Później, gdy pan Turner już pojechał, a środki uspokajające, czy cokolwiek to było, czym wprawili Cassino w stan otumanienia przestawały działać, zaczął robić się z każdą chwilą coraz bardziej nerwowy. Chodził w kółko po swoim boksie, strzygł uszami na wszystkie strony, a w jego oczach odbijał się strach wymieszany z przerażeniem. Opierałam się o drzwiczki jego boksu, uważniej obserwując. Nie podobało mi się to, a od taty dowiedziałam się niewiele. Turner kupił go na giełdzie za groszowe pieniądze, poprzedni właściciel twierdził, że nie jest wart nawet dolara, chciał się go pozbyć jak najszybciej. Prawdopodobnie do od niego wszystko się zaczęło. Konie Fryzyjskie miały niemalże ognisty temperament, przemocą nie dało się wywołać u nich posłuszeństwa, jeśli nie miały zamiaru być posłuszne, to tak nie było. Po prostu.
- Co się z tobą stało, co? - zapytałam, jakby samą siebie, a potem odbiłam się od boksu, zdając sobie sprawę, że zostało mi mnóstwo rzeczy do zrobienia. Przeczesałam palcami, kierując się do tylnej stajni, gdzie miałam nadzieje znaleźć idiotów, którzy nazywali się moimi przyjaciółmi. Znalazłam ich przy boksie Księżnej - ciężarnej klaczy, która miała oźrebić się lada moment.
- ... mówię ci, że to będzie jeszcze w tym tygodniu. - zaczął James, a Red roześmiała się cicho.
- A ja ci mówię, że w następnym, zostało jej jeszcze jakieś czternaście dni do odpowiedniej daty, równie dobrze może to być za dwadzieścia jeden. - choć nie widziałam twarzy przyjaciółki, to wiedziałam, że przewróciła w tamtym momencie oczami.
- O co się założymy, że to będzie w ten weekend? - zapytałam, wychodząc zza ściany. Spojrzałam pytająco na Red, przybijając jednocześnie żółwika z Jamsem.
- Jeśli wygrasz wyczyszczę ci siodło, jeśli ja, to ty mi. - zaproponowała, wyciągając dłoń w moim kierunku.
- Okay. - Zgodziłam się, ściskając jej rękę, a potem podeszłam do klaczy, która podeszła bliżej drzwi, wiedząc, że pewnie dostanie miętusa, bo tak było. Podsunęłam jej smakołyk pod chrapy, a ona od razu go zabrała. - Dosyć tego obijania się, drodzy państwo. - oznajmiłam, odwracając się w ich kierunku, po pogłaskaniu Księżnej po pysku. - Praca czeka.
- Już, już. - burknęli pełni entuzjazmu, a potem każde rozeszło się we właściwym kierunku. Pogładziłam ostatni raz Księżną, postanawiając popracować trochę z Cassino.
***
- Jak ci idzie? - zapytałam Red, która porządkowała wszystkie olejki, wyciągi, czy maści potrzebne mi do pomocy naszym podopiecznym. Byłam bez nich jak bez ręki. Bez nogi dałabym sobie radę.
- Powoli, ale idzie. - westchnęła cicho. - Układam je w ten sam sposób, co twoja mama, żeby nie było tutaj niepotrzebnego zamieszania. - dodała, uśmiechając się lekko w moją stronę.
- Dziękuję. - przytuliłam jej plecy, a ona odwróciła się w moją stronę, odwzajemniając gest. - Wiesz, co?
- Co?
- Jakoś tak tu dziwnie cicho, nie uważasz? - zapytałam, przy okazji marszcząc brwi.
- Czy tylko mi się wydaje, że James coś zepsuł i teraz boi się nam do tego przyznać? - spojrzała na mnie, zamykając przed ostatnią szafkę. Została jej jeszcze jedna, która była znacznie większa od wszystkich.
- Tylko czekam, co to będzie. - usiadłam na blacie, śmiejąc się cicho. James był chodzącą niezdarą, miał dwie lewe oraz dziurawe ręce, więc wszystkie prace związane z majsterkowaniem, czy tymi innymi zostawił mojemu bratu, czy ojcu.
- Red! Danielle! - szatyn wpadł zdyszany do pomieszczenia. Oparł się o framugę, aby złapać oddech. - Dzwońcie po Scotta, szybko! - dodał z lekkim przerażeniem w oczach.
- Co znowu spieprzyłeś? - Red zmarszczyła brwi. - I jaki związek ma z tym Scott? - dodała, mając na myśli zaufanego weterynarza i najlepszego przyjaciela naszej rodziny.
- Księżna rodzi!
- Wygrałam!
YOU ARE READING
stay with me • hemmings
FanficOna nie ma nic. On ma wszystko. Co jeśli On założy się z przyjacielem, o to, że zaciągnie Ją do łóżka, a po drodze poczuje do niej coś prawdziwego? ~*~ [zakończone ✔] [book one] [inspirowane serią Heartland] © text, cover and trailer by xrainbow_007...