Rozdział 15.

1K 64 1
                                    

*Trinity's PoV*

Tydzień i 5 dni minęło i było po wszystkim. Jakimś sposobem daliśmy radę ukończyć kurs. Było wiele łez i krzyków frustracji, z obu stron, ale udało nam się. Na koniec przystąpiłam do egzaminów. Wiedziałam, że zdałam wszystkie, ale nie byłam pewna na ile. 

Był dzień po moich egzaminach i 2 przed moimi urodzinami. Byłam totalnie wykończona i leżałam pod prześcieradłem w pokoju gościnnym Louis'a. Szczerze mówiąc, chciałam tam spędzić pół dnia okazjonalnie wstając by cos zjeść czy skorzystać z toalety. Jednak najwyraźniej Louis miał inne plany. 

"Trinity", usłyszałam przeciągły głos i poczułam ostre ukłucie w bok poprzez kołdrę. Jęknęłam w odpowiedzi, głos który wyszedł z moich ust brzmiał jak wrzask zwierzęcia. Usłyszałam cichy śmiech i po chwili znów było cicho, więc pomyślałam, że zostałam pozostawiona w spokoju. Jezu, jak się myliłam. 

Następne co poczułam to ogromny wstrząs tuż obok mnie. Znowu poczułam mocne ukłucie i po raz kolejny wrzasnęłam. "Zostaw mnie w spokoju" wymamrotałam, odsuwając się od Louis'a gdy oprawiał się obok mnie. 

Popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem, swoimi niebieskimi, szeroko otwartymi oczami, a jego dolna warga delikatnie drżała. Mruknęłam coś pod nosem i odwróciłam głowię w drugą stronę "Trinity" Louis zaczął, "Na prawdę powinnaś już wstawać, wiesz. Już jest 16".

Nie kłopotałam się by odwrócić się i na niego popatrzeć gdy wystrzeliłam z łóżka. Wiem, że powiedziałam, że chce przeleżeć pół dnia ale miała raczej na myśli do 12, nie 16. Przeskanowałam wzrokiem pokój w poszukiwaniu zegarka, który zazwyczaj stał na komodzie, lecz tym razem nie dostrzegłam go tam.

Złapałam koszulkę i jeansy i pobiegłam do łazienki by się przebrać. Jeżeli było coś czego nienawidziłam to na pewno było mieć opóźnienie. Nie to żebym miała coś zaplanowane, ale wciąż.. Szybko umyłam zęby i pozwoliłam moim lokom spokojnie opaść na twarz, nawet ich nie przeczesując. Gdybym to zrobiła, napuszały by się i musiałabym je związać. Wróciłam do pokoju po 3 minutach, świeża jak stokrotka (?).

"Świetnie, jesteś gotowa" powiedział Louis, uśmiechając się delikatnie "Wychodzimy za dwie minuty. Wierz swoją torbę czy co tam potrzebujesz. Zaczekam w samochodzie"

Mówiąc to, rzucił coś w moją stronę i zauważyłam zegar, który zaginął z mojej komody. Szybko odwrócił się i wyszedł z pokoju, słyszałam tylko klucze dzwoniące w jego kieszeni. Patrzyłam na miejsce w którym jeszcze przed chwilą stał lekko zmieszana, nim spojrzałam na zegarek w moich rękach,

10:30 rano, widniało na nim. Tak jak powiedziałam, jeżeli czegoś nienawidziłam to było to na pewno spóźnianie się. A on bardzo dobrze o tym wiedział.

*****

"Okej, zabawiłeś się" droczyłam się z Louis'em siedząc w aucie "Teraz, gdzie do cholery jedziemy?"

Popstrzył na mnie kątem oka gdy zmieniał pas ruchu na autostradzie "Nie jedziemy w konkretne miejsce" odpowiedział, wzruszając ramionami. 'Pojeździmy trochę w kółko, zastrzelimy kilkoro ludzi, rozwalimy parę wozów, zapukamy do kilku babć, wiesz.. Trochę prawdziwego życia z Grand Theft Auto* nigdy nikomu nie zaszkodzi. Noo, może poza babciami."

Stłumiłam śmiech, wiedząc, że nie powinnam podsycać jego dziwnego, czarnego poczucia humoru. Uderzyłam go delikatnie w ramię. "A tak serio?" zapytałam i chłopak odwrócił się w moją stronę z wielkim uśmiechem na twarzy. 

