II

467 37 5
                                    

Vi

Cholerna strażniczka... Dlaczego się zawahałam? A jeśli zdołała mnie zobaczyć? Nie chce narażać innych! - Cholera. - Uderzyłam w najbliższą ścianę, próbując się uspokoić. Udałam się we wcześniej umówione z Mylo miejsce, aby się przegrupować i wrócić do kryjówki. Te szmaragdowe tęczówki.. Stop, przestań o niej myśleć. Po krótkiej chwili udało mi się namierzyć Mylo oraz resztę, z Powder na czele. Nagle poczułam tępy ból i zrobiło mi się ciemno przed oczami. - Kogo my tu mamy? - Usłyszałam zniekształcony głos, lecz już wiedziałam do kogo należał. Przywódca wrogiego gangu już od dawna działał mi na nerwy, lecz tym razem miarka się przebrała. - Uciekaj póki jeszcze możesz. - Udało mi się odzyskać ostrość widzenia, po czym przyjęłam pozycję gotowości do ataku, pomimo że nie byłam w pełni sił. - Oddajcie nam to co zwinęliście, a nie będzie tutaj żadnego problemu. - rzucił średniego wzrostu blondyn. - Po moim trupie. - Odwarknęłam, wymierzając pierwszy cios w podbródek chłopaka. - Uciekajcie, ja się nimi zajmę. - Krzyknęłam do przyjaciół, dając im jasny sygnał że mają uciekać. - Ale.. - zaczęła Powder. - To rozkaz. - Dodałam pewniej, kierując groźne spojrzenie w stronę siostry. Po tym wszyscy sprawnie się zwinęli, a ja zostałam sama z trójką agresorów. Wycofałam się, po czym ruszyłam z impetem na średnio skoncentrowanego przeciwnika. Padł po trzech uderzeniach. - No to zostało jeszcze dwóch. - Powiedziałam na głos, mając nadzieję, że ich to zniechęci, mając wrażenie, że jestem obserwowana. - Chyba śnisz różowa. - Odwarknął lider grupy, szarżując na mnie. Nie zdołałam wykonać uniku przez co dostałam w żebra, boleśnie odbijając się od ściany. Już miałam przyjąć następny cios, kiedy to rozległ się dźwięk wystrzału. Rozproszyło to moich przeciwników i dało mi szanse na ucieczkę z tej niesprzyjającej sytuacji. Obejrzałam się jeszcze przez ramię i o mało się nie przewróciłam, dostrzegając tę dziewczynę. Na moje szczęście bardziej zainteresowała się tymi trzema, niż mną. Ocknęłam się i ruszyłam przed siebie. Posiniaczona, ale cała. To było już prawie, moje motto. Wolałam narazić siebie, niż ryzykować że Mylo czy Powder będą w niebezpieczeństwie. To jest nasza szara rzeczywistość, ucieczka przed mocniejszymi, niebezpiecznymi przeciwnikami. Ten wystrzał mnie dzisiaj uratował, całe szczęście, że dzisiaj straż odpuściła sobie bieganie za mną. Ból przysparzał mi coraz większy dyskomfort, lecz udało mi się dotrzeć do naszej kryjówki. 

Vi udało się dotrzeć w bezpieczne miejsce, gdzie w końcu po całym dniu uciekania mogła choć trochę odpocząć. Udała się do piwnicy, dobrze w tej okolicy znanego baru, po czym poprosiła o drinka. - To co zwykle? - Zapytał chłopak, który dzisiaj stał za barem. - Daj coś mocniejszego. - Odparła, po czym opadła zmęczona na pobliską kanapę. Wódka z lodem, została podana Vi, a ona niewiele myśląc wypiła wszystko duszkiem. - Cholera. - Wyrwało jej się, nim zdążyła ugryźć się w język, a kilka ciekawskich spojrzeń poleciało w jej stronę. - Nie za młoda jesteś, na taki alkohol? - Usłyszała głos swojego przyjaciela i zarazem mentora. - Oj już przestań Vander. - Zaczęła, po czym poprosiła o jeszcze jedną szklankę. - Kogo tutaj obchodzi mój wiek? - Zapytała ironicznie. - Coś się stało? - Usłyszała odrobinę zmartwiony głos starszego. - Nic takiego, natrafiłam na pewną strażniczkę i nie mogę jej wyrzucić z głowy . - Odparła nim zdążyła zastanowić się nad tym co mówi. - Znaczy się, eeee.. - Zaczęła, szukając wyjścia z tej niekomfortowej sytuacji. - Nie musisz się tłumaczyć Vi, tylko uważaj żeby ta strażniczka nie namieszała Ci w głowie za bardzo. - To nie tak. - Chciała się wytłumaczyć, że nie o to jej chodziło lecz nie zmienia to faktu, że owa strażniczka zawróciła jej w głowie. Dziewczyna wypiła kolejną szklankę z wódką, po czym chwiejnym krokiem skierowała się na poziom niżej, by porozmawiać z przyjaciółmi. 

Cat

- Pozwólcie, że wytłumaczę cel naszej akcji. - Zaczęła, spoglądając na zebranych w pomieszczeniu strażników. - Nie mamy zachowywać się agresywnie, macie mnie tylko mieć na oku, ja za to spróbuje uwieść jedną z ważniejszych osób w Zaun, co pomoże nam zdobyć niezbędne informacje. Lider i zarazem opiekun większości przedsięwzięć, to Vander.  - Dodała. - Jak ty sobie to wyobrażasz? - Rzucił ktoś z tyłu. - Znam jedno miejsce, od którego powinnam rozpocząć poszukiwania tej właśnie osoby. - Spojrzała nerwowo na innych. - Oczywiście nie pójdę tam nieuzbrojona. - Caytlin, wskazała jeden konkretny budynek na mapie. - The Last Drop, tam zacznę, ponieważ to jego bar i zakładam że on tam będzie. - Cień uśmiechu pojawił się na jej twarzy. - Oszalałaś, chcesz się tam wpakować w samo serce Zaun? - Monah zaprotestował, widząc ciemną stronę tego planu. - Spokojnie, dam sobie radę. - Odparła, kierując na niego zdesperowane spojrzenie, które miało mu uświadomić jak bardzo jej na tym zależy. - Tak więc, macie wypytywać mieszkańców o grupę, która w ostatnim czasie się wzbogaciła. - Dodała, tłumacząc szczegóły jej planu. 

- Piwo poproszę. - Rzuciłam pośpiesznie, siadając przy barze starając się ogarnąć wzrokiem całe pomieszczenie. - Czy to oby na pewno miejsce dla Ciebie panienko? - Usłyszałam od barmana, który od razu zaczął spoglądać na mnie z ciekawością. Chwyciłam za kufel, chcąc pokazać, że wcale się nie wyróżniam, lecz na to było niestety za późno. Byłam ubrana raczej zwyczajnie, musiałam zrezygnować z munduru, więc postawiłam na czerń. Oprócz tego, częścią mojego ubioru była czarna skórzana kurtka z kapturem, a na plecach nosiłam swój niezawodny karabin wyborowy. - Co Cię tutaj sprowadza? - Zagaił mężczyzna za barem. - Mam interes do Vandera. - Zaczęłam, lecz widząc minę barmana, nie powiedziałam już ani słowa. Nagle w lokalu zapanowała cisza. Mohan, który czaił się gdzieś z tyłu rzucił mi tylko szybkie spojrzenie. - A jakiego interesu szuka strażniczka u Vandera. - Usłyszałam szept zaraz koło mojego ucha, aż dostałam dreszczy. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam ją, Mocno różowe włosy, które wyróżniały się intensywnością i te głęboko niebieskie oczy. - Podaj mi to co zwykle. - Nieznajoma rzuciła w stronę baru. - A ty ze mną. - Dodała po czym poczułam szarpnięcie za rękę. Kątem oka dostrzegłam że mój towarzysz poruszył się niespokojnie, lecz dałam mu znać by siedział spokojnie. Wstałam i bez słowa podążyłam za dziewczyną. Była niezwykle dobrze zbudowana, miała na pięściach oraz przedramionach widocznie zużyte już bandaże. - Skąd wiedziałaś? - Zapytałam cicho, jak tylko drzwi za nami się zamknęły. Weszłyśmy do piwnicy, gdzie jak sądzę znajdował się bar dla tych bardziej wtajemniczonych. - Słońce. - Zaczęła. - Myślałaś, że jak zdejmiesz mundur, to nikt Cię tutaj nie rozpozna? - rzuciła śmiejąc się pod nosem. - A teraz gadaj, czego chcesz od Vandera. - Powiedziała, spoglądając na mnie groźnie. 

W tym samym czasie do lokalu przybyła grupa z wrogiego gangu, który został ostatnio upokorzony przez samą Vi. Średniego wzrostu blondyn zwrócił się do barmana z nożem. - Dawaj mi ją tu, wiem że tutaj jest! - Warknął w stronę mężczyzny, licząc na to że go przestraszy. Ten wiedząc, co ma zrobić w pierwszej kolejności postawił przez agresorem szklankę z alkoholem. - Proszę usiąść i się napić, a nie wymachiwać mi tym nożem przed oczami. - Odparł jakby od niechcenia barman. W tym samym czasie odnalazł znajdujący się tuż pod barem przycisk i tym samym dał znać osobom znajdującym się niżej, że wyżej pojawił się problem. 

- Powiedziałam gadaj! - Krzyknęła zdenerwowana Vi. - Muszę rozmawiać z nim osobiście. - Cat, dalej brnęła w swoim przekonaniu, że nie będzie rozmawiać z nikim innym jak z samym liderem. Vi pchnęła ciemnowłosą na ścianę, co zwróciło uwagę wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu osób. Niewiele sobie  tego robiąc, nachyliła się niebezpiecznie blisko nad strażniczką, którą doskonale pamiętała, gdyż ta przewijała się przez jej myśli przez kilka ostatnich dni. Vi znalazła się niebezpiecznie blisko twarzy, widocznie przestraszonej dziewczyny i w tym samym czasie duża lampa, znajdująca się na środku pomieszczenia zaczęła migać. - Cholera, że też teraz muszą mi przerywać. - Warknęła zirytowana Vi, po czym skierowała się w stronę wyjścia. - Ani się waż, stąd ruszać. - Dodała, wychodząc.  

Next. 

MY PArADiSeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz