37.

1.7K 151 9
                                    

Danielle

- Nadal nie wierzę, że się na to zgodziłaś. - stwierdziła Red, gdy wygładzałam czerwoną sukienkę. Sprawdzałam ostatni raz, jak wyglądałam, wiedząc, że blondyn pojawi się za parę minut na podjeździe. 

- To tylko głupia przysługa. Gdyby ojciec naciskał na to, abym znalazła sobie chłopaka, to też bym go o to poprosiła. - oznajmiłam, zabierając z toaletki niewielką torebkę. - I jak? - dodałam, obracając się w miejscu, aby zaprezentować cały efekt. 

- Tylko brać. - zaczął James, z nad ekranu komputera. Nowy odcinek Kości, a on wiedział o nim, za nim mówiono o tym w telewizji. - Ale myślałem, że to mnie poprosisz, abym grał twojego chłopaka. - dodał z lekkim oburzeniem.

- Nie randkuje z kumplami. - wystawiłam język w jego kierunku i zeszłam na dół. Po mimo tego, iż było cały ten nasz związek był kłamstwem, to obawiałam się reakcji jego matki na swoją osobę. To chyba było normalne. Chciałam wypaść na dobrą, fałszywą dziewczynę. 

***

- Gotowa? - zapytał Luke, po zaparkowaniu na podjeździe pod ogromną rezydencją, mieszczącą się jeszcze bliżej miasta. 

- Nie. - pokręciłam głową, wysiadając z samochodu. - Podaj mi rękę i zacznijmy ten cyrk. - dodałam, gdy zamknął pojazd. Jego palce odnalazły moje, po czym weszliśmy do środka. Przełknęłam cicho ślinę, rozglądając się dookoła. Dom był urządzony z przepychem, widać było, iż rządziła tu kobieca ręka. 

- Nareszcie jesteście! Nie mogłam się doczekać! - zza ściany wypadła kobieta w średnim wieku, jej pojawienie się przypomniało mi nagłe wystąpienie huraganu. 

- D-dzień dobry. - wypaliłam, ściskając mocniej dłoń Luke'a.

- Ty musisz być Danielle. - kobieta wyciągnęła rękę w moją stronę, którą uścisnęłam.

- Tak, to ja. - przyznałam. - Danielle, miło mi. - dodałam, przedstawiając się.

- Liz, mi również. - kobieta uśmiechnęła się, ukazując dołeczki w policzkach, które Luke chyba po niej odziedziczył. Byli do siebie bardzo podobni. 

- Chodźcie, nie stójmy tak w korytarzu. - zachęciła nas do wejścia w głąb domu, co też zrobiliśmy. Byłam pod wrażeniem porządku, jaki tu panował. 

- Od kiedy się spotykacie? - zapytała, stawiając na stół w jadalni kurczaka. 

- Od dwóch miesięcy, mówiłem ci to już, mamo. - Luke uśmiechnął się, wymieniając ze mną porozumiewawcze spojrzenie. Kąciki moich ust drgnęły w lekkim uśmiechu, który jednak szybko zniknął. Zajęłam wolne miejsce przy stole, obserwując, jak na jego powierzchni pojawia się coraz więcej pyszności. 

- A gdzie się poznaliście? 

- Na ranchu, Luke i jego koledzy trzymają u mnie swoje konie. - zaczęłam, będąc szybszą niż Hemmings. Spojrzał na mnie, a jego dłoń znalazła się na moim kolanie, pod stołem. Oni tego nie widzieli. 

- Cieszę się, że mój synalek w końcu sobie kogoś znalazł.

- Mamo... - jęknął blondyn, podczas gdy ja chichotałam cicho.

- Własnej matki się wstydzisz? - zapytała, unosząc brew, a on przewrócił oczami.

- Nie, ale nie musisz ośmieszać mnie, przed moją własną dziewczyną. - zauważył.

- Lepiej siedź cicho, chyba, że chcesz, abym zdradziła jej parę historyjek z dzieciństwa.

- Nie!

- Tak, proszę. - zaczęłam, stwierdzając, że będę miała go czym później szantażować. Spojrzał na mnie groźnie, więc udobruchałam go pocałunkiem w kącik ust. 

- Nie złość się, to nic złego. Z resztą ty już nasłuchałeś się o mnie wystarczająco dużo. - powiedziałam, posyłając mu kolejne porozumiewawcze spojrzenie. 

stay with me • hemmingsWhere stories live. Discover now