VII

383 40 11
                                    

Vi 

Ledwo udało mi się dotrzeć do kryjówki, zważając na moje wcześniej odniesione obrażenia. Oczywiście starałam się zebrać w sobie i nie dać po sobie poznać, że aż tak dałam się pobić. Chwiejnym krokiem przekroczyłam próg mojego baru, który już chociaż częściowo został sprzątnięty po ostatnich wydarzeniach. W lokalu nie było aż tak pusto jak przypuszczałam że będzie. Zbliżyłam się do baru, z zamiarem wypicia czegoś na znieczulenie ale też zagłuszenie tych cholernie nie podobnych do mnie emocji. 

- To co zwykle. - Rzuciłam w stronę barmana, opierając się o blat. 

- Dam znać reszcie, że już jesteś. - Odpowiedział, po czym zabrał się za przygotowywanie mojego napoju. 

Rozejrzałam się dookoła lecz nigdzie nie mogłam dostrzec znajomych twarzy, których tak bardzo teraz potrzebuje. Bez zastanowienia zgarnęłam z blatu szklankę zawierającą moje tymczasowe wybawienie. 

- Jeszcze raz. To samo. - Skierowałam zimne spojrzenie na mężczyznę za barem. 

Nie czekając długo, wypiłam kolejną porcję alkoholu, mając nadzieję że to stłamsi niechciane, od tak dawna niepojawiające się u mnie uczucia. 

- Vi! Nic Ci nie jest! - Usłyszałam głos przerażonej Powder, która rzuciła mi się na szyję, o mało co nie powodując mojego upadku, gdyż byłam już lekko wstawiona co z drugiej strony na szczęście trochę przyćmiło ból, który odczuwałam przy każdym ruchu, a co dopiero ataku mojej młodszej siostry. 

- Tak, ale spokojnie, bo nie czuje się za dobrze. - Odpowiedziałam starając się odsunąć ją od siebie. 

A z Cat mi nie przeszkadzało.. 

- Przepraszam. - Rzuciła przestraszona po czym odskoczyła ode mnie jak poparzona. 

- Twój alkohol. - Barman zwrócił na siebie uwagę, podając mi pełną szklankę. 

Spojrzałam na przyjaciół, którzy posłali mi niezrozumiałe spojrzenia, lecz mimo tego wypiłam wszystko za jednym razem, uważając że tylko to w tym momencie mi pomoże. 

- Słuchajcie, cieszę się że was widzę ale jestem bardzo zmęczona więc muszę was przeprosić. - Dodałam po czym powolnym, lekko chwiejnym krokiem udałam się do swojej komnaty, gdzie mogłam pobyć sama z własnymi myślami. 

Weszłam do środka i od razu położyłam się na łóżku. Na sobie wciąż miałam część garderoby, którą pożyczyła mi strażniczka. Powinnam oczyścić ranę i dopiero iść spać, lecz nie miałam już na to siły. 

Oczywiście sen nie przychodził, a noc już praktycznie się kończyła. W głowie wciąż miałam obrazy z poprzedniej nocy, kiedy to Caitlyn postanowiła mnie zaskoczyć tak wiele razy jednego wieczoru. 

- Bo nie mogę wyrzucić Cię z głowy. - Słowa Cat, niczym mantra odbijały się w mojej głowie nadal nie dając mi usnąć. 

Caitlyn 

- Czy to wszystko co masz mi do powiedzenia, Panienko Kiramman? - Zapytał niezadowolony z mojego raportu Grayson. 

- Tak Szeryfie, nie mam w tej kwestii już nic do dodania. - Skierowałam swoje spojrzenie na czubki własnych butów. 

- Czyli zaprzeczasz, że pomogłaś Violet z Zaun? - Spojrzał na mnie podejrzliwie, raz jeszcze przeglądając raport, który nie zawierał niektórych szczegółów, dla dobra niektórych osób. 

- Nie miałam okazji poznać tej dziewczyny, lecz udało mi się uzyskać informacje odnośnie jej pozycji w Zaun i okazała się równie ważnie co Vander, który był głównym celem mojej ostatniej operacji. - Odpowiedziałam, starając trzymać się wcześniej ustalonej przez siebie wersji wydarzeń. 

