7. Lepiej nie mogłem trafić.

46 5 0
                                    

Anthony

Naszym celem była jedna, jakże ważna misja. Razem z Thomasem szliśmy dobrze znanymi nam chodnikami do miejsca, od którego mężczyzna, jak gdyby mógł, trzymałby się z daleka. Droga była taka sama, jak wtedy kiedy byliśmy nastolatkami i wpadaliśmy do mamy Thomasa uczyć się matematyki, we dwoje. Przez wspólne rozrywki, na które poświęcaliśmy sporo najmłodszych lat, opuściliśmy się w nauce. Pech chciał, a może szczęśliwy los, bo po części to ta kobieta przyczyniła się do tego, w jakim miejscu teraz się znajduję, że mama mojego przyjaciela była z zawodu ekonomistką, więc wszelkie rachunki miała w małym palcu. Uczyliśmy się zawsze razem, we trójkę, w cichym pokoju, przy jednym stole. Ojciec Thomasa prawie całe dnie spędzał w zakładzie, gdzie naprawiał samochody, więc nam nie przeszkadzał. Po szkole wszystko się zmieniło, zakończył się dziecinny okres, a życie zmusiło Thomasa, żeby szybko dorósł. Wystarczyło by jego ojciec stracił pracę, chociaż nie. To zaczęło się dużo wcześniej. W ten dzień zbiegło się kilka lat, wszystkie poranki zaczęte od wypicia nawet niewielkiej dawki alkoholu, każde rozczarowanie nim zapite i radość tym opita, a w tamten dzień wystarczyła zwykła kłótnia.

— Olivia wie, że jesteś ze mną, zamiast pracować? — zapytał Thomas idąc ramię w ramię ze mną.

— Daj spokój, jestem jej szefem.

Zaśmiałem się odważnie, choć już miałem przed oczami jej widok, jak wpada do mojego biura wściekła, z całą litanią na temat mojego nie odpowiedzialnego podejścia do obowiązków podczas nieobecności naszego przełożonego.

— Dwa dni temu to wyglądało jakby to ona pilnowała ciebie, nie na odwrót.

— Dba o to, żebym się nie nudził.

— A od tego nie masz Layli? Jak ona z tobą wytrzymuje skoro ty wiecznie pracujesz?

— Stary, nie martw się moją pracą, wszystko mam pod kontrolą, a z Laylą widuję się jak tylko mogę.

— A wiesz co teraz robi?

— Ma wolne, a ja czysto teoretycznie powinienem być w pracy.

— Albo z nią.

— Thomas. — Zatrzymałem się w pół drogi, nie rozumiejąc zachowania kumpla. — O co chodzi?

Ten założył ręce na piersi i unikał mojego wzroku.

— Nie chcesz, żebym tam szedł?

Minęła dłuższa chwila zanim odważył się cokolwiek powiedzieć.

— Zawsze miałeś dziwne szczęście do wychodzenia z kłopotów. Ale... — Przerwał z braku słów. — Wybacz, stary, ale ty nie wiesz co to znaczy ojciec alkoholik.

— Thomas...

— Nie jesteśmy już dziećmi, nie musisz mieszać się w to gówno. To moje problemy.

Mężczyzna miał złość wypisaną na twarzy, a strach, który znajdował się kilkadziesiąt kroków przed nami kumulował tylko negatywne emocje.

— Masz rację, jesteśmy dorośli, a ja  powinienem się już dawno wkurzyć za to, że ciągle wyjeżdżasz, ale jesteś moim bratem. — Złapałem z nim kontakt wzrokowy. — A rodziny się nie zostawia. — Jego złość nieco ostygła. — Nie interesował bym się tym tak bardzo, gdyby nie obecność Tylera. Pamiętasz jak  dobrze my się z nim bawiliśmy i z tym co sprzedawał? Już następnego dnia byliśmy u niego znowu. Twój ojciec zrobi to samo, dobrze o tym wiesz.

— Pójdziemy tam i co? Poprosimy Tylera, żeby grzecznie omijał dom ojca? Sam do niego przyjdzie.

— Musimy zapewnić pomoc twojemu tacie, fachową. Musi zacząć leczenie.

MATNIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz