Vi
Obudziłam się zaskakująco wcześnie, biorąc pod uwagę że położyłyśmy się bardzo późno poprzedniego wieczoru. Wiedziałam, że muszę skontaktować się jakoś z Vanderem i dopytać jak aktualnie wygląda sytuacja. Z tyłu głowy jednak szumiały mi słowa Cat, o tym żeby przez jakiś czas się po prostu nie wychylać. Spojrzałam na śpiącą dziewczynę, po czym wstałam i skierowałam się w stronę łazienki.
Po szybkim, dość zimnym prysznicu złapałam za kartkę i długopis, aby Caitlyn się o mnie nie martwiła. "Wrócę wieczorem, całusy". Położyłam karteczkę na biurku obok łóżka. Schyliłam się jeszcze, lekko muskając policzek Cat, po czym użyłam drzwi balkonowych i opuściłam mieszkanie.
Kilka minut po moim wyjściu napotkałam pierwszy patrol, o dziwo znajdował się on dość blisko apartamentu Cat. Wyminęłam ich, kierując się w stronę tajnego przejścia prowadzącego do dolnego miasta. Ścieszka była niesamowicie zagracona, tak że ledwo udawało mi się przejść. Wychyliłam się, przeciskając się przez ostatnią przeszkodę i nagle zostałam pociągnięta do przodu.
- O proszę, kogo my tu mamy? - Usłyszałam złośliwy głos, który wydawał się dziwnie znajomy.
- Czego?! - Odwarknęłam, podnosząc wzrok na agresora.
- Jesteś taką gwiazdą, że więcej zapłacą mi strażnicy niż Silco. - Odpowiedział stojący przede mną blondwłosy chłopak, któremu ostatnio sprzedałam lekcję wychowania.
- Odejdź bo pożałujesz. - Spojrzałam na niego gniewnie, równocześnie stając na równe nogi.
- Już uciekam. - Rzucił z przekąsem, po czym ruszył w moją stronę.
- Żeby nie było, że nie ostrzegałam. - Odpowiedziałam, unikając ciosu skierowanego w moją głowę.
Rozejrzałam się badając teren, aby wykorzystać go jak najlepiej by przeciwdziałać blonadasowi. Wyprowadziłam cios tuż obok jego słabego punktu, chłopak zasłonił się, mimo to trafiłam w udo. Ciężki cios spowodował szok z jego strony.
- Już zapomniałeś jak boli? - Tym razem ja rzuciłam z przekąsem, wspominając naszą ostatnią potyczkę.
- Zaraz Ci przypomnę medno. - Odpowiedział trafiając mnie kopniakiem w okolice piszczela.
Spojrzałam za niego, znajdowała się tam jakaś stara poduszka. Zrobiłam unik, przetaczając się za plecy blondyna. Chwyciłam poduszkę i wzięłam mocny zamach. Pierwsze uderzenie było zmyłką, przez co agresor wychylił się w pożądanym przeze mnie kierunku, gdzie jego twarz spotkała się właśnie z tą starą poduszką. Chłopak na chwilę stracił orientacje, dzięki czemu mogłam wyprowadzić atak nokautujący, prosto w nos. Blondyn upadł głośno przeklinając.
- Potrzebujesz dokładki? - Skierowałam się w kierunku wyjścia.
- Ugggg. - Przewrócił się na drugi bok i prawdopodobnie stracił przytomność.
Nie minęło 5 minut, a byłam już po drugiej stronie Zaun. Cel mojej podróży to z pewnością nie powinien być bar Vandera, jednakże nie miałam wyboru jeśli chciałam się z nim skontaktować i poszukać rozwiązania tej beznadziejnej sytuacji.
Pod barem było zaskakująco spokojnie, w środku znajdowało się również mniej ludzi niż zazwyczaj. Coś jest nie tak. Narzuciłam kaptur na głowę, aby pozostać w ukryciu. Udało mi się przemknąć pod biuro Vandera nie wzbudzając zbyt wielu podejrzeń. Nasłuchiwałam, czy starszy jest sam, aby wejść bez zapowiadania się. W środku było również dziwnie cicho. Weszłam do środka, lecz niestety nigdzie nie dostrzegłam Vandera. Podeszłam do biurka szukając tam wskazówek co do miejsca pobytu mojego starego druha. To co zobaczyłam na samym biurku zmroziło mi krew w żyłach. Część biurka oraz całe krzesło pokryte było wyschniętą krwią. Niewiele myśląc zaczęłam dobierać się do skrytki znajdującej się w podłodze. Ręce odmawiały mi posłuszeństwa, trzęsąc się jak szalone. Po kilku próbach dostałam się do skrytki oraz znajdującej się tam kartki.
"Silco.... Nie szukaj mnie.... Uciekaj" - Wiadomość jasno dała mi do zrozumienia, gdzie znajduje się aktualnie Vander. Niewiele myśląc udałam się do mojego pokoju, aby sprawdzić co z pozostałymi. Tym razem zapukałam w taki sposób, by tylko moi przyjaciele byli w stanie rozpoznać moją osobę po drugiej stronie tych drzwi. Usłyszałam ciche kroki po drugiej stronie. Drzwi otworzyły się, a moim oczom ukazała się Powder.
- Jesteś cała. - Z ulgą przytuliłam siostrę.
- Vi, Vander jest w niebezpieczeństwie. - Powiedziała ledwo wstrzymując łzy.
- Spokojnie, odzyskamy go. - Odpowiedziałam głaszcząc ją po włosach.
Ona tylko mocniej się we mnie wtuliła, ja natomiast rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Będę potrzebowała Cleggora i Maylo, są cali? - Zapytałam wciąż ściskając młodszą.
- Za chwilę powinni wrócić, poszli na patrol i po coś do jedzenia. - Odpowiedziała odsuwając się lekko.
- To poczekamy tu na nich. - Rzuciłam, kierując się w stronę starego bujanego fotela.
Cat
Obudziły mnie promienie słońca, które dzisiaj zaskakująco mnie irytowały. Moja ręka automatycznie powędrowała na drugą stronę łóżka, które okazało się zimne i puste. Ledwo przytomna, wstałam na równe nogi, aby sprawdzić łazienkę, która była pierwszym miejscem, które przyszło mi do głowy.
- Vi? - Rzuciłam dość głośno, lecz jedyne co dostałam w odpowiedzi to głuche echo.
Wróciłam do sypialni, aby sprawdzić czy różowowłosa nie zostawiła mi czasem żadnej wiadomości. Całe szczęście na biurku znalazłam małą karteczkę, "Wrócę wieczorem, całusy".
- Cholera jasna, Vi. - Złapałam się za głowę, zastanawiając się co dziewczyna sobie myśli.
Moje rozmyślania przerwało jednak donośne pukanie do drzwi. Zarzuciłam na siebie lekki szlafrok, po czym udałam się w kierunku drzwi wejściowych.
- Caitlyn Kiramman, proszę otwierać! - Z za drzwi usłyszałam głos Graysona.
Co jest?
Niewiele myśląc otworzyłam drzwi, stając przed nimi w samym szlafroku, który jak sobie uświadomiłam po fakcie nie zasłaniał tych cholernych śladów pozostawionych przez przeklętą Vi.
- Dzień dobry. - Spojrzałam na nich pytająco.
- Witaj Caitlyn. - Odparł Greyson, ze spojrzeniem wbitym w ziemie.
- W czym mogę pomóc? - Zapytałam, zasłaniając się trochę drzwiami.
- Poszukiwana dziewczyna z dolnego miasta, ta za którą wydany jest list gończy, podobno była widziana w tej okolicy, dlatego też na prośbę Pana Jayce'a ruszyłem to sprawdzić osobiście.
- Nikogo takiego nie widziałam, a już w szczególności tej dziewczyny. - Powiedziałam pewnie, patrząc szeryfowi w oczy.
- Dobrze, w takim razie przepraszam najmocniej za najście. - Odpowiedział zmieszany, z zamiarem odejścia.
- A i jeszcze jedno, szeryfie. - Zaczęłam.
- Z Panem Jayce'm nic mnie nie łączy, więc na przyszłość proszę ignorować jego prośby związane z moją osoba, gdyż średnio poradził sobie z naszym zerwaniem. - Dodałam, uśmiechając się do niego sztucznie.
- Ależ oczywiście Kiramman, nie wiedziałem że tak to wygląda. - Odpowiedział i w pospiechu odszedł.
Cholerny dupek.
;)
Za ewentualne błędy przepraszam, ale nie miałam czasu go sprawdzić :/
CZYTASZ
MY PArADiSe
FanfictionMój świat się zawalił, moje życie pogrążyło się w ciemności z której samodzielnie nie mogłabym się wydostać. Na drodze nienawiści i nieufności do każdego napotkanego stworzenia natknęłam się na mój mały cud, który zapalił tę od dawna nieaktywną iski...