Anthony
Naszym celem była jedna, jakże ważna misja. Razem z Thomasem szliśmy dobrze znanymi nam chodnikami do miejsca, od którego mężczyzna, jak gdyby mógł, trzymałby się z daleka. Droga była taka sama, jak wtedy kiedy byliśmy nastolatkami i wpadaliśmy do mamy Thomasa uczyć się matematyki, we dwoje. Przez wspólne rozrywki, na które poświęcaliśmy sporo najmłodszych lat, opuściliśmy się w nauce. Pech chciał, a może szczęśliwy los, bo po części to ta kobieta przyczyniła się do tego, w jakim miejscu teraz się znajduję, że mama mojego przyjaciela była z zawodu ekonomistką, więc wszelkie rachunki miała w małym palcu. Uczyliśmy się zawsze razem, we trójkę, w cichym pokoju, przy jednym stole. Ojciec Thomasa prawie całe dnie spędzał w zakładzie, gdzie naprawiał samochody, więc nam nie przeszkadzał. Po szkole wszystko się zmieniło, zakończył się dziecinny okres, a życie zmusiło Thomasa, żeby szybko dorósł. Wystarczyło by jego ojciec stracił pracę, chociaż nie. To zaczęło się dużo wcześniej. W ten dzień zbiegło się kilka lat, wszystkie poranki zaczęte od wypicia nawet niewielkiej dawki alkoholu, każde rozczarowanie nim zapite i radość tym opita, a w tamten dzień wystarczyła zwykła kłótnia.
— Olivia wie, że jesteś ze mną, zamiast pracować? — zapytał Thomas idąc ramię w ramię ze mną.
— Daj spokój, jestem jej szefem.
Zaśmiałem się odważnie, choć już miałem przed oczami jej widok, jak wpada do mojego biura wściekła, z całą litanią na temat mojego nie odpowiedzialnego podejścia do obowiązków podczas nieobecności naszego przełożonego.
— Dwa dni temu to wyglądało jakby to ona pilnowała ciebie, nie na odwrót.
— Dba o to, żebym się nie nudził.
— A od tego nie masz Layli? Jak ona z tobą wytrzymuje skoro ty wiecznie pracujesz?
— Stary, nie martw się moją pracą, wszystko mam pod kontrolą, a z Laylą widuję się jak tylko mogę.
— A wiesz co teraz robi?
— Ma wolne, a ja czysto teoretycznie powinienem być w pracy.
— Albo z nią.
— Thomas. — Zatrzymałem się w pół drogi, nie rozumiejąc zachowania kumpla. — O co chodzi?
Ten założył ręce na piersi i unikał mojego wzroku.
— Nie chcesz, żebym tam szedł?
Minęła dłuższa chwila zanim odważył się cokolwiek powiedzieć.
— Zawsze miałeś dziwne szczęście do wychodzenia z kłopotów. Ale... — Przerwał z braku słów. — Wybacz, stary, ale ty nie wiesz co to znaczy ojciec alkoholik.
— Thomas...
— Nie jesteśmy już dziećmi, nie musisz mieszać się w to gówno. To moje problemy.
Mężczyzna miał złość wypisaną na twarzy, a strach, który znajdował się kilkadziesiąt kroków przed nami kumulował tylko negatywne emocje.
— Masz rację, jesteśmy dorośli, a ja powinienem się już dawno wkurzyć za to, że ciągle wyjeżdżasz, ale jesteś moim bratem. — Złapałem z nim kontakt wzrokowy. — A rodziny się nie zostawia. — Jego złość nieco ostygła. — Nie interesował bym się tym tak bardzo, gdyby nie obecność Tylera. Pamiętasz jak dobrze my się z nim bawiliśmy i z tym co sprzedawał? Już następnego dnia byliśmy u niego znowu. Twój ojciec zrobi to samo, dobrze o tym wiesz.
— Pójdziemy tam i co? Poprosimy Tylera, żeby grzecznie omijał dom ojca? Sam do niego przyjdzie.
— Musimy zapewnić pomoc twojemu tacie, fachową. Musi zacząć leczenie.
CZYTASZ
MATNIA
Roman d'amourKontynuacja "Wołam LARUM". Oboje podjęliśmy decyzję, obie wydawały się nam słuszne, ale tylko twoja dowodziła, że nadal mnie kochałeś. Przychodzi moment, kiedy role się odwracają i codzienność doktor Laili przy boku kochającego mężczyzny, błyskawicz...