Na zewnątrz. Nie było dobrze wychodzić na zewnątrz.
Jako dziecko, urodzone w ściśle zarządzanym bungalowie na obrzeżach miasta Mosfellsbær na Islandii, dziecko nie miało pojęcia, jak by to było wyjść na zewnątrz. Był raczej samotny, odizolowany i cichy. Dzieci zawsze wychodziły na ulicę, kiedy było jasno i słonecznie, i czasami zastanawiał się, jak by to było wyjść i cieszyć się ciepłem promieni słonecznych na swojej twarzy. W jego domu zawsze panowała cisza, ale nie z zimna. Uspokoił go tylko fakt, że jego dom wydawał się... nienormalny.
Obojgu matce i ojcu nie podobał się pomysł, by ich jedyne dziecko było pod wpływem „brudnego świata", jak by to nazywali. Elska była zbyt uproszczona i łatwo mogła zostać przejęta przez świat zewnętrzny i to, co oferuje. Nie, oni tego nie chcą. Chcieli ją oswoić i stałą ścianę kwiatu, nie rozglądają się i nie znajdują żadnego celu do odkrycia.
Sven i Meriam, jego rodzice, nigdy wcześniej tak naprawdę nie zajmowali stanowiska zastępczego, więc był ich pierwszym dzieckiem... Elską. Jedyną rzeczą, jaką wymyślili, aby utrzymać go pod swoją złotą władzą, było trzymanie go w izolacji i strach przed nierealnym koszmarem na zewnątrz.
„Ludzie są źli, jesteś zbyt otwarty, aby zdać sobie sprawę, że chcą cię skrzywdzić, wykorzystają cię, gdy staniesz się ich łaskawy. Pozostań w środku".
„Elska, chodź tutaj", kobieta, w wieku 38 lat, wezwała Syna, aby raz jeszcze usłyszeć słowa Boga, poprzez dzieło Biblii w jej rękach. Jego ukochana Biblia Zawsze nosił ją w czerwonej okładce, ze złotym krzyżem na przodzie, który wysunąłby palec na szczęście.
Meriam była bogobojną kobietą, która zawsze znajdowała pocieszenie w swojej pracy. Chociaż bała się duchowego bóstwa powyżej, Elska nie. Trudno było w jednego uwierzyć.
Jej Syn zszedł, wciąż spokojny. Chłopiec był cichym chłopcem, z włosami w kolorze rdzawego złota i kosmykami wystającymi pod dziwnymi kątami. Jego skóra była bardzo blada i błyszcząca. Jego oczy nie były, o dziwo, niebieskie. Zamiast tego miały rustykalny szary kolor, jeszcze bardzo ciemny w świetle. Zawsze kazano mu się ubierać porządnie, a przynajmniej w białym kołnierzyku, żeby pokazać jakiś autorytet - o czym zawsze mówił jego ojciec.
„Elsko, pamiętasz słowa Boga?" Zapytała go, gdy oboje siedzieli razem na kanapie.
Chłopak szczerze potrząsnął głową, niezbyt zainteresowany dowiedzeniem się czegoś więcej o świętej postaci. „Mamo, czy możemy dziś zrobić coś innego?" Zastanawiał się niewinnie. „Chcę tylko pomóc w odrabianiu prac domowych".
- Nie, dopóki nie powiesz mi, czego Bóg go uczy. Głos mamy lekko podniósł się, brzmiał zbyt oddany. Elska zmarszczyła brwi, z takim samym znużeniem ogarniającym go. - A teraz pamiętasz? Chciała wiedzieć.
"... Nie." Elska odpowiedziała szczerze, trochę zrzędliwie. „Boga to nie obchodzi, prawda?"
Zanim jego matka zdążyła się ripostować i bić, ojciec przyszedł za niego odpowiedzieć. „Nie ma czegoś takiego jak pamiętanie czegoś takiego". Powiedział z niedowierzaniem, szarpiąc płaszcz. Elska zobaczyła ojca i poszła do niego zamiast go przytulić. Ale Ojciec przytrzymał go z ręką na jego mniejszej piersi. "Nic z tego." Ostrzegł, a Elska opuściła ręce z ciężkim sercem. "Czy jesteś gotowy do szkoły?"
- Tak - zgodziła się Elska, chwytając torbę z boku kanapy.
Obaj wyszli.
Elska była dzieckiem i też nie milczała w szkole, bojąc się wszystkiego, co ma związek z komunikacją. Nie bardzo wiedział, co powiedzieć, ponieważ uczniowie mogliby normalnie wchodzić w interakcje i bawić się z twarzami pełnymi życia. Chciał myśleć o graniu, ale przez większość czasu łapał się na tym, że odsuwał się od witającego ich tłumu i wracał do jedynej rzeczy, jaką znał - izolowania się i zadumy.