7. To twój szczęśliwy dzień Pocahontas.

761 20 5
                                    

Oderwałam wzrok od wyświetlacza telefonu, na którym widniała kolejna wiadomość od nieznajomego. Popatrzyłam na stojącego przede mną chłopaka. On wiedział. Wyczuł jak moje całe ciało się spina.

- To znowu on. Co napisał? – pyta przez zaciśnięte zęby.

Nie odpowiedziałam. Głos ugrzązł mi w gardle. Poczułam jak robi mi się gorąco. „Za dobrze się bawię suko". Ja w ogóle się nie bawię. Zaczynam czuć przerażenie związane z tymi wiadomościami. Fakt posiadania przez tą osobę takiej wiedzy jest niedorzeczne. Myślałam, że ktoś robi sobie ze mnie żarty, ale to się robi coraz mniej zabawne. Zresztą, kto wie tak wiele o moim życiu. Co ważniejsze, kto tak bardzo chce mi te życie uprzykrzyć. Nie miałam wrogów. A raczej nie wiedziałam o żadnym. Nie mogłam patrzeć na Calluma. W jego minie było coś na znak zmartwienia. Nie wytrzymałam tego napięcia. Pobiegłam do swojego pokoju, a za sobą trzasnęłam drzwiami.

Usiadłam na podłodze opierając się plecami o łóżko. Zamknęłam głowę szczelnie między nogami. Chciałam się schować przed otaczającym mnie światem. Chciałam udawać, że zniknęłam. Obawiam się co ta osoba może jeszcze wywlec, co jeszcze o mnie wie, jakie pozostały asy w rękawie. Co jeszcze ujrzy światło dzienne? Dlaczego obrała sobie za cel właśnie mnie?

Wtedy usłyszałam ciche skrzypnięcie drzwi. Dźwięk kroków świadczył, że chłopak jest coraz bliżej. Nie podniosłam głowy. Mocniej objęła nogi ramionami, zastygając w bezruchu. Poczułam znajome perfumy, które opisywały mój typ w milionie procent. I ciepło. Poczucie, że ktoś jest obok mnie.

- Wiesz, że cię widzę Pocahontas – szepnął mi do ucha.

- A możemy udawać, że jestem czarodziejką i to moja najlepsza sztuczka. Udawanie niewidzialnej – podniosłam głowę i popatrzyłam w sufit.

- Ty to jedynie możesz być czarownicą – przewróciłam oczami na te słowa – Co było w tej wiadomości? – nagle zmienił się jego ton głosu na bardziej stanowczy.

- Nic istotnego – podniósł znacząco brwi na znak, że mi nie wierzy i czeka na poprawną odpowiedź – Nic co mogłoby zajmować twoją wredną główkę – postawiłam na sarkazm, który zazwyczaj działa.

Nie tym razem. Popatrzył na mój telefon, który leżał po mojej drugiej stronie. Kiedy zorientowałam się co zamierza, rzuciliśmy się równocześnie po niego. Jednak on miał dłuższą drogę, dlatego tą walkę wygrałam ja. Wstałam szybko na nogi, aby pilnować mojego skarbu, lecz chwilowa moja nieuwaga spowodowała, że Price ją wykorzystał. Zabrał mi telefon bez najmniejszego wysiłku wyciągając mi go z dłoni.

- Price! – skakałam, aby odebrać własność – Kurwa Price! - nie dawałam za wygraną – Ty i ten twój pieprzony gen olbrzyma! – tak bardzo irytował mnie fakt, jego przewagi wzrostowej nade mną, dlatego, że rzadko go doświadczyłam.

- Po pierwsze ustaliliśmy już, że to ty jesteś mała – chciałam mu coś na to odpowiedzieć, ale nie pozwolił mi dojść od słowa – A po drugie, nie podobają mi się te wiadomości dzieciaku. Powinnaś coś z nimi zrobić. Jeśli Alec nie znajdzie adresata, powinnaś komuś o tym powiedzieć. Nie wiem rodzicom czy komuś tam. Albo pójść z tym na policję.

- Price czy ty siebie słyszysz – z mojego gardła wydobył się sztuczny śmiech – Nic mi nie jest. Popisze sobie i mu się znudzi – powiedziałam tak, chodź sama w to nie wierzyłam. Myślałam, że jak powiem to na głos, stanie się prawdą.

- Przecież widzę jak reagujesz na dźwięk każdej przychodzącej wiadomości. Jak spięłaś się po przeczytaniu jego treści. Możesz oszukiwać całą resztę. Ale ze mną nie pójdzie ci tak łatwo.

Zdziwiło mnie to co powiedział. Nie spodziewałam się z jego ust takich słów. Takich, to znaczy jakich? Miłych? Okazujących zainteresowanie? Czy on się martwił? To niemożliwe. Ten chłopak martwi się tylko o swój tyłek. Ale nie mogę dać po sobie poznać, że odczytał mnie i moje emocje. Za bardzo pozwoliłam się przed nim otworzyć. Powinnam przeciąć to póki mam szansę.

The PRICE of the gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz