W Nowym Jorku mieszkała nastoletnia dziewczyna. Kochała kolor niebieski, od zawsze. Chodziła w rozpuszczonych włosach i była bardzo dziewczęca, również z zachowania. Na imię jej było Grace. Jej chłopakiem był Steven. Bardzo się kochali, pomimo, że często się kłócili. Grace starała się pomagać mu jak tylko mogła, a on jej. Chcieli na zawszę być razem, dążyli do tego. Niestety Steven nie potrafił sobie poradzić z nauką w liceum. Rozpoczął dopiero pierwszą klasę, ale nic nie zapowiadało się dobrze. Problemy pojawiły się głównie przy językach i przedmiotach humanistycznych. Partner Grace zaczął się staczać. Pojawiał się w szkole jeden-dwa dni w tygodniu. Nie potrafił dać sobie pomóc. Zaczął zajmować się swoim komputerem. Poza nim miał jeszcze wiele sprzętów. Noc i dzień spędzał na programowaniu, tworzeniu stron, programów... robił wszystko co zapewniało mu zajęcie w domu.
Grace była dosyć dobrą uczennicą, szybko zdobyła nowych znajomych. Martwiła się o swojego chłopaka, nie widziała go mniejwięcej od trzech tygodni od rozpoczęcia roku szkolnego. Któregoś dnia, po lekcjach udała się do jego szkoły, z nadzieją, że jego "koledzy z klasy" coś jej przekażą.
"To my mamy w klasie Stevena?"
"Już zapomniałem, jak wygląda jego twarz."
"Podobno szósty dzień siedzi w domu."
Po takich słowach zdeterminowana wręcz pobiegła do swojego domu. Natychmiast rzuciła pełen książek plecak na ziemię i próbowała skontaktować się ze Stevenem. Nic. Użyła już chyba każdego komunikatora. Telefonu nie odbierał, na wiadomości nie reagował. "Co mu się mogło stać?" - myślała. Zaczęła płakać. Po kilku minutach... godzinach spędzonych na denerwowaniu się wpadła na pomysł, żeby zadzwonić do jego rodziców. Jak się okazało - oni również próbowali. Pukali do drzwi pokoju, nawet w nie uderzali, krzyczeli. Nie otwierał. Był zamknięty na kilka zamków.
Minęły z 2 tygodnie. Telefon Grace zadzwonił, gdy była w drodze do sklepu.
"Nie mam czasu."
Tak, jak szybko w słuchawce rozbrzmiał się głos chłopaka, tak szybko łudliwe słowa zamieniły się w cisze. Od razu się rozłączył. To złamało serce dziewczyny. Czas zdawał się ją zabijać. Nie miała zbyt silnej psychiki. Codziennie po szkole poddawała się swojej wadzie, której nienawidziła najbardziej. Ulegała rozpaczy zadawając sobie ból na każdy sposób jaki tylko mogła. Próbowała się dusić, głodziła się. Gdy jej rodzina proponowała wizyte u psychologa zaczynały się awantury, krzyczała wtedy głośno. Wpadała w furie, którą tak naprawdę zakrywała swój żal.
Szaleństwo zakończyć się mogło tylko jednym. Grace Parker zakończyła swoje życie w niedzielne popołudnie, poprzez porażenie prądem. O dziwo, nie było to samobójstwo. Dziewczyna udała się pod dom Stevena i usilnie próbowała odciąć zasilanie w jego domu. Skończyło się to śmiertelnym porażeniem prądu. Nastolatek dowiedziawszy się o tym był bardzo smutny, płakał przez wiele dni, godzine w godzine - każdej nocy. Lecz szybko powrócił do uzależnienia. Pomimo iż każdy kolejny dzień zdawał mu się robić coraz bardziej monotonny, uznał, że nie ma po co mu żyć skoro nie ma już "przy nim" Grace. Kontynuował swoją przygodę wśród kodów binarnych i pikseli.
To było w piątkowy wieczór. Jak zwykle wymknął się niezauważony do kuchni, po troche jedzenia. Gdy wrócił zauważył coś nietypowego, bynajmniej ostatnimi czasy. Kable od komputera były prawie, że gorące. Czyżby się przegrzał? Chłopak przesiadł się na laptop, lecz po czasie i on był rozgrzany. Zrobiło się duszno. Jednak on nie mógł siedzieć bezczynnie, bez czegokolwiek do roboty. Postanowił kontynuować "zabawy" na laptopie. Rozległ się charakterystyczny dźwięk przychodzącej wiadomości. Był właśnie aktywny na rzadko używanym portalu społecznościowym, a jednak ktoś napisał. Kto mógł pisać do uzależnionego chłopaka, o którym już każdy zapomniał? Okazało się, że to było "000". Tak, taki nick miała osoba, która wysłała wiadomość (co było dziwne, bo tam nie można było mieć liczb w nazwie), treść przedstawiała się następująco:
"WITAJ, TĘSKNIŁEŚ?"