"Jest jakiś jarmark w mieście, wiec pomyślałem, że moglibyśmy się tam zatrzymać i trochę pobawić, zważywszy na to, że ostatnie 2 tygodnie pracowaliśmy non-stop" odpowiedział, tym razem poważnie.

Pokiwałam tylko głową. Nie byłam na jarmarku odkąd skończyłam 10 lat, może być zabawnie. 

****

"Nie idę na to" Louis wymamrotał gdy ciągnęłam go na największą kolejkę górską.

Gdy tylko dojechaliśmy, moje wewnętrzne dziecko przejęło kontrolę i  Louis był zmuszony pójść ze mną na wszystkie atrakcje, kupować słodycze i grać w różne gry. Przybrał naburmuszony wyraz twarzy, ale mogę przysiąść, że widziałam jak się uśmiecha gdy wygrał ogromnego, puszystego misia przy jednym ze stanowisk.

Popatrzyłam na niego z oczami biednego szczeniaczka, trzymając jego rękę. "Przyjechałem tutaj się rozejrzeć, a skończyłem wchodząc na wszystkie z tych atrakcji Co Ty ze mną zrobiłaś" jęczał, ale na ustach miał uśmiech.

"Proszę?" błagałam, kołysząc się na piętach. Potrząsnął swoją głową po raz kolejny.

"Trinity, masz w ogóle pojęcie jak niebezpieczne to coś jest?" Powiedział niedowierzając "Jest bardziej niebezpieczne niż wtedy gdy prowadzisz samochód, a to już coś mówi!"

Zignorowałam jego obraźliwy żart "Dobra," powiedziałam zdeterminowana, "Pójdę sama"

Puściłam jego rękę i skierowałam się di kasy, ignorując jego wołanie za mną. Zapłaciłam za swój bilet i właśnie miałam się wspinać, gdy poczułam szarpnięcie za ramię.

"Czekaj" Usłyszałam głos Louis'a i uśmiechnęłam się gdy dołączył do mnie, siadając obok "Robię to dla Ciebie".

Zaczęliśmy jechać a knykcie Louis'a pobielały od siły z jaką ściskał zabezpieczeni na swoich ramionach. Zaczęło się wolno, delikatnie przyśpieszyło, gdy się obkręcało. Szybko podkręcili tempo i siedzenia były do góry nogami.

Na początku myślałam, że chłopakowi się podoba. Jednak potem zaczął krzyczeć. Głośno. Na prawdę bardzo, bardzo głośno. Nie mogłam na to nic poradzić, ale po prostu śmiałam się gdy się kręciliśmy, jego wrzaski wypełniały powietrze. Nie był jedyną osobą, która krzyczała, ale na pewno był najgłośniejszy. 

Kolejka zwolniła około minuty przed tym jak się zatrzymała. Louis oddychał ciężko, poprawiając się zniecierpliwiony w swoim siedzeniu, starając się wysiąść z wagoniku tak szybko jak to tylko było możliwe. 

Gdy tylko wysiedliśmy zanosiłam się śmiechem, Louis wciąż był blady jak ściana. Posłał mi zabójcze spojrzenie i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. "To nie jest zabawne" fuknął "Mogłem tam umrzeć, wiesz". 

Uśmiechałam się gdy szliśmy w stronę auta :Aww, Mały Louis jest wrażliwy!" wypaliłam, trącając go delikatnie w ramie. "Wcale nie" wymamrotał, otwierając przede mną drzwi, tak jak zawsze. 

Zamiast od razu wskoczyć do auta, odwróciłam się w jego stronę "Jesteś" sprzeciwiłam się "I jest to słodkie" 

Po tym, przybliżyłam się do niego, delikatnie szturchnęłam go w nos nim przywarłam swoimi ustami do jego. 

Przysięgam, że zaczerwienił się gdy się odsunęłam. "Po prostu wsiądź do tego cholernego auta" uśmiechnął się, nim popchnął mnie lekko w stronę drzwi i sam wsiadł do samochodu.

___________

Przykro mi, ale nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rodział.

W czwartek wylatuje do Londynu i nie mam pojęcia czy będę miała czas.

Więc nie zdziwcie sięjeżeli następny rozdział pojawi się dopiero z końcem sierpnia. 

Przepraszam, postaram się coś wymyśleć.

Udanych wakacji, Lov ya x

Letters (Dark Louis Tomlinson ||translated PL )Where stories live. Discover now