Epilog

77 4 2
                                    

Layla
(🎶)
Mogłam powiedzieć, że byłam wolna, fizycznie. Czasem budziłam się w środku nocy, raz krzycząc ze strachu, raz płacząc z żałoby, przeżywając na nowo swój własny koszmar. Żal, który mi doskwierał, myślałam, że zniknie szybciej. Lecz on pozostawał wciąż ten sam, razem z głębokim poczuciem straty i bezsilności. Czekałam dnia, w którym położę się bez myśli, że zbudzi mnie zły sen. Tego dnia czekał również Anthony. Był przy mnie. Był każdej nocy, gotowy nieść mi pomoc, trzymał mnie naprawdę mocno, wydawało mi się, że mocniej niż dotychczas.

Podnosiłam kubek z gorącą kawą, gdy Anthony wszedł zaspany do kuchni i przechwycił go ode mnie. Odłożył go w bezpieczne miejsce i zaczął przygotowywać śniadanie. Wczesna pora i ziewnięcia, oznaczające chęć powrotu do snu, wcale mu nie przeszkadzały. Mogłam powiedzieć, że robił to już na pamięć.

Widziałam jego zmęczenie, od czasu do czasu przyłapywałam go na niezaplanowanej drzemce w swoim biurze, jak rezygnował z nadgodzin w pracy, firmowych spotkań w zamian za kilka godzin nieprzerwanego snu, choć wiedziałam, że czekał na niego awans. Powtarzał bez przerwy, że będzie dobrze, a ja mu wierzyłam. Musiałam.

— Określili już czas kiedy skończą się przesłuchania?

— Nie są w stanie mi odpowiedzieć.

Mijał czas, lecz ja nie umiałam zapomnieć, o nikim. Przesłuchania na policji trwały nieprzerwanie i wydawały się nie mieć końca. Nikt nie okłamywał mnie, że będzie to trwało krótko. Kilkunastu lat przelewania krwi pod fałszywym mianem wywiadu DIA nie mogło przejść bezgłośnie, bezboleśnie. Ludzie ponieśli odpowiedzialność za wszystko, co wydarzyło się ostatnimi czasy, wielu straciło wolność. A co robił Azari? Nie miałam pojęcia. W szpitalu rozmawiałam z nim poraz ostatni, później widziałam go już tylko przelotnie, najczęściej w towarzystwie agentów. Nie pytałam nikogo co u niego, bo... Bo nie potrzebowałam tego. Jedyne czego chciałam to zapomnieć.

— Wyjedźmy kiedy to się skończy. 

MATNIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz