51.

1.6K 146 4
                                    

Luke

Wszystko było nie tak jak trzeba. Nie dostałem szansy, o którą prosiłem, a może nawet żebrałem, choć z drugiej strony nie dziwiłem się decyzji rudowłosej. Bolało mnie serce, czułem się jak najgorszy skurwiel tego świata, może nawet gorzej. Schowałem twarz w dłoniach, wzdychając cicho. Czułem się bezużyteczny, niepotrzebny, niechciany. Najbardziej bolało mnie w tym wszystkim to, że dopiero ten popieprzony zakład pokazał mi, jak bardzo wspaniałą dziewczyną jest Danielle. Byłem zbyt skupiony na sobie, na zawodach, na kwalifikacjach, treningach, żeby zobaczyć, że mijałem ją prawie codziennie, traktując przy okazji jak powietrze. 

Oparłem się z powrotem o kanapę, sięgając po butelkę piwa, którą znalazłem w lodówce. Nie miałem ochoty, aby zapomnieć o wszystkim, co się stało w jakimś klubie, przy kieliszku z wódką i głośnej muzyce, ale potrzebowałem odreagować. Na chwilę wyłączyć się z rzeczywistości, zastanowić się, przemyśleć, może nawet wymyślić jakiś sposób, który sprawiłby, że rudowłosa przynajmniej by mnie wysłuchała. Choć chłopcy wyciągali mnie na jakąś imprezę, to odmówiłem, potrzebowałem samotności i ciszy. Miałem dość bezsensownego pieprzenia, że wszystko będzie dobrze. Nie będzie. Ja to spieprzyłem, ale wiedziałam, że prawdopodobnie nie uda mi się już tego naprawić. 

Usłyszałem dzwonek do drzwi, który nakazał mi się podnieść i otworzyć osobie stojącej na zewnątrz. Nie miałem ochoty spotykać się z ludźmi, ale nie było nikogo, kto mógłby mnie wyręczyć, więc w ostateczności wstałem, odstawiając piwo na stolik i idąc w tamtym kierunku. Nie spojrzałem przez judasza, kim była ta osoba, bo nie miałem zamiaru zapraszać jej do środka.

- Cześć... - przywitałem się, widząc Red, przyjaciółkę Danielle, której wyraz twarzy nie był taki pogodny, jak zazwyczaj.

- Cześć. - rzuciła chłodno, wchodząc do środka. Nie zapytała o pozwolenie, ale zdążyłem się już zorientować, że choć należała do osób nieśmiałych i wstydliwych, to potrafiła zaleźć za skórę, gdy się ją do tego sprowokowało. - Musimy pogadać. - dodała, zatrzymując się w salonie.

- Nie mamy o czym. - stwierdziłem, zamykając drzwi i dołączając do niej w pomieszczeniu.

- Owszem, mamy. - spojrzała na mnie morderczo, przez co przełknąłem ślinę, żałując swoich słów. - Odpieprz się od niej, dobra? - dodała, krzyżując dłonie na klatce piersiowej.

- To nie było tak, jak wygląda. - zacząłem, szybko tego żałując.

- Nie obchodzi mnie, jak to miało wyglądać, a jak nie. - zaczęła, mierząc mnie wzrokiem. - Prawda jest taka, że cały ten wasz zakład się wydał, a ucierpiała na nim tylko Danielle. Zrozumiałabym gdyby godziło o Ashley Grant, ona bez wahania wskoczyłaby ci do łóżka, ale co zrobiła wam Danielle, że wzięliście ją na główny cel, co? 

- Nie chciałem jej skrzywdzić, zrozum to. - przeczesałem włosy swoimi palcami, będąc całkiem bezradnym. - Zaangażowałem się, a ten zakład przestał się dla mnie liczyć.

- Nie wciskaj mi kolejnych kłamstw. - pokręciła głową. - Zapomnij o niej, a wszyscy będą szczęśliwi. Ona sama najbardziej. Bez ciebie obok. - dodała, zawracając w stronę drzwi.

- Jak ona się czuje? - zapytałem, gdy naciskała klamkę.

- Przestań się nią interesować, proszę cię. Albo przynajmniej poczekaj, do momentu, aż jej serce będzie z powrotem w jednym kawałku. - odpowiedziała i już jej nie było. 

stay with me • hemmingsWhere stories live. Discover now