XVIII

377 39 7
                                    

Vi 

- Do niczego się nie zobowiązałam, nie muszę się przed Tobą spowiadać Strażniczko! - Odepchnęłam ją, przez co lekko odbiła się od ściany, zmierzyłam ją jeszcze spojrzeniem, po czym skierowałam się w stronę wyjścia. 

- Vi! Poczekaj, porozmawiajmy. - Dziewczyna złapała mnie za rękę. 

- Na ten moment, nie mamy o czym rozmawiać Kiramman. - Odpowiedziałam strącając jej dłoń z mojej. 

- Cholera jasna!- Usłyszałam jeszcze, nim weszłam po schodach. 

Byłam wściekła i  na dodatek czułam ten cholerny zawód. Dlaczego nie mogła mi ten jeden raz zaufać. To nie pierwszy raz kiedy, ktoś celował do mnie z broni, jednakże tym razem niesamowicie mnie to zabolało. 

Po kilku minutach byłam już na górze, dostrzegłam Vandera i pozostałych więc skierowałam się w ich kierunku by wrócić razem z nimi i posprzątać ten bajzel w barze. 

- Chodźmy do domu. - Wymusiłam uśmiech. 

- Wracasz z nami? - Zapytał dość zaskoczony Maylo. 

- Muszę załatwić jeszcze kilka rzeczy.  - Powiedziałam wymijająco, nie chcąc poruszać tematu pewnej Strażniczki u której przebywałam ostatnie kilka dni. 

O nic więcej nie pytając, przyjaciele ruszyli razem ze mną w kierunku baru. Nim dotarliśmy na miejsce, postanowiliśmy zaopatrzyć się po drodze w całkiem mocny alkohol, który pozwoli nam cieszyć się z reszty wieczoru. Po przekroczeniu progu lokalu, natychmiast udałam się do pomieszczenia, w którym zostawiłam niezbyt szczęśliwą Powder. 

- Powder, jesteś? - Uchyliłam lekko drzwi. 

- Nie chce z Tobą rozmawiać Vi. - Rzuciła w moją stronę poduszką lecz na szczęście zdołałam zasłonić się drzwiami. 

- Wszystko poszło zgodnie z planem, a nawet mam dla Ciebie twój ulubiony sok pomarańczowy. - Dodałam, mając nadzieje iż odkupi to moje winy. 

- Oni wrócili z Tobą? - Zapytała, ignorując moje starania. 

- Są na górze. - Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. 

Powder wstała i bez słowa wyminęła mnie, aby opuścić pomieszczenie w którym aktualnie się znajdowałyśmy. 

Spojrzałam na mój stary przyrząd do ćwiczeń, czując narastającą frustrację spowodowaną wydarzeniami dnia dzisiejszego, poczułam nagłą potrzebę uderzenia w coś. 

Mój trening, a raczej naparzanie w worek treningowy trwał jakieś 20 minut, bo w końcu zabrakło mi już siły by uderzać w ten przeklęty worek, który aktualnie przybrał postać Cat. Wyczerpana, lecz odrobinę spokojniejsza również udałam się na górę, aby dołączyć do reszty.  

Wbrew moim obliczeniom, nie minęło 20 minut, a bliżej godziny więc lokal został już doprowadzony przez chłopaków do porządku. 

- To co zwykle? - Chłopak stojący za barem spojrzał w moją stronę, a ja tylko skinęłam głową i zajęłam miejsce obok Maylo sączącego swoje piwo. 

- W końcu postanowiłaś do nas dołączyć? - Zapytał zaskoczony moją obecnością Maylo. 

- Trochę straciłam poczucie czasu, przepraszam. - Spuściłam wzrok. 

MY PArADiSeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz