22.

1.9K 177 6
                                    

- Tak, tak po prostu powiedział mi, że zastanawia się nad sprzedażą rancha. - powtórzyłam, gdy siedzieliśmy całą trójką pod starym dębem, na polanie w lesie. 

- Nie, nie wierzę w to, musiałaś coś źle zrozumieć. - zaczęła Red. - Poza tym twój tata taki nie jest, może i ostatnio nie idzie nam najlepiej, no ale cholera, to nie powód, aby sprzedawać całą posiadłość tym dupkom z Fireflied. - dodała, przeczesując włosy. 

- Wyobraź sobie, że też tak myślałam. Do wczoraj. - rzuciłam, grzebiąc palcami w trawie. - Nie odzywam się do niego. - dodałam

- A ja chciałem mu poprawić humor swoimi suchymi żartami. - zaczął James, a kamyk, który trzymał w dłoni poleciał do pobliskiego strumyka.  - Zrozumiałbym, jeśli pojawiłaby się oferta kupna, ale od kogoś innego. Nawet za wszystkie pieniądze tego świata nie sprzedałbym Pine Hollow Grantom, nie ma mowy. - dodał

- Powiedziałam mu jeszcze, że poradzę sobie sama, a on może sobie lecieć do ciotki na Florydę, jest dorosły, więc niech robi co chce, a jeśli przeciągnie Matta na swoją stronę, to poradzę sobie sama. Z resztą ostatnio obydwaj mają to wszystko gdzieś, więc co za różnica. - burknęłam. 

- Masz nas, nie zostawimy cię. - zapewniła mnie Red, choć wiedziałam, że to powie. Pomimo tego zrobiło mi się cieplej na sercu. Potrzebowałam wsparcia, które od nich dostałam. 

- Dziękuje. - uśmiechnęłam się w jej stronę. - Wracamy? - dodałam, zmieniając temat.

- Wracamy, bo to wszystko nie zrobi się samo za nas. - stwierdził James, podnosząc się z ziemi. 

***

- Cześć. - usłyszałam za sobą, a po rozpoznaniu głosu, odwróciłam się, aby upewnić się, iż jest to ta osoba. Luke.

- Hej. - odpowiedziałam, nie odrywając się od czyszczenia siodeł. Nikt dawno tego nie robił, a one wręcz o to krzyczały.

- Coś się stało? - zapytał, pocierając swój kark.

- Nic takiego. - skłamałam, nawet się na niego nie patrząc. - Po prostu mam dzisiaj wyjątkowo dużo na głowie. - dodałam.

- Mogę jakoś pomóc? - zaczął, a ja westchnęłam cicho. Daj mi spokój człowieku, to nie jest mój dzień. 

- Możesz pomóc Jamesowi sprowadzać konie z pastwiska, a jeśli już skończył, to spróbuj go znaleźć w tylnej stajni i zapytaj, co jeszcze zostało do zrobienia. - wyjaśniłam, zajmując się ostrożnie drogim materiałem, z jakiego zostało wykonane siodło.

- A ty nie potrzebujesz tutaj pomocy? - zasugerował

- Nie. Jeśli naprawdę chcesz pomóc, to idź znajdź Jamesa i zajmij się czymś. - niemalże warknęłam, a on uznał to za ostrzeżenie, iż niewiele brakuje do mojego wybuchu i sobie poszedł. Westchnęłam ciężko, gdy już go nie było. Zrezygnowana, odrzuciłam na bok szmatkę, którą czyściłam siodła i usiadłam na blacie. Miałam dość, choć powinnam była już przyzwyczaić się do takich sytuacji, bo przecież Val Grant regularnie przychodziła do ojca z ofertą kupna Pine Hollow. Cena zawsze była wyższa. Bałam się, że w końcu, za którymś razem ojciec ulegnie, spokoje swoje walizki i wyjedzie, jak gdyby nigdy nic, zostawiając wszystko to, o co mama już kiedyś z nią walczyła. Nie mogłam na to pozwolić. I nie pozwolę. 

stay with me • hemmingsWhere stories live. Discover now