Cat
Obudziłam się nie zdając sobie sprawy gdzie dokładnie się znajduję, ani co tutaj robię. Dopiero po chwili uderzyły mnie wspomnienia z poprzedniego wieczoru, jak i okropny ból głowy, przy próbie zmiany pozycji w której aktualnie się znajdowałam.
- Żyjesz? – Usłyszałam zza pleców męski głos.
- Ledwo, ale jakim kosztem. – Odrzuciłam, przekręcając się na bok.
- Nie byłaś wstanie wczoraj znaleźć kluczy, więc musiałem zabrać Cię do siebie. – Dodał, podając mi szklankę z wodą.
- Założę się, że plotki już poszły w ruch, że śpimy ze sobą. – Wzięłam od niego naczynie, czując jeszcze posmak wódki w ustach.
- Oj tak. – Mohan przewrócił oczami, na znak zażenowania.
- Zrobiłam wczoraj coś czego nie powinnam była robić? – Zapytałam spoglądając na przyjaciela.
- Za 10 minut jedzenie będzie gotowe. – Odpowiedział mi, zupełnie ignorując moje pytanie.
- Co zrobiłam!? – Zerwałam się z łóżka, ale za moment tego pożałowałam.
Momentalnie zrobiło mi się niedobrze, więc od razu skierowałam się w stronę łazienki, aby spędzić tam kolejne 20 minut mojego życia. Mohan był na tyle miły, aby podgrzać mi zimne już śniadanie, po czym kazał mi spadać, ba był już spóźniony. Całe szczęście, miałam dzisiaj wolne lecz mimo wszystko zamierzałam pojawić się w pracy, aby postawić akt oskarżenia szeryfowi, który jak zakładałam już wiedział co się szykuje.
*
Do siebie na mieszkanie dotarłam koło południa, a pierwsze co zrobiłam było to udanie się pod zimny prysznic aby się obudzić i odrobinę otrzeźwić umysł przed ważnym popołudniem. Jeszcze mokra, zaczęłam na szybko wciskać się w mundur, nie chcąc się spóźnić na godzinę ustaloną wcześniej z Mohanem. Z tym, że ten cholerny mundur dzisiaj ze mną nie współpracował, a z tego pośpiechu prawie rozdarłam moją ulubioną koszulę. Finalnie udało mi się dotrzeć na miejsce przed czasem, lecz nadal byłam bardzo rozdrażniona mając na uwadze wydarzenia ostatnich dni. Skierowałam się do środka, aby zabrać wszystkie potrzebne dokumenty, związane z aktem oskarżenia Graysona.
- Witam. – Minęłam „szeryfa" na korytarzu.
- Dzień dobry. – Starałam się zachować pozory.
- Jeszcze nie dostałem twojego raportu Kiramman. – Obrócił się w moim kierunku.
- Za 10 minut będzie u Szeryfa na biurku. – Odpowiedziałam, praktycznie zgodnie z prawdą, gdyż to nie raport się tam pojawi.
- Odmaszerować. – Rozkazał odchodząc w swoją stronę.
Przekroczyłam próg swojego gabinetu rozsiadając się na fotelu, w oczekiwaniu na Mohana, który miał przygotować kilka kluczowych dla sprawy dowodów. Nie minęła nawet chwila, a rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę. – Odpowiedziałam, nadal mając zamknięte oczy.
- Kac nadal męczy? – Usłyszałam rozbawiony głos przyjaciela.
- Nawet nie zaczynaj, proszę. – Odpowiedziałam, wstając aby zabrać od Mohana przygotowane wcześniej dokumenty.
- Wszystko masz w kopercie, powiedziałbym że nawet z nawiązką. – Dodał otwierając mi drzwi.
- Jak zwykle mogę na Tobie polegać. – Odpowiedziałam kierując się w stronę wyjścia, aby spotkać się z przełożonym z Rady.
Vi
- Coś cię łączy z tą Strażniczką, która nam pomogła? – Pytanie padło z ust Maylo.
- Mnie? – Zaczęłam niepewnie, nie do końca wiedząc co mam odpowiedzieć.
- Nie zgrywaj się Vi. – Rzucił w moją stronę Maylo.
