32. Co właściwie się stało?

35 4 0
                                    

Layla
(🎶)
Zakładałam na siebie ciepłą bluzę gdy usłyszałam odgłos otwieranych drzwi.

- Jestem gotowa - powiedziałam pakując swoje drobiazgi do torby.

- Cieszę się.

Obróciłam się natychmiast zdając sobie sprawę, że ten głos wcale nie należał do Browna, który miał mnie zabrać do domu. W progu stał Anthony, w tym niewyjściowym wydaniu. Podszedł do mnie i bez słowa wziął moją torbę.

- Chodź ze mną.

Wystawił swoją dłoń w moim kierunku.

- Anthony ja muszę ci coś powiedzieć.

- Wiem, czekam na to od kilku dni i tym razem ci nie odpuszczę.

Złapałam jego dłoń pełna lęku przed przyszłością. Jednak jego silny uścisk okazał się być moją ostoją. Zacisnęłam nasze palce mocniej i poczułam, że on to odwzajemnił.

- Dokąd idziemy?

- Zabieram cię na najlepszą kawę.

Uśmiechnęłam się dobrze wiedząc gdzie mogliśmy taką dostać.

Przechodząc przez szpitalne korytarze widziałam rozpromienione twarze, które patrzyły w naszym kierunku. Dwa dni z pewnością wystarczyły, by personel medyczny dowiedział się kto zajmował łóżko w sali nr 217.

- Anthony - zaczęłam mówić szeptem. - Co właściwie się stało? Co wiedzą moi rodzice?

- W parku była strzelanina. Wracałeś do domu i znalazłaś się w złym momencie i czasie - odpowiedział szepcząc. - Myślę, że ta prawdziwa wersja jest bardziej zagmatwana.

Nie wiesz jak bardzo.

Jakąś godzinę później Anthony był już wtajemniczony w całą historię, od początku aż do dzisiejszego dnia. Piliśmy moją ulubioną kawą siedząc na kanapie w mieszkaniu Anthonego. Wiedza sprawiła, że nie miał już tak dużego zapału, tego, kiedy wszedł do mojej sali. Obciążony tym wszystkim nie wiedział najgorszego, a ja nie miałam pojęcia jak mu o tym powiedzieć.

- Przez ten cały czas myślałaś, że Azari nie żyje?

- Kiedy ci o tym powiedziałam tak. Później przez jakiś czas żył, jakkolwiek absurdalnie to zabrzmi. Dowody jego brata i wszyscy ludzie, którzy już go wspominali przekonani mnie, że naprawdę mogło go już nie być. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że to wszystko było kłamstwem, a gdy znalazł się obok mnie... Sam wiesz.

- Byłaś z tym sama...

- Tyle razy chciałam ci wyznać prawdę, przestać okłamywać, ale... nie mogłam. Za nieposłuszeństwo człowiek, którego znam trafił do więzienia, bałam się zaryzykować dalej.

- Rozumiem, Laylo.

Siedzieliśmy obok siebie w delikatnym dystansie. Może i tak było lepiej, trzymając go za rękę mogłam odkryć jego emocje...

- W szpitalu dowiedziałem się, że jedna osoba zginęła. Znałaś ją?

Skinęłam głową twierdząco.

- Był moim pacjentem.

Wspomnienia z okropnej nocy, widok jego martwego ciała pojawił się przed moimi oczami jak na zawołanie. Zamknęłam je w nadziei, że ten obraz zniknie.

- Przykro mi.

Uśmiechnęłam się blado.

- Gdzie jest Thomas? Znów zamknąłeś go w pokoju?

- Nie tym razem. Musimy wszyscy ochłonąć. Przez jakiś czas będzie mieszkał w hotelu - powiedział wyraźnie przejęty. - Nie potrzebuje opieki, już wiesz?

Mężczyzna spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Tym razem stawiałam na prawdę.

- Należy do świata Azariego. Był wtedy w parku. Ustał po jego stronie.

- Domyśliłem się kiedy powiedział mi o strzelaninie. Zdaje mi się, że wiem już chyba wszystko, poza jednym. Masz jakieś obrażenia? - zapytał szczerze zdziwiony. - Wiem, że lubisz być w szpitalu - próbował rozluźnić atmosferę. - Ale nie widzę żadnych ran. - Bo te są w środku.

- Anthony... - W moich oczach jak na zawołanie pojawiły się łzy, nad którymi nie byłam w stanie zapanować. -Spodziewałam się dziecka - powiedziałam łamiącym się głosem. - Straciłam je.

Anthony nie pytając o nic więcej przysunął się do mnie i wziął mnie w swoje ramiona szczelnie trzymając. Ja właśnie tego potrzebowałam, jego obecności, jego siły, poczucia, że nie byłam sama.

- Jestem przy tobie.

Ogromny ból towarzyszył jego słowom. Ścisnął mnie jeszcze mocniej, jakby bał się, że mogłam zniknąć. Nie protestowałam.

MATNIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz