Johan i Malwina przeprowadzili się do tego domu jesienią. Szukali domu bardzo długo aż w końcu w ogłoszeniu znaleźli dom, który ich zdaniem miał być ich wymarzonym domem z białym płotkiem, w którym spędzą resztę życia.
Takie początkowo mieli nadzieje.
Przeprowadzka nie zajęła im długo. Ich dom był gotowy w ciągu tygodnia.
Dom? Tam gdzie mieszkali nie można było nazwać tego domem. Była to ogromna rezydencja wznosząca się nad morzem. Rezydencja miała 3 piętra i strych, ogromny zarośnięty ogród i malutką kaplicę.
Minął rok od ich pobytu w tym czarującym miejscu. Malwina zdążyła paskudny ogród zamienić w ogród z mnóstwem kwiatów każdego koloru, ale przy wypielaniu grządek znalazła niewielką skrzyneczkę.
- Zobacz co znalazłam - Powiedziała wchodząc podekscytowana do domu.
- Gdzie? - Zdziwił się Johan.
- Koło kapliczki. Piliłam grządki i właśnie to znalazłam w ziemi - Johan przyjrzał się dokładnie znalezisku i stwierdził, że nie ma w małej skrzyneczce kłódki.
- Więc jakoś inaczej należy ją otwierać - Powiedziała Malwina.
- Tylko jak? - Skrzyneczki nie udało się im otworzyć przez następne 2 dni.
Nie chcieli jej zniszczyć gdyż nie wiedzieli co znajduje się w środku, a sama skrzyneczka ozdobiona była szczerym zlotem i zniszczenie jej było by jedynie marnotrawstwem.
Pewnej nocy gdy Johan nadal męczył się nad skrzyneczką usłyszał jakby coś tłukło się w łazience. Wystraszył się nie na żarty. Odłożył skrzynkę i poszedł zobaczyć co takiego dzieje się w łazience obok sypialni. Malwina już smacznie spała dlatego Johan nie chciał jej budzić. ,,Znowu te stukanie" pomyślał wchodząc na palcach do przedpokoju. Coś delikatnie skrobało o ścianę. Johan powoli otworzył drzwi, które delikatnie skrzypnęły. Serce zabiło mu mocniej. Czuł mocne pulsowanie w skroniach. Znowu te cholerne skrobanie. Otworzył w końcu drzwi na oścież i oświecił szybko światło, które oślepiło go. W łazience nie było nikogo, ale jego uwagę przyciągnął napis na zaparowanym lustrze ,,NIE OTWIERAJ SKRZYNKI PANDORY"... Stanął nie widząc co ma robić i mówić. Skrobanie ponownie się rozpoczęło....
- Mówię ci kochanie to były tylko myszy - Powiedziała Malwina stawiając przed Johanem dopiero co zrobiona kawę.
- A ten napis? - Johan nie ustępował.
- To kotku na pewno ktoś chciał nas nastraszyć. Nie ma co się przejmować - Malwina nie miała zamiaru niczym się przejmować.
- Tak? Za chwilę pójdę do tego pokoju nad nami, bo zauważyłam, że nawet przez ten rok nie udało się nam go otworzyć - Johan popijał kawę i przeglądał rachunki, które niedawno przyniósł listonosz.
- Może właściciele nie chcieli go otwierać - Powiedziała Malwina siadając obok męża.
Martwiła się o niego gdyż znalazła go rano śpiącego na ziemi w łazience, a gdy Johan się obudził twierdził, że coś szurało w łazience i napisał ktoś coś na lustrze, ale gdy Malwina tam weszła nic już nie było.
- Teraz my jesteśmy właścicielami i mamy prawo otworzyć ten pokój - Johan położył swoją dłoń na ręce Malwina i pogładził ją delikatnie swoim kciukiem.
- Tylko dziwi mnie jedno... - Zawahała się Malwina - Dlaczego te drzwi są metalowe.
- Uwierz mi. Nie mam zielonego pojęcia. Może poprzedni właściciele chcieli coś tam ukryć? Nie wiem naprawdę nie wiem - Johan dopił kawę i poszedł na górę i stanął przed dziwnymi drzwiami.