Vi
- Do niczego się nie zobowiązałam, nie muszę się przed Tobą spowiadać Strażniczko! - Odepchnęłam ją, przez co lekko odbiła się od ściany, zmierzyłam ją jeszcze spojrzeniem, po czym skierowałam się w stronę wyjścia.
- Vi! Poczekaj, porozmawiajmy. - Dziewczyna złapała mnie za rękę.
- Na ten moment, nie mamy o czym rozmawiać Kiramman. - Odpowiedziałam strącając jej dłoń z mojej.
- Cholera jasna!- Usłyszałam jeszcze, nim weszłam po schodach.
Byłam wściekła i na dodatek czułam ten cholerny zawód. Dlaczego nie mogła mi ten jeden raz zaufać. To nie pierwszy raz kiedy, ktoś celował do mnie z broni, jednakże tym razem niesamowicie mnie to zabolało.
Po kilku minutach byłam już na górze, dostrzegłam Vandera i pozostałych więc skierowałam się w ich kierunku by wrócić razem z nimi i posprzątać ten bajzel w barze.
- Chodźmy do domu. - Wymusiłam uśmiech.
- Wracasz z nami? - Zapytał dość zaskoczony Maylo.
- Muszę załatwić jeszcze kilka rzeczy. - Powiedziałam wymijająco, nie chcąc poruszać tematu pewnej Strażniczki u której przebywałam ostatnie kilka dni.
O nic więcej nie pytając, przyjaciele ruszyli razem ze mną w kierunku baru. Nim dotarliśmy na miejsce, postanowiliśmy zaopatrzyć się po drodze w całkiem mocny alkohol, który pozwoli nam cieszyć się z reszty wieczoru. Po przekroczeniu progu lokalu, natychmiast udałam się do pomieszczenia, w którym zostawiłam niezbyt szczęśliwą Powder.
- Powder, jesteś? - Uchyliłam lekko drzwi.
- Nie chce z Tobą rozmawiać Vi. - Rzuciła w moją stronę poduszką lecz na szczęście zdołałam zasłonić się drzwiami.
- Wszystko poszło zgodnie z planem, a nawet mam dla Ciebie twój ulubiony sok pomarańczowy. - Dodałam, mając nadzieje iż odkupi to moje winy.
- Oni wrócili z Tobą? - Zapytała, ignorując moje starania.
- Są na górze. - Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
Powder wstała i bez słowa wyminęła mnie, aby opuścić pomieszczenie w którym aktualnie się znajdowałyśmy.
Spojrzałam na mój stary przyrząd do ćwiczeń, czując narastającą frustrację spowodowaną wydarzeniami dnia dzisiejszego, poczułam nagłą potrzebę uderzenia w coś.
Mój trening, a raczej naparzanie w worek treningowy trwał jakieś 20 minut, bo w końcu zabrakło mi już siły by uderzać w ten przeklęty worek, który aktualnie przybrał postać Cat. Wyczerpana, lecz odrobinę spokojniejsza również udałam się na górę, aby dołączyć do reszty.
Wbrew moim obliczeniom, nie minęło 20 minut, a bliżej godziny więc lokal został już doprowadzony przez chłopaków do porządku.
- To co zwykle? - Chłopak stojący za barem spojrzał w moją stronę, a ja tylko skinęłam głową i zajęłam miejsce obok Maylo sączącego swoje piwo.
- W końcu postanowiłaś do nas dołączyć? - Zapytał zaskoczony moją obecnością Maylo.
- Trochę straciłam poczucie czasu, przepraszam. - Spuściłam wzrok.
CZYTASZ
MY PArADiSe
FanfictionMój świat się zawalił, moje życie pogrążyło się w ciemności z której samodzielnie nie mogłabym się wydostać. Na drodze nienawiści i nieufności do każdego napotkanego stworzenia natknęłam się na mój mały cud, który zapalił tę od dawna nieaktywną iski...