich decyzja. Niektórzy nie umieją odróżnić życia prywatnego od zawodowego i tu jest ich problem. Prawda jest taka, że postawiłaś chłopaka na nogi, a reszta należy do nich i od samego Matta — ciągnął dalej patrząc mi prosto w oczy.

Uśmiech był naszym porozumieniem. I w chwilach takich jak te, gdy czekała mnie kolejna chmara obowiązków, a jedyną rzeczą, która miała by w tej chwili jakikolwiek sens była ucieczka, rozmowa z kimś przypadkowym podnosiła na duchu. Natłok niedokończonych spraw sprawił, że coraz częściej robiłam sobie chwilę wyciszenia, tak, żeby nie ominąć niczego, żeby się nie pomylić...

Wzięłam do ręki telefon, gdy tylko usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

Od Tony: Muszę zostać dłużej w pracy. Do zobaczenia u mnie?

Do Tony: Umówiłam się z Amandą. Wrócę późno. Przenocuję u siebie.

— Leć już, skoro nie może się ciebie doczekać — zażartował Harry, już wcześniej wiedząc, że spotykałam się z Anthonym.

Wstał energicznym ruchem jako pierwszy i podał mi pomocną dłoń, przez co nie miałam wymówki, żeby posiedzieć pięć minut dłużej.

Pół godziny później wchodziłam do pobliskiej pijalni piwa, gdzie umówiłam się z Amandą. Kobieta już na mnie czekała przy dwuosobowym stoliku na uboczu, w najciemniejszym kącie. Pomachała mi ręką, na której jak zwykle błyszczał ogrom ozdób, żebym jej nie ominęła i już znajdowałam się naprzeciwko niej. Ta kobieta nigdy nie zapominała o dobrym wyglądzie, więc nieco odstawałam od jej eleganckiego stroju, zwłaszcza, że niedawno wyszłam z pracy i nie miałam czasu, żeby zmienić wygodny strój Pani doktor na coś lżejszego.

MATNIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz