Layla
(🎶)
Zakładałam na siebie ciepłą bluzę gdy usłyszałam odgłos otwieranych drzwi.- Jestem gotowa - powiedziałam pakując swoje drobiazgi do torby.
- Cieszę się.
Obróciłam się natychmiast zdając sobie sprawę, że ten głos wcale nie należał do Browna, który miał mnie zabrać do domu. W progu stał Anthony, w tym niewyjściowym wydaniu. Podszedł do mnie i bez słowa wziął moją torbę.
- Chodź ze mną.
Wystawił swoją dłoń w moim kierunku.
- Anthony ja muszę ci coś powiedzieć.
- Wiem, czekam na to od kilku dni i tym razem ci nie odpuszczę.
Złapałam jego dłoń pełna lęku przed przyszłością. Jednak jego silny uścisk okazał się być moją ostoją. Zacisnęłam nasze palce mocniej i poczułam, że on to odwzajemnił.
- Dokąd idziemy?
- Zabieram cię na najlepszą kawę.
Uśmiechnęłam się dobrze wiedząc gdzie mogliśmy taką dostać.
Przechodząc przez szpitalne korytarze widziałam rozpromienione twarze, które patrzyły w naszym kierunku. Dwa dni z pewnością wystarczyły, by personel medyczny dowiedział się kto zajmował łóżko w sali nr 217.
- Anthony - zaczęłam mówić szeptem. - Co właściwie się stało? Co wiedzą moi rodzice?
- W parku była strzelanina. Wracałeś do domu i znalazłaś się w złym momencie i czasie - odpowiedział szepcząc. - Myślę, że ta prawdziwa wersja jest bardziej zagmatwana.
Nie wiesz jak bardzo.
Jakąś godzinę później Anthony był już wtajemniczony w całą historię, od początku aż do dzisiejszego dnia. Piliśmy moją ulubioną kawą siedząc na kanapie w mieszkaniu Anthonego. Wiedza sprawiła, że nie miał już tak dużego zapału, tego, kiedy wszedł do mojej sali. Obciążony tym wszystkim nie wiedział najgorszego, a ja nie miałam pojęcia jak mu o tym powiedzieć.
- Przez ten cały czas myślałaś, że Azari nie żyje?
- Kiedy ci o tym powiedziałam tak. Później przez jakiś czas żył, jakkolwiek absurdalnie to zabrzmi. Dowody jego brata i wszyscy ludzie, którzy już go wspominali przekonani mnie, że naprawdę mogło go już nie być. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że to wszystko było kłamstwem, a gdy znalazł się obok mnie... Sam wiesz.
- Byłaś z tym sama...
- Tyle razy chciałam ci wyznać prawdę, przestać okłamywać, ale... nie mogłam. Za nieposłuszeństwo człowiek, którego znam trafił do więzienia, bałam się zaryzykować dalej.
- Rozumiem, Laylo.
Siedzieliśmy obok siebie w delikatnym dystansie. Może i tak było lepiej, trzymając go za rękę mogłam odkryć jego emocje...
- W szpitalu dowiedziałem się, że jedna osoba zginęła. Znałaś ją?
Skinęłam głową twierdząco.
- Był moim pacjentem.
Wspomnienia z okropnej nocy, widok jego martwego ciała pojawił się przed moimi oczami jak na zawołanie. Zamknęłam je w nadziei, że ten obraz zniknie.
- Przykro mi.
Uśmiechnęłam się blado.
- Gdzie jest Thomas? Znów zamknąłeś go w pokoju?
- Nie tym razem. Musimy wszyscy ochłonąć. Przez jakiś czas będzie mieszkał w hotelu - powiedział wyraźnie przejęty. - Nie potrzebuje opieki, już wiesz?
Mężczyzna spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Tym razem stawiałam na prawdę.
- Należy do świata Azariego. Był wtedy w parku. Ustał po jego stronie.
- Domyśliłem się kiedy powiedział mi o strzelaninie. Zdaje mi się, że wiem już chyba wszystko, poza jednym. Masz jakieś obrażenia? - zapytał szczerze zdziwiony. - Wiem, że lubisz być w szpitalu - próbował rozluźnić atmosferę. - Ale nie widzę żadnych ran. - Bo te są w środku.
- Anthony... - W moich oczach jak na zawołanie pojawiły się łzy, nad którymi nie byłam w stanie zapanować. -Spodziewałam się dziecka - powiedziałam łamiącym się głosem. - Straciłam je.
Anthony nie pytając o nic więcej przysunął się do mnie i wziął mnie w swoje ramiona szczelnie trzymając. Ja właśnie tego potrzebowałam, jego obecności, jego siły, poczucia, że nie byłam sama.
- Jestem przy tobie.
Ogromny ból towarzyszył jego słowom. Ścisnął mnie jeszcze mocniej, jakby bał się, że mogłam zniknąć. Nie protestowałam.
CZYTASZ
MATNIA
RomanceKontynuacja "Wołam LARUM". Oboje podjęliśmy decyzję, obie wydawały się nam słuszne, ale tylko twoja dowodziła, że nadal mnie kochałeś. Przychodzi moment, kiedy role się odwracają i codzienność doktor Laili przy boku kochającego mężczyzny, błyskawicz...