Layla
(🎶)
Weszłam do mieszkania Anthonego. Leniwym ruchem zrzuciłam z siebie torebkę i położyłam kluczyki od auta na komodzie. Zdjęcie butów było równie ciężkie. Poczucie, że byłam obserwowana nie tylko przez Panią sprawiło, że trudno było mi się cieszyć z wolnego tygodnia.Zobaczyłam, że wszystkie światła poza tymi w jadalni były zgaszone, więc tam się właśnie udałam, nie zapominając by przyczepić do swojej twarzy uśmiech, a przynajmniej coś innego niż smutek.
Stał tam. Przy nakrytym stole i zapalonych świeczkach. Anthony odsunął krzesło i gestem ręki wskazał bym usiadła.
— Co zrobiłeś z naszym dzieckiem? — zapytałam przysiadając.
— Zabunkrowałem go w swoim pokoju z zapasem jedzenia i najpotrzebniejszych rzeczy na jeden dzień. Pozwalam mu na wyjście do łazienki, ale to tylko po twojej kąpieli.
Uśmiechnęłam się szczerze do mężczyzny ciesząc się jego obecnością. Może dzisiaj uda mi się już go nie okłamywać.
— Czym sobie zasłużył?
— Chyba to nie on przeskrobał.
Stał obok mnie bez tej swojej pewności, a ja pierwszy raz widziałam go w takim wydaniu. Zniknął na chwilę, żeby przynieść jedzenie, którym okazała się chińszczyzna.
— Jesteś na mnie zła? — zapytał gdy grzebałam pałeczkami w pudełku nie mając ochoty na żadne jedzenie, nawet te ulubione.
— Nie, Anthony.
— Miałaś rację, sprawdzałem cię. — Kolejna osoba, która chciała kontrolować moje ruchy. Z tym wyjątkiem, że jego wzrok był dobry. Przecież nie miałam niczego do ukrycia, nie miałam powodu do strachu. Nie byłam wstanie pomyśleć, żeby go karać, pokazać, że ze mną tak się nie robi, bo nie byłam niewinna. — Ciągle dostajesz wiadomości, gdzieś się spieszysz.
Wcześniej miałam pretensje do Elijaha o to, że niczego nie kończył i wszystkie problemy zamiatał pod dywan. Teraz wpadłam we własną pułapkę.
— Czasem nazbiera mi się więcej obowiązków i... czasem jestem trochę zestresowana, przemęczona. Przepraszam.
— Nie, Layla. To ja przepraszam. Mówiłem ci jak zakończyłem poprzedni związek, przez zazdrość i kłamstwa, a teraz robię to samo.
— Nic się nie dzieje, Anthony.
Czułam ból, potworny ból wypowiadając kolejne słowa, kolejne kłamstwa i patrząc w jego oczy pełne skruchy i delikatności. Jak będę mogła prosić go o wybaczenie...
— Ty płaczesz? — zapytał skonsternowany.
— To ze szczęścia. — Bolało gdy ocierałam pojedyncze łezki pogrążona w smutku, ze sztucznym uśmiechem przyszytym do twarzy. — Jedyne czego chcę to, żebyś był blisko mnie. Pamiętasz, co ustaliliśmy na ósmej randce? Szczerość. — Podeszłam do mężczyzny i usiadłam na jego kolanach, nie znając innej ucieczki... — Nie gniewam się. — Rozpięłam guzik przy szyi mężczyzny i zaczęłam znaczyć jego skórę mokrymi pocałunkami. — Choć może powinnam udawać obrażoną, żeby dostać solidne przeprosiny.
Mężczyzna z prędkością światła złapał mnie za pośladki i podniósł się razem ze mną. Doskonale znałam kierunek.
Pocałowałam go namiętnie i zamknęłam mocno oczy, aby nie pokazać jak bardzo chciałam wyznać mu całą prawdę...
Dwie godziny później odpoczywaliśmy nadzy w łóżku pogrążeni we własnych myślach. Leżałam na klatce piersiowej mężczyzny, trzymając się blisko niego, a on zataczał kółka palcem na moich plecach.
CZYTASZ
MATNIA
RomanceKontynuacja "Wołam LARUM". Oboje podjęliśmy decyzję, obie wydawały się nam słuszne, ale tylko twoja dowodziła, że nadal mnie kochałeś. Przychodzi moment, kiedy role się odwracają i codzienność doktor Laili przy boku kochającego mężczyzny, błyskawicz...