Nie mogłam postąpić inaczej. Wiedziałam, że robię źle. Miałam z tyłu głowy, że przeze mnie ta noc może się skończyć jeszcze gorzej. Ale nie potrafiłam mu odmówić. Byłam mu to winna. Chciał nas wszystkich chronić. Nie wiedzielibyśmy co powiedzieć lekarzom. On idealnie to przewidział. Nasze ostatnie godziny musiałyby ujrzeć światło dzienne. A on ryzykował swoim zdrowiem, abyśmy byli bezpieczni. Ale tak bardzo martwiłam się o niego. Kiedy stracił przytomność w lesie, wszyscy oczekiwali, że to ja podejmę dalsze ruchy. Nie spierali się z tym, że decyzja dla mnie była jedna. Obraliśmy kierunek mojego domu. Kiedy nieśli nieprzytomnego chłopaka na moją kanapę, modliłam się, aby wyszedł z tego cało.
- Co teraz? – klęczymy przed nieruchomym ciałem chłopaka. Widzę strach i zmęczenie w oczach Warrena, ale też odczuwam jak wszyscy chcą pomóc. Wszyscy liczyli na mnie, a moje ręce trzęsły się z przerażenia.
- Roni, w moim pokoju w garderobie jest ukryta apteczka, wiesz gdzie – kiwnęła głowa i ruszyła w górę, a z pomocą ruszył jej Alec – Hunter, drzwi naprzeciwko schodów, tam są ręczniki – pobiegł jak oparzony – Hannah, będzie mi potrzebna woda przegotowana i schłodzona – już jej nie było z nami.
- A ja? Co ja mam robić? – Scott, który ze mną został był mi najbardziej potrzebny. Wzajemnie potrzebowaliśmy swojego wsparcia i zapewnień, że wszystko będzie dobrze. A może nawet ja bardziej.
- Musisz mi pomóc ściągnąć jego koszulkę – pokiwał głową, a mnie przeszył dreszcz na widok jego pokiereszowanego ciała.
Do jego rany była przyciśnięta moja bluza, która aktualnie była cała we krwi. Nagle poczułam chłód, na który nie zwracałam uwagi wcześniej. Na odkrytych ramionach, poczułam nieprzyjemne ciarki. Rana była na tyle głęboka, że trzeba było ją zaszyć. Kiedy w głowie obmyśliłam plan działania, wtedy wszyscy przyszli z potrzebnymi rzeczami. Staliśmy w grobowej ciszy, nikt nie pytał skąd mam taki sprzęt w apteczce, nikt nie pytał skąd wiem co powinnam robić. Sama nie wiedziałam jak to możliwe, że pamiętam to wszystko, a moje ręce są posłuszne i wykonują moje polecenia. W pierwszej kolejności musiałam zająć się odkażeniem tej najgorszej rany i zaszyć ją. Sekundy ciągnęły się nieubłaganie. Czułam oddech wszystkich na swoich plecach. Strach o Calluma sprawił, że zmusiłam się do nadludzkiego wysiłku. Moje skupienie sprawiło, że nie widziałam niczego poza zadaniem jakie muszę wykonać. Kiedy to zrobiłam popatrzyłam na wszystkich. Wykonałam to co byłam w stanie zrobić. Teraz musieliśmy czekać na jego ruch. Zaczęłam dezynfekować pozostałe rany na jego rękach, brzuchu, twarzy. Nie dopuszczałam nikogo innego do wykonania tych czynności. Chciałam być to ja. Musiałam. Czułam się winna, więc pragnęłam przynajmniej przydać się do tego. Zmieniały się tylko osoby, które podawały mi ciepłe ręczniki, bandaże i pozostały sprzęt medyczny. Prosili, abym odpoczęła i napiła się czegoś. Jednak musiałam na bieżąco sprawdzać czy jego stan się nie pogarsza. Czas się dłużył. Minuty mijały jak godziny. Lecz w końcu zobaczyłam zielone obłoki wpatrujące się we mnie.
- Gdzie... – próbuje powiedzieć coś, ale jego zmęczone oczy otwierają się i zamykają.
- Nic nie mów. Musisz teraz odpoczywać. Musisz się wyspać – przykryłam go kocem szczelnie, na co nie protestował.
- Okej. Potrzebuję pięć minut drzemki – przez kolejne minuty wpatrywaliśmy się w niego wszyscy, aby mieć pewność, że nic mu nie jest. Jednak po pewnym czasie widziałam zmęczenie u przyjaciół, które sprawiało, że ledwo utrzymywali powieki otwarte.
- Idźcie do domu. Musicie się przespać – mówię spokojnie, przecierając twarz.
- Zostaniemy – wiedziałam, że Scotta będzie najtrudniej przekonać.
CZYTASZ
The PRICE of the game
RomancePodobno najładniejszy uśmiech mają osoby, które najwięcej wycierpiały. Podobno najpiękniejsze oczy mają osoby, które najwięcej płakały. Podobno najwięcej marzą osoby, które najwięcej straciły. Octavia Capone pół Włoszka, pół Brytyjka wiedzie poukład...