6. Powodzenia Figo.

725 23 0
                                    

Kolejny tydzień minął spokojnie, jak na moje zwariowane życie. Ciężko w to uwierzyć jednak poświęciłam swoją uwagę na szkołę i skoncentrowałam się na znajomych. Zaliczyłam swoje pierwsze testy, do których jak za starych czasów starałam się przygotować. Nie olałam ich, wręcz przeciwnie spędziłam wiele czasu nad zadaniami i analizą tematów. Jednak ten czas nie mijał mi w samotności. Każde popołudnie spędzałam w towarzystwie Veronicy. Sprawiło to, że nie tylko ciężko pracowałyśmy nad zaliczeniem materiału, ale także cieszeniem się swoją obecnością.

Nie było dnia kiedy dziewczyna nie zaskoczyła mnie czymś. Jest wulkanem energii, a gadane ma nie z tej ziemi. Wyobrażam ją sobie w przyszłości jako adwokata albo prezydenta. Przekupi patrząc tylko w oczy.

Kiedy nauka męczyła nas już tak bardzo, a kolejne informacje nie wchodziły do głowy, ruszałyśmy na podbój domu Lopezów. Z każdym kolejnym wieczorem czułam się coraz bardziej swobodnie w ich towarzystwie. Nocne przejażdżki w celu odwiezienia mnie do domu, przez któregoś z chłopaków, Huntera lub Warrena, sprawiły, że stawali się mi coraz bliżsi. Nie planowałam tego. Wychodziło to bardzo spontanicznie. Ale nie ukrywałam, że cieszyło mnie to. Pierwszy raz czułam się sobą i równocześnie czułam się akceptowana przez resztę. Nawet Hannah, chodź niechętnie, coraz mniej odczuwałam obojętność z jej strony. Jednego dnia nawet pochwaliła mój strój. Co było miłe z jej strony, gdyż uważałam, że jej styl ubioru jest obłędny. Z Alecem nie rozmawiałam na temat szukania informacji na mój temat. Kiedy w poniedziałek widzieliśmy się w szkole, przyszedł do mnie porozmawiać na osobności i przeprosił ze skruszoną miną. Miałam mu to trochę za złe. Wiedziałam jaki Price potrafi być przekonujący, jednak nie posądziłabym chłopaka o ulegnięcie mu. Powiedziałam mu, żebyśmy więcej nie wracali do tego tematu i zapomnieli. Zgodził się. Aczkolwiek byłam dalej trochę zawiedziona postacią Aleca. Nie wiem czym go przekonał i nie chce wiedzieć. Ale nie zamierzałam mu tego wypominać. Price nie ufał mi. I chciał na swój własny sposób sprawdzić moją przeszłość. Postanowiłam, że nie będę mu miała tego za złe. Ani jednemu ani drugiemu chłopakowi. Jeśli miałabym taką możliwość też bym ich sprawdziła.

Price'a nie widziałam cały tydzień. Ostatnie nasze spotkanie było w korytarzu mojego domu, kiedy nasza rozmowa zamieniła się w cichą spowiedź. Oboje odchodząc wiedzieliśmy jak duże podobieństwo jest między nami oraz we dwójkę mieliśmy nadzieje, że oboje mylimy się w swoich słowach. Wtedy też oddałam mu nieśmiertelnik, który przez długi czas przypominał mi o naszym wspólnym sekrecie. Ani razu nie był obecny w domu rodzeństwa w momencie kiedy ja w nim byłam. Nie wiem, czy robił to specjalnie, aby się ze mną nie spotkać. Może obawiał się naszej konfrontacji. Ale to nie było podobne do Price'a. Ten chłopak nie boi się niczego. Pewnie jego napięty grafik, zapisany numerami panienek, których imienia i tak nie pamięta, zajmowały mu cenny czas, który w innym wypadku poświęcony byłby przyjaciołom. To nie tak, że jestem zazdrosna. W końcu to tylko Callum Price. Ale dziwi mnie, że nikt o nim nie wspomniał przez ten cały tydzień.

Moja nowa najbliższa duszyczka okazała się po raz kolejny aniołem i dzięki niej mam transport do szkoły. I to nie w postaci autobusu czy towarzystwa podczas chodzenia piechotą. Veronica pewnego dnia oznajmiła mi, że będzie po mnie przyjeżdżać pod sam dom, aby zabierać mnie na lekcje. Dzięki niej zyskałam o pół godziny dłuższy sen. A rano każde, ale to każde 5 minut jest na wagę złota. Szczególnie dla takich osób jak ja, którzy do rannych ptaszków nie należą. Na początku było mi głupio zgodzić się, bo wiedziałam, że przez to dziewczyna ma dłuższą trasę. Jednak kiedy uświadomiła mi, że różnica czasowa między tymi dwoma opcjami to 5 minut, nie kryłam radości.

Jeden wieczór poświęcony był mojemu bratu. Nareszcie po tak długiej przerwie zdzwoniliśmy się. Ciężko było się dograć. Albo ja nie miałam czasu, będąc zawalona obowiązkami lub nieobecnością w domu, albo mój brat był zapracowany, zmęczony lub po prostu nie odbierał telefonów. Strefa czasowa również nie pomagała w utrzymywaniu nam stałego kontaktu. Jednak rozmowa, którą odbyliśmy w czwartkowy wieczór nie uspokoiła moich nerwów.

The PRICE of the gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz