Suicide Sadie

12 0 0
                                    

Pilnuj Sadii."

"Co?"

"Pilnuj Sadii. Nawiedza garaż."


Przyglądałam się twarzy Carol, kobiety, która zajmowała się mną przez ostatni tydzień, czekając na mrugnięcie oka, bądź na poruszenie kącików ust, by ukazać kpiący uśmieszek. Jednak zamiast tego, otrzymałam śmiertelnie poważne spojrzenie. Najwyraźniej mówiła na poważnie.

"Nie wierzę w duchy." powiedziałam.

"Mów co chcesz, ale nie pozwól, by zamknęła za tobą drzwi. Dzieją się tu dziwne rzeczy, nie chcemy tu żadnych głupców." westchnęła, "W sumie nieważne. Po prostu pójdę z tobą. Widać, że nie bierzesz tego na poważnie."

Nieco skonsternowana, ruszyłam za Carol wzdłóź korytarza do "garażu". W rzeczywistości, były tam przetrzymywane materiały biurowe, ale kiedyś był to garaż, więc tak już zostało. Przynajmniej Carol mi tak powiedziała.

Ubiegałam się o wolną pozycję w spółce handlowej, jakiś miesiąc temu. Właśnie po tym czasie straciłam nadzieję, kiedy otrzymałam wiadomość, że H.R departament chce ze mną wywiadu. Nie wiedziałam nic o kosmetykach do pięlęgnacji włosów, które miałam sprzedawać, ale rozpaczliwie poszukiwałam jakiejkolwiek pracy. Jako pierwszą pracę poza colleg'em, podjęłam w sklepie spożywczym, miałam się upewniać, że wszystko zostało zakodowane poprawnie, a gdy sklep potrzebował zrobienia skrótów, musiałam się tam udać jako pierwsza.

Carol była dla mnie bardzo miła od samego początku. Spółka zapewniała jej mieszkanie w starym budynku z wspominanym garażem. Personel tworzyły głównie kobiety, i większość była piękna i elegancka, a gdzie niegdzie przemieszczali się jacyś faceci. Niestety, kiedy się pojawiłem, każdy oprócz Carol, wydawał się w jakiś sposób urażony. Nigdy nie byłam typem dziewczyny martwiącej się o rozkopane włosy, czy o nałożenie szminki na usta. Starałam się dobrze wykonywać swoją pracę, pociągnęłam za swoje upięte w koński ogon włosy, aby w miarę je wyrównać. Jednakże, mój brak tapety na twarzy, albo efekciarskiej ornamentki, bardzo ode mnie odpychał. Carol oczywiście, była wolną duszą, uznawaną także za cos w tylu mojej trenerki, która roby wszystko by podnieść mnie na duchu. Zatrzepotała swoimi rzęsami i pokazała swój niepokój, gdy powiedziałam jej o swoim strachu, odrzuceniu na zawsze.

"nIe myśl zbynio o tych głupiótkich dziewuchach przez minutkę, słońce. Jesteś teraz tutaj z pewnych powodów, a się nie rozdwoisz."

Cóż, ona była przekonana, że mam potencjał, ale nie brała pod uwagę moich wad. Maszerowała w dół długiego holu w swoich wysokich szpilkach, zadziwiająco prosto, nie mogłam nic powiedzieć, ale zauważyłam, że kątem oka na mnie spogląda i potrząsa głową w taki sposób, że zrozumiałam, że coś ją drażni.

"Nie musisz ze mną iść." powiedziałam.

"Nie chcę żeby coś ci się stało." stwierdziła Carol.

Dotarłyśmy do części połączonej z garażem. Na końcu krótkiego korytarza była para ciężkich metalowych drzwi. Kiedy je otwierałam usłyszałam zgrzyt, z ponurym spojrzeniem spoglądałam na cementowe ściany i podłogę. Na drugim końcu pokoju były drzwi, przez które przejeżdżają ciężarówki i auta, wydawało się to zostać porzuconym samemu sobie na stałe. Półki były ustawione w jednej linii wzdłóż ściany, a ja układałam sobie w umyśle, co zostało przechowane, a co zabrane. W tym czasie Carol położyła przy drzwiach coś by je powstrzymało przed zamknięciem.

creepypastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz