Czasem nasze myśli wędrują do zakamarków umysłu, o których nie mamy pojęcia. Niekiedy wpadają pomysły, o których wewnętrzna podświadomość podpowiada ci, że są one niemożliwe. Kiedyś myślałam, że moje szczęście jest zależne od jednej osoby. Ulokowanie uczyć, założenie różowych okularów i niedostrzeganie sygnałów. To sprawiało, że nie ważne jak było źle myślałam, że jestem szczęśliwa. Długo i naiwnie w to wierzyłam. Ale zrozumiałam, że prawdziwe szczęście pozna się dopiero wtedy kiedy się je osiągnie. I tak było teraz. Mając oddanych przyjaciół, kochającą rodzinę i odzyskaną równowagę czułam, że to jest to właściwe miejsce. Właściwy czas. Właściwi ludzie. Ale w tej układance jeden element nie pasował. Byłam nim ja.
Stojąc w kuchni przygnieciona ciężarem sytuacji z Liamem marzyłam o usunięciu tego dnia. Zmazaniu ostatnich godzin i wykonaniu odpowiednich kroków, aby naprawić wszystko. Wiedziałam, że jestem winna. Nie ulegało to wątpliwości. Lecz nie ma sposobu, aby odwołać przykre słowa, choćby się ich żałowało. Nie spodziewałam się, że osoba, która jeszcze wczoraj sprawiała, że czułam się wyjątkowa, dziś zrównała mnie z ziemią. Życie jest przewrotne. Miałam kochającego brata i straciłam go. Czy na zawsze? Nie byłam w stanie teraz odpowiedzieć sobie na to pytanie. Zawiedliśmy oboje i na ten moment nie widziałam drzwi ewakuacyjnych. Myślałam, że nic gorszego mnie nie spotka, że właśnie przeżywałam pokutę za czyny jakich się dopuściłam. Ale wtedy Charlie zwrócił na siebie uwagę wszystkich, mówiąc coś co dzisiejszego dnia było moim limitem.
- Dzieciaki, wiem co zrobiliście w lesie.
Odwróciłam się w stronę mojego ojca z przerażeniem w oczach. Nie patrzył na mnie. Mój widok musiał go boleć. Był zawiedziony. Był zmęczony. A to tego stanu doprowadziła go własna córka. Słowa wisiały nad nami jak czarne chmury. Nikt nie miał na tyle odwagi by coś powiedzieć. Dla mnie samej to było za wiele. Nie byłam w stanie znieść tak dużo jednego dnia. Nie zwracając na nikogo uwagi pobiegłam do swojego pokoju. Obraz przede mną był zamazany łzy, które niekontrolowanie ciekły po moich policzkach utrudniały mi osąd sytuacji. Starłam się przeskakiwać po dwa stopnie, jednak schody okazały się godnym rywalem. Potykałam się upadając na nie, szybko podnosiłam się do poprzedniej pozycji i wracałam do ucieczki. Kiedy w końcu dotarłam do mojego pokoju, opadałam z sił. Tam na dole próbowałam się trzymać, starałam się zagłuszać ból, aby nikt nie był świadkiem mojego upadku. Ale teraz rzucam się na łóżko, kulę nogi, przytulam rękami swoje ciało, które trzęsie się. Nie jest to spowodowane zimnem, a szlochem jaki wydobywa się z moich ust. Każdy ma swoje granice, a moje dzisiejszego dnia zostały przekroczone. Byłam wrakiem.
Ciało zapomniało o łzach. Nie pozwalało na ten mechanizm obronny. Kiedy po odejściu spod domu Matteo obiecałam sobie, że nie uwolnię nigdy więcej łez, zapomniałam jak wiele może się jeszcze zdarzyć w moim życiu, jak niewiele o nim wiem. Nie byłam na to gotowa, a to co się stało przerosło mnie. Jestem wściekła. Jestem zła. Na siebie, na Matteo, na Liama, na ojca. Nawet na moich przyjaciół na dole, że stali się dla mnie tak ważni, że boję się ich odejścia. W tym momencie nienawidziłam całego świata i przeklinałam wszystkich, którzy pojawili się chodź na moment w moim życiu. Cierpiałam. Nie mogłam określić dokładnego punktu gdzie mnie boli, bo bolało mnie całe ciała, każdy jego skrawek. Rozrywało mnie i nie było na to lekarstwa.
Mój płacz nie pozwolił mi usłyszeć jak ktoś zbliża się do mnie. Jedynie poczułam uginający się materac pod czyimś ciężarem, a następnie ciepłe ramiona, które oplotły moje ciało. Przysunął mnie do siebie, próbując uspokoić. Jednak ja nie chciałam dotyku, nie chciałam pocieszenia, nie chciałam współczucia. Zaczęłam wyrywać się z jego silnego uścisku, usilnie próbowałam zostać sama odtrącając go od siebie. Wierzgałam nogami, krzyczałam niezrozumiałe słowa, które miały przypominać rozkaz, aby mnie puścił. Lecz on nic sobie z tego nie zrobił. Nie pozwolił mi się odsunąć, nie pozwolił mi zostać samą, trzymał mnie przy sobie tak mocno bym nie mogła uciec.
CZYTASZ
The PRICE of the game
RomancePodobno najładniejszy uśmiech mają osoby, które najwięcej wycierpiały. Podobno najpiękniejsze oczy mają osoby, które najwięcej płakały. Podobno najwięcej marzą osoby, które najwięcej straciły. Octavia Capone pół Włoszka, pół Brytyjka wiedzie poukład...