25.

1.9K 167 3
                                    

Luke

Obudziłem się w salonie, zamiast w swoim pokoju, a ból głowy, który mi zaczął towarzyszyć był nie do zniesienia. Nie miałem pojęcia, ile wypiliśmy z chłopakami, ale przypuszczałem, że nie było tego tak mało. Clifford leżał pode mną, na podłodze, Ashton na fotelu obok, a Caluma znalazłem w korytarzu, śpiącego na swojej bluzie. Widocznie było bardzo wesoło, szkoda tylko, że niewiele z tego zapamiętałem. 

Wszedłem do kuchni, upewniając się, że nie obudziłem żadnego z tych idiotów, po czym nastawiłem sobie wodę na kawę, wcześniej wypijając całą butelkę zwykłej, niegazowanej wody. Znalazłem swój kubek i wsypałem do niego odpowiednią ilość zmielonych ziaren, po czym oparłem się o blat, zdając sobie sprawę, że ten dzień będzie gorzej niż marnowany. Jedyne, co mnie cieszyło to fakt, że nie miałem dzisiaj treningu i ominie mnie słuchanie kazania, jakie wygłosiłby mi pan Walker. 

- Zły dzień. - usłyszałem w pewnym momencie, a osobą, która to powiedziała był Calum. Stał w progu pomieszczenia, przeciągając się leniwie. - Ile wczoraj wypiliśmy. Film urwał mi się po tej kolejce, którą rozlewał Ashton. - dodał, śmiejąc się cicho, po czym od razu się skrzywił, dodatkowo żałując.

- Nie mam pojęcia. Ale pamiętam, że gdy ty już spałeś, Michael zrobił nam podróbki mojito. - zacząłem, przypominając sobie sytuację z poprzedniego wieczoru. - Nigdy nie pij niczego, co poda ci Clifford, nigdy. - dodałem, ostrzegając go tym samym. W tym drinku było więcej wódki niż pozostałych składników razem wziętych.

- A jak tam z Danielle? - zapytał, uśmiechając się chytrze. Westchnąłem ciężko i zalałem sobie kawę, za nim odpowiedziałem. Przeczesałem palcami włosy, odwracając się z powrotem do bruneta. 

- Dobrze. 

- Tylko dobrze? - uniósł brew. - Szczegóły Hemmings, szczegóły. - dodał, siadając na jednym z trzech stołków barowych. 

- Idę z nią na randkę w piątek wieczorem. - zdradziłem, a jego uśmiech, którego nienawidziłem, poszerzył się jeszcze bardziej.

- No proszę. - zaczął, zaplatając ze sobą dłonie.

- Może od razu ją zabiorę do siebie i przelecę, co? - zapytałem sarkastycznie. Nie żeby coś, ale cała ta zabawa zaczynała mi się podobać, a Danielle była jedną z piękniejszych dziewczyn, jakie miałem okazję spotkać w całym swoim życiu. 

- W sumie, to mógłbyś. - stwierdził, a ja przewróciłem oczami.

- Sarkazm, Hood. To był sarkazm. - powiedziałem. 

- Ale na serio, mógłbyś przyśpieszyć tempo tego, co się dzieje, bo znowu zaczyna mi się nudzić. - mruknął, a ja prychnąłem.

- Ostatnie, co mnie obchodzi, to fakt, że ci się to nudzi. - fuknąłem. - Trzeba było mi znaleźć łatwiejszą dziewczynę, to by ci się nie nudziło, bo zgaduje, że już dawno byłoby po wszystkim. - dodałem.

- Spokojnie, Lucy, spokojnie. - uniósł go góry dłonie, zauważając, że nie byłem w nastroju na żarty.

- Po prostu się zamknij i pomyśl dwa razy, za nim coś powiesz. - poprosiłem, a on chyba mnie posłuchał, bo nie odzywał się już do czasu, kiedy w pomieszczeniu pojawiła się reszta. Wiedziałem, że pewnie prędko się stąd nie ulotnią, więc zaproponowałem pogranie w gry video, na co Michael niemal od razu przystanął. Cieszyłem się, że rodziców nie ma w domu, bo pewnie już dawno suszyliby mi głowę o stan, w jakim zostawiliśmy salon. Nie było niczego gorszego niż zdenerwowana Liz Hemmings.  

stay with me • hemmingsWhere stories live. Discover now