Rozdział 33.

653 40 4
                                    

*Trinity's POV*

" Więc między nami już wszystko dobrze? Nie będziesz więcej ode mnie uciekać?"  Zażartował, pocierając moją dłoń w górę i w dół.

Spojrzałam na niego, uśmiechając się i potrząsając lekko moją głową w zawstydzeniu.

"Tak, jest w porządku" wymamrotałam, chwytając jego ramiona i oplatając je wokół siebie. Wtuliłam się w niego, wdychając tak dobrze znany mi zapach.

Zaśmiał się i delikatnie zdjął mnie z siebie.

"Okej, cóż, muszę iść " poinformował mnie, całując lekko jak piórko moją kość policzkową, zamykając przy tym swoje oczy i przejeżdżając ustami po mojej skórze przez kilka sekund. To sprawiało, że teraz właśnie zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo potrzebuję jego bliskości. Również zamknęłam swoje oczy, delektując się jego dotykiem.

Kiedy je otworzyłam, Louis był już na nogach.

" Niedługo wrócę, nigdzie się nie wybieraj" powiedział, dając mi uspokajający uśmiech. " Przepraszam, że muszę cię zostawić."

Machnęłam niedbale ręką, pokazując mu w ten sposób, że nie miałam nic przeciwko, jednak musiałam zapytać.

" Gdzie idziesz? "

Zatrzymał się na chwilę, znowu odwracając powoli swoją twarz w moją stronę.

" Mam kilka rzeczy do załatwienia, które nie mogą czekać, ale nie powinno to trwać długo" powiedział.

Chciałam zadać więcej pytań, ale wiedziałam, że powiedziałby mi sam, gdyby uznał, że to dobry pomysł.

Patrzyłam jak otwiera drzwi i schodzi na dół. Usłyszałam jak niemrawo mówi do mojej matki 'dziękuję' a później ' do widzenia'. W tonie jego głosu słychać było, że nie przepadał za nią. Sekundę później, usłyszałam jak drzwi wejściowe się zamykają, a zaraz potem odgłos zapalającego się silnik samochodu, który oznajmił mi, że odjechał.

Zeszłam na dół, by napić się wody, mając nadzieję, że to złagodzi chociaż trochę mój ból głowy, który został spowodowany intensywną rozmową jaką z nim przeprowadziłam. Kiedy weszłam do kuchni, spotkałam moją mamę, uśmiechając się głupkowato w moją stronę.

" Trochę się pokłóciliście, prawda?" w połowie zapytała, a w połowie stwierdziła, nawiązując do mnie i Louisa. Jej złośliwy komentarz, sprawił, że przypomniałam sobie jej zadowoloną z siebie minę, gdy obserwowała mnie i Louisa, wtedy gdy jedliśmy wspólnie kolację przy stole.

" Wiesz co?" zapytałam, a moja złość gotowała się we mnie. " Tak, to prawda, ale to nie twój zasrany interes, więc dlaczego po prostu nie możesz sie zamknąć i grać dalej odpowiedzialną, dorosłą jaką powinnaś być, a nie bezużyteczną i samolubną matką jaką byłaś przez całe moje życie."

Moje ostre słowa nawet mnie zszokowały. Nie miałam kontroli nad tym co mówiłam, słowa praktycznie same wyleciały mi z ust. Mojej mamy twarzy była zszokowana, lecz później zdenerwowana. Odłożyła talerze, które trzymała i ruszyła w moją stronę. Miałam straszne deja vu i to było najgorsze.

" Kończymy to" szepnęła, a jej straszne słowa były chłodne i drżące. " Traktuj mnie z szacunkiem lub opuść ten dom. Ponieważ tego pierwszego prawdopodobnie nie możesz zrobić, zgaduję, że będziemy musiały się rozstać. Wynoś się. Nie obchodzi mnie to, że twojego kochanego Louis'a tutaj nie ma, by mógł cię obronić. Możesz czekać na krawężniku, nie obchodzi mnie to. Po prostu wynoś się. Teraz." 

W moich oczach zebrała się woda. Zanim mogłam zatonąć w moich łzach, odwróciłam się i skierowałam na górę, prosto do mojego pokoju. Starałam się wyglądać wystarczająco pewnie siebie, mimo że w środku byłam załamana. Właśnie zostałam wyrzucona z własnego domu, przez własną matkę, drugi raz w ciągu tego miesiąca. To więcej niż większość ludzi mogłoby doświadczyć przez całe swe życie. 

Obojętnie wpychałam niektóre z moich ubrań do walizki, znowu. Przeszłam przez pokój, pakując najpotrzebniejsze rzeczy. Miałam nadzieję, że zabrałam wszystko co było mi potrzebne. Oczywiście to było niemożliwe. Nieuniknionym było zapomnieć czegoś.

Zeszłam po schodach kolejny raz, ocierając z grubsza łzy płynące po twarzy, starając się zachować silną postawę przed mamą. Słabość nie była cechą, którą tolerowała gdy wychowywała dzieci. To dobrze, bo gdybym była słaba, nie byłabym w stanie pogodzić się z całym tym gównem w jakim dorastałam. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, gdzie wcześniej go wsadziłam. Wybrałam numer Louis'a, tylko by usłyszeć głos poczty głosowej. Zaklęłam pod nosem słuchawkę i wsadziłam telefon z powrotem do kieszeni. Po raz ostatni przelotnię spojrzałam na mamę, która jawnie patrzyła na mnie z uczuciem obrzydzenia w oczach i wyszłam z domu, zamykając drzwi do miejsca, które kiedyś nazywałam domem.

Droga była spokojna, a ja dosłownie nie miałam dokąd pójść. Próbowałam dodzwonić się do Louisa po raz kolejny, ale bez skutku. Niepewna gdzie się udać, szłam chodnikiem. Nie miałam wyznaczonego celu, ale potrzebowałam oczyścić umysł.

Podświadomie znalazłam kierunek do centrum handlowego, które często odwiedzałam. Moje oko rozszerzyło się, kiedy zauważyłam mój ulubiony butik na skraju centrum handlowego i przez chwilę głupio myślałam, że mogę pocieszyć się kupując sobie nową sukienkę, bądź parę butów. Jednak moje nadzieje zostały zdławione kiedy poklepałam kieszenie, odkrywając, że nie mam ze sobą pieniędzy.

Miałam dwie opcje: wrócić do domu skompromitowana i zabrać torebkę, lub zrezygnować i żyć jak inni ludzie. Naprawdę nienawidziłam drugiej opcji, ale biorąc pod uwagę, że już nie będę więcej mile widziana w domu, to jedyna opcja jaka mi pozostała.

Postanowiłam nie robić nic więcej dopóki Louis nie wróci, dlatego zmęczona przykucnęłam na krawężniku. Ponownie wybrałam numer Louisa, spodziewałam się poczty głosowej, ale tym razem,ku mojemu zdziwieniu, odebrał.

"Halo?" jego głos dobiegł z drugiej strony linii.

"Cześć, tu Trinity," wymamrotałam, niepewna jak mu powiedzieć co właśnie się stało.

"Och", brzmiał jakby był nieco zaskoczony, "Wszystko w porządku?"

Był zestresowany i zirytowany, gdy odebrał telefon, ale gdy usłyszał, że to ja, brzmiał prawie jakby był zmartwiony.

"Nie bardzo," westchnęłam, nie chcąc wyjaśniać przez telefon, " Jestem na zewnątrz centrum handlowego. Możesz mnie stąd odebrać? Wytłumaczę ci, gdy tutaj przyjdziesz."

"Pewnie, będę za chwilę, dobrze?", odpowiedział, "Nie rób nic głupiego, nim się pojawię."

Przed rozłączeniem przewróciłam oczami na jego radę i oglądałam dryfujące samochody, czekając aż się pojawi.

****

Czułam się tak jakby to były godziny, gdy czekałam jedynie 20 minut. Usłyszałam pomruk pochodzący z silnika zatrzymującego się auta i podniosłam głowę w jego kierunku. Rzeczywiście, Louis wygramolił się zaniepokojony z wyrytymi na czole zmarszczkami.

Podszedł do mnie powoli, wpatrując się we mnie tak, jakby chciał poskładać to co się wydarzyło. Spotkałam jego ostrożne spojrzenie i skrzywił się, gdy zobaczył czerwony odcień wokół moich rzęs, który był rezultatem płaczu.

Jego oczy latały od mojej twarzy do worka, który był przepełniony ubraniami i innymi przypadkowymi przedmiotami, a następnie z powrotem do mnie.

Nastąpiła chwila ciszy, zanim znów się odezwał. Ciszy jak na ironię ogłuszającej, nasze oddechy zawisły w powietrzu.

"Nie" odetchnął z niedowierzaniem.

Letters (Dark Louis Tomlinson ||translated PL )Where stories live. Discover now