Nie wiem jak to zacząć... To co mnie spotkało... Nigdy tego nie zapomnę. Ciągle będę widział tą zamaskowaną postać, z tak czarnymi oczami jak otchłań do której może wkrótce trafisz. Lecz zacznijmy do podstaw. Moje imię brzmi Piotrek. Mieszkam w Koszalinie. Mam 18 lat i niedawno skończyłem liceum. Maturę zdałem na 80%, dobry wynik nie? Z okazji pomyślnego zdania matur wraz z Bartkiem, Grześkiem, Pawłem, Martyną i Julką postanowiliśmy wyjechać do lasu na kemping na 2-3 dni. Oczywiście moi rodzice się zgodzili, zawszę się zgadzali na takie wyjazdy. Na miejsce dostaliśmy się dzięki uprzejmości mamy Bartka, która nas podwiozła. Po rozłożeniu namiotu i wypakowaniu części rzeczy poczułem się dziwnie. Jak by ktoś mnie obserwował. Pierwsza myśl jaka przeszła mi przez głowę mówiła, że dramatyzuję. Kiedy wyszedłem z obozu po to by załatwić potrzebę fizjologiczną (wysikać się), ciągle widziałem ruchy kątem oka. Lecz na serio przestraszyłem się gdy usłyszałem trzask gałązki. Szybko zapiąłem rozporek i obróciłem się. Zobaczyłem jak coś szybko i bezszelestnie się porusza między drzewami. Szybko pobiegłem to sprawdzić. Nic tam nie było, znalazłem jedynie tą złamaną gałązkę i obok niej szyszkę.
- Jakim cudem szyszka mogła złamać gałąź? - pomyślałem. - Nie ważne. Trzeba wracać.
Kiedy wracałem zobaczyłem na drzewie pod którym się załatwiałem jakiś symbol. Wyglądał jak kursor myszki od komputera, lecz był odwrócony i bez tego ogonka. Wyglądał na szybko wyrytego.
- Kurwa! Kto to zrobił?! - wykrzyczałem przestraszony.
Szybko wróciłem do obozu. Przyjaciele od razu zobaczyli że coś jest nie tak. Opowiedziałem im o moim doświadczeniu, nie uwierzyli mi. Chciałem im pokazać lecz śmiali się że to pewnie nic takiego. Woleli gadać o różnych rzeczach. Jak na przykład o wkurzających nauczycielach, lub o nowych samochodach marek Lamborghini, lub Forda. Słuchaliśmy także muzyki i tańczyliśmy. Wieczorem Paweł i Martyna pływali w jeziorze. Ja i reszta siedzieliśmy przy ognisku i opowiadaliśmy dowcipy. Ciągle czułem że ktoś prócz mych przyjaciół mnie obserwuje, lecz tłumiłem to uczucie śmiechem wywołanym kawałami. W nocy ciągle słyszałem czyjeś kroki. Czułem się obserwowany. Lekko odsłoniłem zasłonkę na okienko od namiotu i zobaczyłem jakąś postać. Obserwowała namiot Bartka. Nagle się odwróciła w moją stronę, szybko się położyłem i zacząłem się modlić o to by mnie wtedy nie zobaczył. Praktycznie nie spałem do 3 nad ranem ze strachu.
- Słyszeliście coś w nocy - zapytałem się przyjaciół z zaspanym głosem. Ależ wtedy byłem niewyspany.
- Nie, a co? - odpowiedziała Julka. - Coś się stało?
- Jeśli to kolejne twoje brednie o jakieś postaci to sobie daruj - odpowiedział Paweł.
- Ale ja na prawdę coś słyszałem i widziałem! - wykrzyczałem wściekły.
- Jak już to mogło to być jakieś zwierzę, przecież jesteśmy w lesie - powiedział Grzesiek.
- Jakie, kurwa, zwierzę nosi ubrania i jest dwunożne?! - wykrzyczałem na Grzesia. - To, co widziałem, było człowiekiem.
- Może The Rake? - powiedziała Martyna. Lubiła creepypasty. Lecz ja w creepypasty nie wierzę, lub nie wierzyłem. - Lecz The Rake nie nosi ubrań - dopowiedziała po chwili.
- Czy ty nie ześwirowałeś? Pyta...
- Nie ześwirowałem! - przerwałem Bartkowi. - Niczego nie zmyśliłem!
- Chłopaki! Uspokójcie się. Piotrek, musiało ci się przewidzieć - uspokoiła mnie, trzymając za rękę Julka.
- Może masz rację - odpowiedziałem.
W tym dniu nie było żadnych incydentów. Wieczorem gadaliśmy sobie straszne historie. Oczywiście Martyna opowiadała o tym jak Jeff The Killer, Slenderman i Eyeless Jack zabijają ludzi w lasach, zjadają wnętrzności i "upiększają", jak to określiła Martyna w wypadku Jeffa. Wszystko było pięknie aż do nocy. Tym razem oprócz odgłosów kroków słyszałem rozpruwanie czyjegoś namiotu. Chciałem zareagować, lecz zemdlałem ze strachu. Cały ja. Z przerażeniem odkryliśmy to że ten ktoś porwał Pawła. Martyna była najbardziej przerażona o los Pawła, ponieważ byli parą.