16.

2.1K 189 4
                                    

Danielle

Obudziłam się w nieznanym mi miejscu, co nieco mnie przeraziło. Nie pamiętałam, ile wypiłam, z kim rozmawiałam, jak się tu znalazłam, a co najlepsze czy mnie nie porwano. Po tym, jak moje oczy przyzwyczaiły się już do światła, postanowiłam się podnieść, ale całe moje ciało się temu sprzeciwiło. Najmocniej bolała mnie głowa, a chwilę później poczułam się, jakby ktoś wsypał mi cały piasek Sahary do ust. Chciało mi się pić i to okropnie. Nawet nie chciałam o tym myśleć, jak dostanę się do domu, czy w ogóle to zrobię, a gdy już mi się to uda, ile obowiązków będzie na mnie czekało. Jęknęłam z bólu i po wygraniu z samą sobą podniosłam się, opierając o przyjemnie zimną ścianę. Po oparciu głowy o dłoń, ogarnęłam włosy żyjące swoim życiem na bok i omiotłam wzrokiem całe pomieszczenie. Było utrzymane w męskim stylu, ciemnych kolorach oraz panował tu niemały bałagan. W kącie stały gitary kolejno klasyczna, a potem dwie elektryczne, co mi zaimponowało, bo zawsze chciałam nauczyć się grać, ale nie miałam kiedy. 

- Gdzie ja jestem? - zapytałam samą siebie, zdając sobie sprawy, że nie odpowiem sobie na to, jeśli wciąż będę siedzieć w łóżku, rejestrując wzrokiem, co tylko się da. Wstałam, przy okazji się przeciągając i słuchając jak moje kości strzelają. Skrzywiłam się lekko, a potem bo zgrabnym minięciu ster ubrań dostałam się do drzwi. Nacisnęłam klamkę i wyszłam na korytarz, który był zupełnym przeciwieństwem wystroju pokoju. Jasny, utrzymany w przyjemnych dla oka kolorach z niezachwianym przez nic porządkiem. Rozejrzałam się dookoła, zastanawiając się czy iść w prawo, czy może w lewo. Ostatecznie wybrałam prawo i ruszyłam powoli w tamtą stronę. Nawet nie chciałam wiedzieć, jak wyglądam, bo pewnie było gorzej niż okropnie. 

***

Po dłuższym błądzeniu po tej wielkiej rezydencji w końcu dotarłam na parter, a potem do kuchni, która wydawała mi się być kilkakrotnie, jak nie kilkanaście razy większa od tej, którą posiadałam ja sama. Potarłam kark, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Nie wiedziałam, gdzie są moje buty oraz torebka, więc nie mogłam zadzwonić po Jamesa, czy Red, albo chociażby Matta. Westchnęłam ciężko, a po zauważeniu dzbanku wypełnionego sokiem pomarańczowym, dopadłam go szybciej niż można to sobie było wyobrazić. Zabrałam jedną z wolno stojących szklanek obok i nalałam sobie cieszy po brzegi. Wypiłam sok zaledwie kilkoma łykami, powtarzając tę czynność kolejne kilka razy. 

- Jeśli chcesz, to mam jeszcze zimne piwa w lodówce. - czyjś głos dotarł do moich uszu, przez co podskoczyłam w miejscu, będąc nieźle wystraszoną, a potem odwróciłam się ku jego źródłu. Zobaczyłam, o ironio wysokiego blondyna, tego samego, który mi podpadł. Nie miał na sobie koszulki, przez co jego mięśnie były doskonale widoczne, a jedyne, co osłaniało go od całkowitą nagością to szare dresy. 

- Jak ja się tutaj znalazłam? - zapytałam cicho, lustrując jego twarz wzrokiem. Zaśmiał się cicho, przeczesując palcami włosy, które i tak były zmierzwione. 

- Naprawdę nic nie pamiętasz? - zaczął, odpowiadając tym samym pytaniem na pytanie. 

- Nie. - pokręciłam głową, bawiąc się nerwowo palcami. 

- Odwiozę cię do domu i wszystko wytłumaczę, tylko przebiorę się w coś normalniejszego, poczekaj tu. - postanowił, odwracając się na pięcie.

- Gdzie jest moja torebka i buty? - zapytałam. 

- Poczekaj tutaj, wszystko ci przyniosę. - oznajmił, patrząc się na mnie przez ramie, a potem zniknął za ścianą i tyle go widziałam. Nawet nie pamiętałam jego imienia, a musiał mi się przedstawić. 

stay with me • hemmingsWhere stories live. Discover now