Żadna osoba nie mogła być przecież tak blisko Stevena, żeby za nią tęsknił.
"Kim jesteś?"
"MYŚLAŁAM, ŻE JESTEM DLA CIEBIE WAŻNA."
"Nie ma już dla mnie nikogo ważnego..."
"A więc tak mówisz..."
Nagle okno czatu się zamknęło, a chłopak poczuł na swoim ramieniu okropnie chłodną dłoń. Odwrócił się, ale niczego za sobą nie zastał. Dotyk i uczucie po części mu towarzyszące jednak skądś znał. Zdziwiony patrzył się na ekran pulpitu. Ten, zmienił się momentalnie na czarny, a potem jeszcze kilka razy zamigotał jakby psująca się żarówka. Nastolatek zaczął zadawać sobie kolejne pytania. Zamknął od razu laptop. Nigdy wcześniej nie działy się takie dziwne rzeczy. Sprawdził kable w swoim pokoju. Wszystko, każde urządzenie było przegrzane. Pozwolił sobie na chwilę odpoczynku. Poszedł spać. Niestety... nie trwało to zbyt długo. Został obudzony dźwiękiem Windowsowego błędu. W sumie to był okropny spam. Nie przestawał, był bardzo głośny. Nawet nie był pewny, czy jego głośniki wydają takie dźwięki. Wszystko ustało, gdy tylko włączył swój komputer. Przez kilka sekund jednak poczuł się jak przed zawałem. Dosłownie w środku, jakby w ekranie stała dziewczyna z niebieskimi pasemkami. Jej skóra była biała, w niektórych miejscach przypalona, czyli czarna. W podobnym stanie były jej ubrania. Krótkie, czarne spodenki, białe skarpetki z trampkami i niebieskobiała koszulka były poprzylane. Nie miała źrenic... ani ust! Teraz Steven przypomniał sobie swoją "byłą" dziewczynę. Nagle samoistnie otworzył się plik tekstowy. Pojawiały się litery, jakby ktoś pisał.
"Czy teraz mnie pamiętasz?"
Postać stojąca na pulpicie obróciła się kilka razy, jakby tańczyła. Nagle niewinny układ taneczny momentalnie się zmienił. Oczy dziewczyny wypadły, po czym skoczyła na Stevena. Spadł z krzesła, pomimo że wszystko działo się na ekranie. Ze strachu zamknął oczy. Gdy je otworzył został już sam plik tekstowy. Usiadł ponownie. Zobaczył kolejną wiadomość po czym rozpoczęła się rozmowa.
"Jestem przecież tą samą Grace! Hm? Czyżbyś się czegoś obawiał?"
"Grace nie żyje. Czymkolwiek jesteś natychmiast przestań ją udawać."
"N1K060 N13 U|)4J3"
"Grace miała usta."
"Teraz jestem w twoim komputerze, mogę wędrować w przewodach elektrycznych. Powiedz mi teraz. Czy komputer może mówić?"
"Nie."
"WYSTARCZYŁO CHWILKĘ POMYŚLEĆ, ALE KIEDY MNIE ZOSTAWIŁEŚ, TAK JAK I WIELE INNYCH OSÓB... WTEDY JUŻ NIE MOGŁEŚ SIĘ ZASTANOWIĆ!?"
Tym razem "000" pokazała się wszędzie. Twarz dziewczyny, poparzona, pozbawiona oczu. Stała nieruchomo. W telefonie, na telewizorze, na laptopie, tablecie, komputerze. Każdy ekran pokazywał jeden obraz. Steven znów upadł na podłoge. Jego przewinienia teraz wróciły. Tak bardzo żałował. Jak mógł coś tak okropnego zrobić swoim bliskim? Jak mógł się po prostu poddać? Grace zaczęła płakać. Tak przynajmniej to wszystko wyglądało. Z jej oczodołów zaczęła płynąć krew. Pomimo że nie miała ust Steven dobrze wiedział, że nadal jest zrozpaczona. Swoimi spalonymi dłońmi panicznie próbowała "powstrzymywać" krwawienie. Nagle rozbrzmiał, ostatni już raz głos dziewczyny.
"Tęskniłam za tobą, ale chcę cię mieć przy sobie."
Z końcem zdania rozpoczął się krzyk. Steven zaczął panicznie płakać. Ostatnim co widział była smutna Grace na ekranie jego telewizora i roztaczający się wszędzie ogień.
Następnego dnia kolega Stevena postanowił spróbować wyciągnąć go z pokoju. Jednak zastał tylko trzy wozy strażackie.