- Odmaszerować Kiramman. - Rzucił, a ja momentalnie skierowałam się do wyjścia z jego gabinetu. 

Udałam się do własnego biura, by opanować swoje emocje i zaplanować dalsze kroki. Na biurku czekała na mnie moja ulubiona kawa, zapewne przygotowana przez Magnusa, by trochę poprawić mój humor, który od ostatnich wydarzeń w moim apartamencie był paskudny. Byłam niesamowicie rozgoryczona faktem, że Vi tak po prostu zniknęła bez słowa. Mimo to, nie zamierzałam tak łatwo odpuszczać. Muszę przynajmniej sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. 

Po całym dniu spędzonym nad sporządzaniem raportów, moje ramiona odmawiały mi posłuszeństwa i jedyne na co miałam w tym momencie ochotę to gorąca kąpiel przy lampce dobrego wytrawnego wina. Mimo zmęczenia w mojej głowie non stop pojawiała się wizja dźgniętej Vi, która powinna znajdować się teraz pod opieką lekarza. 

- Cholera. - Rzuciłam cicho, założyłam na swoje lekko niebieskie włosy kaptur i skierowałam się w stronę Zaun. 

Bardzo dobrze zdawałam sobie sprawę, że nie powinnam tego robić lecz ta męcząca mnie przez cały dzisiejszy dzień myśl o rannej Vi, nie dawała mi wytchnienia. Po szybkiej przebieżce znalazłam się niedaleko baru Vandera, w którym przebywało jeszcze kilka osób. 

- Dajcie jej dzisiaj wszyscy spokój, musi odpocząć. - Usłyszałam głos należący do właściciela i od razu się wycofałam, wiedząc że dzisiaj już nic tutaj nie zdziałam. 

- Co ja sobie myślałam. - Szepnęłam sobie pod nosem zła za te pochopnie podjętą decyzję. 

Udałam się w drogę powrotną do swojego apartamentu, gdy nagle z za rogu wyłonił się Greyson w towarzystwie jeszcze dwóch innych strażników. Na szczęście zdołałam schować się we wnęce, bo gdyby on mnie teraz tutaj spotkał moja przedstawiona rano wersja wydarzeń ległaby w gruzach. 

- Zaraz będziemy Szeryfie. - Powiedział niższy ze strażników. 

- Co ten cholerny Silco sobie tym razem wymyślił?! - Odpowiedział widocznie niezadowolony Grayson. 

Tym razem? 

Niewiele myśląc postanowiłam podążyć za nimi, by dowiedzieć się co się dzieje w dolnym mieście i dlaczego Szeryf w to ingeruje bez powiadomienia własnego zastępcy. Mężczyźni weszli do środka obskurnego budynku, a ja zaczęłam rozglądać się za dobrym punktem widokowym. Udało mi się wejść na górę skąd dostrzegłam Szeryfa i jakiegoś mężczyznę z bliznami, którego wcześniej nie widziałam. 

- Planuje rozpocząć masową produkcję. - Zaczął mężczyzna z bliznami. 

- Potrzebuje twoich ludzi, żeby zlikwidowali pewien gang, który mi się przeciwstawia, ponieważ obawiam się o bezpieczeństwo moich produktów. - Dodał z uśmiechem na ustach. 

- Oszalałeś Silco?! Nie mogę tak tutaj integrować! - Odpowiedział zdenerwowany Grayson, rozglądając się nerwowo jakby czuł że ktoś go obserwuje. 

- To ta zgraja Vandera, coś na nich znajdziemy i będziecie mogli ich bez problemu sprzątnąć. - Powiedział odwracając się do Szeryfa plecami. 

Grayson już nic nie odpowiedział tylko szybkim krokiem odwrócił się i ruszył w drogę powrotną.

Co się tutaj wyprawia? 

Wiedziałam, że nie mogę nikomu ufać jeżeli nawet sam Szeryf jest w to zaplątany. Nie mogę im jednak na to pozwolić.. 

Miłego dnia ;) 

MY PArADiSeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz