30. Kreatury.

37 5 0
                                    

Layla
(🎶)
Z sercem wystawionym na próbę szłam w kierunku parku. Spóźniona, lecz ten fakt nie martwił mnie tak bardzo jak sama myśl, że nie postępowałam słusznie. W ciągu tak krótkiej drogi chciałam zawrócić kilkakrotnie, lecz gdy tylko przypominałam sobie o powodach, dla których musiałam pojawić się na jego wezwanie, moje gdybania schodziły na drugi plan.

Patrzyłam z daleka na ławkę, która była dla naszej dwójki znajoma, lecz nie dostrzegam tam nikogo. Przez moją głowę przebiegła niespokojna myśl, co jeśli to wiadomość od Pani, próba mojej wierności. Zobaczyłam przed oczami mroczki, zaniepokojona moimi przypuszczeniami.

Wzięłam dwa głębokie oddechy.

Podjęłaś już decyzję, musisz tam iść. Chwiejnym krokiem przemierzyłam ostatni dystans dzielący mnie od parkowej ławki. Usiadłam na niej czekając. Patrzyłam na każdą przechodzącą obok mnie postać zniecierpliwiona, chciałabym mieć to już za sobą, skończyć tę całą grę, by móc żyć...

Niespodziewanie poczułam czyjś oddech na karku. Ktoś za mną stał. Minęło kilka sekund nim usłyszałam jego głos, a jeszcze więcej nim go zobaczyłam.

— Długo każesz na siebie czekać, Pani doktor. — Tak dawno niesłyszany głos sprawił, że na nowo poczułam dreszcze na karku. Gęsia skórka pokryła moje ramiona, choć wieczór był przytłaczająco upalny.

Zrobił kilka kroków i teraz stał naprzeciw mnie. Był tym samym mężczyzną, z mrocznym spojrzeniem i z mocno zarysowaną linią szczęki.  Wstałam na proste nogi, czując, że przy wykonaniu większego ruchu mogłyby w tej chwili mnie zawieść. Zawahałam się kładąc dłoń na jego policzku, lecz jego ciepło utwierdziło mnie w tym, że każde słowo o jego śmierci, było najprawdziwszym kłamstwem.

— Cieszę się, że cię widzę — odpowiedział spoglądając na mnie pewnie.

— Nie powinieneś. — Niepewność na nowo zaczęła mi towarzyszyć. Nie płakałam, pojedyncze łzy same, bez mojej zgody toczyły się po policzkach. — To matnia, Azari.

— Wiem o tym — odpowiedział ze spokojem. — Za niedługo się zjawi — oznajmił jakby była to zwykła rozmowa, a ja nie mogłam stać opanowana.

— Myślałeś, że zakończymy to w innym miejscu?

— Nie zadręczaj się tym. — Pogładził mój policzek czule i starł z niego niechciane łzy.

— Przecież właśnie dokonałam swojego wyboru. Wystawiłam cię jej. — Zagryzłam zębami skórkę wewnętrznej strony policzka, nie chcąc tym razem się rozpłakać.

— Gdybym tylko wiedział wcześniej, że cię przysłuchuje, znalazłbym inny dowód, żeby udowodnić jej winę.

— Ona oskarża cię o przestępstwo, o kradzież jakiś ważnych danych.

— Chciała mnie po prostu znaleźć. —  Uśmiechnął się do mnie szczerze, a wspomnienia wróciły na swoje miejsce.
Był tym samym mężczyzną, którego zapamiętałam... — A ty miałaś na mnie nie czekać.

— Ty mówiłeś, że razem z tobą zniknie twój świat — powiedziałam z dziwnym ciężarem na sercu.

— Przepraszam, że musiałaś przechodzić przez moje piekło.

Mężczyzna niepewnym ruchem, jak gdyby w połowie chciał się wycofać, przysunął mnie do siebie i przytulił do swojej klatki piersiowej.

— Uciekaj — wyszeptałam gdy w moje myśli zakradły się wspólne wspomnienia.

— Przepraszam. — Ścisnął mnie mocniej chcąc bym wzięła jego siłę. — Coraz bardziej utwierdzam się w stwierdzeniu, że jedno z nas musi cierpieć, żeby te drugie mogło żyć. Los nie jest dla nas łaskawy — szeptał.

MATNIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz