Od dziecka cierpiałem na dziwną dolegliwość. Tak to można nazwać. Odkąd pamiętam, czyli od piątego roku życia przynajmniej dwa razy w tygodniu strasznie bolała mnie szyja po śnie. Rodzice, lekarze i cała reszta otoczenia mówili że to dlatego że w złej pozycji zasypiam lub śpię. Że ją podczas snu nadwyrężam.
Jezu, ile bym dał żeby to była prawda. Chyba wszystko co jest możliwe. To nie jest wina mojej złej pozycji podczas snu że ta szyja mnie boli. Szyja mnie boli przez to COŚ. Nie wiem jak to nazwać więc nazwałem go COŚ.
COŚ odkryłem podczas pewnej nocy. Naprzeciwko mojego łóżka jest kanapa. Jak byłem półświadomy, obudzony ze snu wyskoczyłem z łóżka i wskoczyłem na kanapę. Połowa kanapy była zimna, druga połowa natomiast nagrzana jakby ktoś na niej siedział.
Jako że czytuje creepypasty i horrory od dziecka oraz dodatkowo wierzę w rzeczy paranormalne dość szybko przestraszyłem się.
Postanowiłem to sprawdzić na własną rękę. W dość gówniarski sposób. W całym pokoju rozwiesiłem nitki. Słowo daję. Możecie się śmiać ale wszędzie wisiały nitki. Z jednego końca na drugi. Z drugiego na trzeci. Wszędzie. Poziomo. Pionowo. Na wznak. Moja mama jest krawcową więc nici miałem pełno. W każdym razie efekt był że nie dało rady. Trzeba by było porwać jedną z nich. A wtedy nastąpiłaby reakcja która by mnie obudziła. Przerwana nitka zwalniałaby mechanizm półki nad moją głową, w efekcie czego szklanka zimnej wody lądowałaby na mojej twarzy
Jak możecie się domyślać zadziałało. Odkryłem to COŚ u siebie w pokoju. Co gorsza to COŚ wiedząc o tym że ja wiem że istnieje przestało się ukrywać.
Widok nie był przyjemny ale wyobraźcie sobie istotę humanoidalną z dużym zakrzywionym dziobem, wielkimi czarnymi oczami. Z czarnymi, przypominającymi uschnięte gałęzie rękoma i nogami. Z tułowiem posiadającym kilka dziur z czego widziałem jak z dwóch z nich wychodzą pająki. I penisem między nogami. Penisem grubszym niż te nogi, zwisającym aż po kolana. Macie? No to dodajcie to tego jeszcze smród zgniłych jajek i błysk głodu w jego oczach.
Jak to zobaczyłem to zacząłem wrzeszczeć. On zniknął. Do pokoju wbiegli moi rodzice zbudzeni krzykiem. Znaczy się chcieli wbiec ale te pieprzone nitki ich zatrzymały.
Niestety nie chcieli potem słuchać co do nich mówię. Dostałem szlaban na miesiąc i musiałem matce odkupić te pierdolone nitki. Przez dwa dni nie spałem, drżąc ze strachu przed tym CZYMŚ co siedziało na mojej kanapie naprzeciwko mojego łóżka.
Nie odzywało się. Nie reagowało. Gdy tylko próbowałem podejść ono zaraz znikało. Gdy próbowałem je nagrać znikało. Zrobić zdjęcie? Znikało. Zostawić włączoną kamerkę w laptopie i nagrać? Znikało.Ba. COŚ potrafiło wyłączyć mi laptopa. Nikt mi nie wierzył. Nikt mi nie chciał pomóc. Byłem sam w swoim problemie. Sam.
W końcu po dwóch dniach padłem. Zasnąłem. Rano gdy się obudziłem strasznie bolała mnie szyja a to COŚ uśmiechało się zadowolone.
Gdy wychodziłem, postanowiłem że skoro nie mogę tego CZEGOŚ przegnać to spróbuje je zabić. Od ojca pożyczyłem spluwę. Nie pojawiło się do czasu jak ojciec znalazł spluwę pod moim łóżkiem i tak bardzo złoił dupę że przez trzy dni siedzieć nie mogłem.
Wysłali mnie do psychologa. Psychiatry. Psychoanalityka. Nic. Uznali że to moje nastoletnia próba zwrócenia na siebie uwagi rodziców. Olali. Ja pierdole...
A to COŚ dalej siedziało na mojej kanapie i się uśmiechało. I tak przez dwa tygodnie.
Po dwóch tygodniach gdy przyzwyczaiłem się wystarczająco do tego CZEGOŚ by móc zasnąć chociaż na piętnaście minut, podeszło to do mnie i powiedziało. Powiedziało wiele strasznych rzeczy. Powiedziało że mnie lubi. Że mnie nigdy nie puści. Że mam bardzo ciasną dupę i lubi ją rżnąć swoim kutasem. Że to dlatego mnie szyja boli. Bo czasami za mocno mnie przyciśnie do poduszki. Że czasami współczuje mi i zamiast mnie rżnąć w dupę rżnie mnie w moje usta. Że okazuje tym łaskę. Że powinienem czuć się zaszczycony że jego plemniki mogą bytować w mojej dupie i gardle.
Próbowałem wszystkiego by się tego pozbyć. Strażacy byli u mnie w domu, gasić mój pokój cztery razem. To nadal było. Próbowałem skończyć ze sobą. Po trzeciej próbie samobójczej wylądowałem w szpitalu psychiatrycznym. Nawet tam co noc przychodził do mnie i mnie gwałciło. W nagrodę że jako jeden z tysiąca ludzi z którymi tak się zabawia odkryłem jego egzystencje pozwala mi być w pełni świadomym tego co się dzieje podczas każdej nocy.
Nie dość że gwałciło mnie gdy byłem tego nieświadomy i utrzymywało mnie w tej nieświadomości podczas gwałtu, tak teraz potrafiło przyjść, siłą odwrócić na brzuch i zacząć rżnąć albo obudzić w środku nocy. I to wszystko w pełni świadome. Płakałem. Wrzeszczałem.
Gdy przybiegali lekarze, pielęgniarki lub personel zostawali tylko mnie leżącego na brzuchu z opuszczonymi spodniami. To COŚ znikało
Wiem że już nigdy nie wypuszczą mnie ze szpitala...
Ale ostatnio opuściło mnie. Nie nawiedza mnie. Właśnie mijają trzy tygodnie kiedy ostatnio to tu było. Trzy tygodnie od kiedy mój młodszy brat Tomek skończył pięć latek....