Danielle
- Przygotujcie wszystko, co potrzebne, dzwonie po Scotta. - postanowiłam, wyjmując telefon z kieszeni starych, spranych jeansów. - No już, na co czekacie! - dodałam, popędzając dwójkę, która stała i patrzyła się na mnie, jak na kosmitę. Odzyskałam trzeźwe myślenie, oni też musieli. Księżna rodziła, a ta dwójka stała sobie i gapiła się na mnie jak gdyby nigdy nic.
- Red, no rusz się. - James złapał brunetkę za dłoń i oboje zniknęli z mojego pola widzenia, idąc zrobić to, o co prosiłam. Ruszyłam przed siebie w kierunku tylnej stajni i boksu klaczy, trzymając urządzenie przy uchu. Modliłam się w duchu, aby Scott odebrał.
- Cześć Danielle, co się dzieje? - zapytał, gdy przypomniał sobie o istnieniu. Te kilka sygnałów oczekiwania było jak czekanie na wyrok.
- Księżna rodzi. - oznajmiłam szybo, przeczesując palcami włosy. - Potrzebuje cię, idioto. Poza tym mówiłeś, że mogą wystąpić komplikacje. Nie chce stracić tego źrebaka. - dodałam, przez przypadek znajomego mi tylko z widzenia blondyna. - Przepraszam. - mruknęłam i ruszyłam dalej.
- Co?! Przecież jest za wcześnie! - zaczął, a ja choć go nie widziałam, to wiedziałam, że pewnie wyrywał sobie teraz włosy z głowy. Miał trzydzieści parę lat, a zachowywał się, jakby nie miał nawet dwudziestu. Trochę szalony, ale pozytywnie nastawiony do życia facet, który twierdził, że stateczność to nie jest rzecz dla niego. - Za co mnie przepraszasz?
- To nie do ciebie. - burknęłam, skręcając we właściwym kierunku. - Rusz się Scott, wiesz, że każda minuta zwłoki nie jest tym, czego potrzebujemy. - dodałam, jednocześnie się rozłączając.
Pojawiłam się przy boksie w tym samym momencie, co tamta dwójka. Red rzuciła w moim kierunku fiolką wypełnioną uspokajającym olejkiem z szałwii. Kucnęłam na słomie przy łbie klaczy, zaraz po wejściu do środka, po czym nalałam sobie kilka kropel na wewnętrzną stroń dłoni. Wtarłam ją w jej sierść, mając nadzieje, że to jej jakoś pomoże.
- Trzymaj się, piękna. - poprosiłam, przeczesując nerwowo włosy.
***
- Jestem! - Scott pojawił się niczym tornado, przy okazji robiąc niezły rumor dookoła siebie.
- Dłużej się nie dało? - zapytałam z wyrzutem w głosie. Tym razem spóźniał się za długo. Miał to chyba zapisane w genach, ale do cholery, to go kiedyś zgubi.
- Korki. - wywrócił oczami, przystępując do rutynowego badania. - Zaczynamy? - dodał, patrząc się na mnie.
- Zaczynamy.
***
- Patrzcie, już wstaje! - był późny wieczór, gdy we czwórkę patrzyliśmy się na Księżną i źrebaka, który jeszcze nie miał imienia. Red rozradowana zwróciła naszą uwagę na małego ogiera, który właśnie próbował swoich sił. Wstał, ale od razu upadł, jego nogi wciąż były za słabe.
- Macie imię? - zapytał Scott. Pozbierał już swoje graty, więc mógł spokojnie jechać do domu, ale tego nie zrobił.
- Brylant. - zaproponowałam, choć jego sierść nie przypominała tego klejnotu. Była ciemna, prawie czarna.
- Księżna i Brylant, podoba mi się. - zaczął James, opierając się o zimną ścianę stajni.
- Chodźcie, dajmy im już spokój, to był długi wieczór za równo dla nich, jak i dla nas. - zaczął Scott. - Mam nadzieje, że uda mi się wprosić na herbatę, co?
YOU ARE READING
stay with me • hemmings
FanficOna nie ma nic. On ma wszystko. Co jeśli On założy się z przyjacielem, o to, że zaciągnie Ją do łóżka, a po drodze poczuje do niej coś prawdziwego? ~*~ [zakończone ✔] [book one] [inspirowane serią Heartland] © text, cover and trailer by xrainbow_007...