Anthony
Gotowy do wyjścia do pracy przemieszczałem się po kuchni jak najciszej, aby nie obudzić ani Layli, ani Thomasa, który spał na kanapie w salonie. Podszedłem do niego zobaczyć czy wszystko było z nim w porządku, a przynajmniej czy jego stan nie pogorszył się od wczoraj. Poprzedniego dnia, gdy zobaczyłem go w progu drzwi, do połowy unieruchomionego przestraszyłem się. Kiedy wracał do miasta wiedziałem, że jedynym powodem tego był jego zły stan zdrowia, lecz pierwszy raz zobaczyłem go tak pokiereszowanego. Na prawym ręku i barku miał gips, druga była jedynie obandażowana, zaś na szyi znajdowały się drobne ranki. Według jego wieczornych tłumaczeń miał także połamanych kilka żeber, na szczęście nogi pozostały w całkowitej sprawności. Tym razem przyjechał na dłużej. Postanowiliśmy, że zostanie z nami dopóki nie wydobrzeje. U ojca, pozbawiony opieki i spokoju nie miał szans na spokojny powrót do sprawności, a hotele nie wchodziły w grę.
Mężczyzna otworzył oczy i gdy zobaczył mnie wiszącego nad nim, uśmiechnął się.
- Jeszcze nie umarłem - próbował być zabawny.
- Tym razem mało brakowało.
Ja nie mogłem brać tego inaczej niż na poważnie.
- To tylko draśnięcie. Wychodziłem z gorszych opresji. - Z tych, przez które nie byłeś w stanie się nawet tu pokazać. - Nie żartuj Rodriguez, mnie nie da się tak łatwo pozbyć.
Gdy tylko próbował się zaśmiać jego twarz pokrył grymas bólu. Połamane żebra.
- Niech to będzie kara.
Uśmiechał się dalej.
- Widziałem wczoraj zapalone świeczki i nakryty stół. Przeszkodziłem wam i teraz się odgrywasz?
- Zdążyliśmy przed twoim przyjściem - rzuciłem zapinając guziki marynarki. - Śpij dalej. Jakbyś czegoś potrzebował to zawołaj Layle, ma dzisiaj późno do pracy. Powiedziałbym, żebyś trzymał ręce przy sobie, ale gdy patrzę na ciebie to chyba nie muszę.
- Spadaj Rodriguez.
Layla
- Wyspałeś się? - zapytałam Thomasa gdy ten powolnym ruchem usiadł na krześle przy blacie kuchennym.
- Tak - odpowiedział zaspanym głosem i przetarł zmęczoną twarz.
- Nie wziąłeś leków przeciwbólowych. - Postawiłam przed nim pojemniczek z silnymi środkami łagodzącymi ból, które posiadałam sama oraz szklankę z wodą. - Jestem lekarzem. Mogłeś się do mnie zwrócić, z pewnością przespał byś chociaż część nocy.
Thomas wziął w ręce szklaną buteleczkę z tabletkami i obracał ją w ręku dla zabawy, zanim wyjął jedną i połknął.
- Która jest godzina?
- Po drugiej. Byłam w aptece i zrealizowałam twoją receptę. Leki położyłam na blacie razem z harmonogramem ich przyjmowania.
- Dziękuję.
- Pewnie jesteś głodny. Odgrzeję ci obiad.
- Wow... Nie wiem które z was zaraziło siebie swoją dokładnością, ale to straszne.
- Połowę życia spędziłeś w wojsku, powinieneś być do tego przyzwyczajony.
- Tam kobiety nie dbają tak o mężczyzn.
Zaśmieliśmy się delikatnie.
- A jak twoje problemy?
- Pamiętasz o takich drobnostkach? - Zestresowałam się, czując, że najbliższe dni w obecności przenikliwego Thomasa nie będą należały do najprostszych.
CZYTASZ
MATNIA
RomanceKontynuacja "Wołam LARUM". Oboje podjęliśmy decyzję, obie wydawały się nam słuszne, ale tylko twoja dowodziła, że nadal mnie kochałeś. Przychodzi moment, kiedy role się odwracają i codzienność doktor Laili przy boku kochającego mężczyzny, błyskawicz...