- Powiedzmy, że mam ochotę dodać ją do mojej listy. – Wypaliłam, gryząc się w język.
- No nie mów! – Wtrącił się chłopak stojący za barem.
- Koniec tematu! – Dodałam łapiąc za kieliszek.
***
Do siebie wróciłam gdzieś nad ranem, ponieważ trochę nas poniosło z tym świętowaniem. Jak tylko przekroczyłam próg mojej kwatery, padłam na łóżko, nawet nie myśląc o kacu który niebawem mnie dopadnie.
Obudziłam się koło południa z okropnym, wręcz przeszywającym bólem głowy.
- Powder? – Zawołałam mając nadzieję, że siostra znajduje się w pobliżu.
- Co tam? – Błyskawicznie pojawiła się w drzwiach.
- Daj mi wody i coś na ból. – Rzuciłam w jej stronę, podnosząc się z łóżka.
Bez słowa wyszła, aby przynieść mi potrzebne rzeczy, a ja skierowałam się w stronę łazienki, aby wziąć zimny prysznic. W mojej głowie, pomimo okropnego bólu nadal pozostawał obraz zawiedzionego spojrzenia Cat.
Cholera.
Pod wpływem emocji zdecydowałam wykonać ten pierwszy krok w stronę osoby, która ostatnio pojawia się zbyt często w moich myślach. Kiedy tylko Powder dostarczyła mi rzeczy, o które prosiłam wyparowałam z kryjówki kierując się w stronę mieszkania strażniczki.
Udało mi się dotrzeć na miejsce omijając wszystkie napotkane po drodze patrole, dochodziło już południe lecz tak jak się spodziewałam Cat nie było w domu. Zapewne była w pracy, mimo tego postanowiłam spróbować dostać się do środka. Bardzo się zdziwiłam, kiedy odkryłam że drzwi prowadzące na balkon były uchylone, tak jak obiecała. Nieproszona, jednak weszłam do środka mając na uwadze że i tak nie ma jej w środku, postanowiłam po prostu poczekać na nią w środku. Chcąc uniknąć nudy, sięgnęłam po pierwszą lepszą książkę, których strażniczka miała dość sporo.
*
Minęły już jakieś dwie godziny, w międzyczasie zdążyłam zmienić czytaną książkę już 3 razy, ponieważ to co czyta Cat wykracza poza moje gusta. Z nadmiaru posiadanego czasu postanowiłam rozejrzeć się po mieszkaniu strażniczki troszkę dokładniej niż wcześniej. O dziwo udało mi się odkryć jeszcze jedno pomieszczenie, było ono dość małe, niemniej jednak znajdowało się tak moje zbawienie. Na środku pokoju wisiał worek treningowy, praktycznie od razu rzuciłam się na niego chcąc odreagować cały ten gniew, stres i zawód, którego doświadczyłam przez kilka ostatnich dni.
- Ile będę jeszcze musiała tutaj na ciebie czekać do cholery! - krzyknęłam sfrustrowana uderzając w worek.
- Co ty tutaj robisz? – usłyszałam zaskoczony głos, który należał do właścicielki tego mieszkania.
- Cześć Cat. – Obróciłam się w jej kierunku.
- Myślałam, że ktoś się włamał. – Dodała łapiąc się za głowę.
- To tylko ja. – odpowiedziałam, podchodząc trochę bliżej.
- Zostań tu, muszę najpierw wskoczyć pod prysznic, a potem czeka nas poważna rozmowa. – Rzuciła w moją stronę kierując się w stronę łazienki.
- Dobrze się składa. – Zaczęłam. – Ja też potrzebuje skorzystać z prysznica. – Dodałam, idąc za nią.
- Ani kroku dalej Vi, bo tym razem mam powód by Cię zakuć w te pieprzone kajdanki. – Powiedziała mrożąc mnie wzrokiem.
CZYTASZ
MY PArADiSe
FanfictionMój świat się zawalił, moje życie pogrążyło się w ciemności z której samodzielnie nie mogłabym się wydostać. Na drodze nienawiści i nieufności do każdego napotkanego stworzenia natknęłam się na mój mały cud, który zapalił tę od dawna nieaktywną iski...