25. Nigdy nie było twojego Calluma. To fikcja.

434 15 0
                                    

Potwornie bolała mnie głowa. Syknęłam kiedy chciałam ją podnieść. Dokładnie pamiętałam co się wydarzyło. Wygrałam wyścig, udało mi się. A potem ta wredna małpa rzuciła się na mnie i upadłam. Starałam się otworzyć oczy, ale ból w skroniach był nie do przejścia.

- Boże żyjesz – usłyszałam głos Scotta dobiegający znad mojej głowy.

- Nie wstawaj – nie musiałam patrzeć, żeby wiedzieć, że Callum też tutaj jest, lecz jego głos był lekko przytłumiony, dobiega z oddali. Ponowiłam próbę wstania, ale i ta skończyła się niepowodzeniem - Scott dopilnuj, żeby nie wstawała.

- Aniołku leż. Mocno oberwałaś – przytrzymał moje ramiona tak, że dalej moja głowa spoczywała na jego kolanach.

- Gdzie jesteśmy Scotty?

- W aucie. Jedziemy do szpitala, Callum prowadzi. Nic się nie martw.

- Nic mi nie jest. Zawieźcie mnie do domu – nie są mi potrzebne dodatkowe atrakcje. Proszę ich jedyne o szybką podwózkę do domu, nic więcej.

- Nic z tego – parsknął gorzko kierowca, nie zerkając nawet w moją stronę. Koncentrował się na drodze, dostrzegłam w lusterku jego zmarszczki na czole, które mówiły mi, że intensywnie o czymś myśli.

- Callum chcę jechać do domu – pierwsza to była prośba, ale teraz nie siliłam się na uprzejmość dokładnie tak jak on.

- Nie ma kurwa takiej opcji. Uderzyłaś głową o murek, straciłaś przytomność, leci ci krew. Jedziesz do szpitala i zobaczy cię lekarz. Kropka.

- Zrzędzicie – przewróciłam oczami i to był błąd.

- Co jest? – mój ton z mocnego przeszedł na bardzo słaby. Nie uszło to uwadze Scotta - Nie odpływaj Bombon.

- Słabo mi, kręci mi się głowie. Zamknę na chwilę oczy – pulsowanie w głowie było nieprzyjemne. Potrzebuję łóżka i aspiryny.

- Cholera Price. Przyspiesz – to było ostatnie co słyszałam.

Ponownie obudziłam się w szpitalu na jednym z krzeseł. Widziałam w oddali Calluma, który wykłócał się z jedną z pielęgniarek. Był nerwowy. Czułam się zmęczona, ale nic mi nie dolegało. Okej, w głowie lekko mi szumiało, lecz wiele z tych objawów mogło być spowodowane adrenaliną i emocjami jakie czułam przez ostatnie dni. Teraz ze mnie wszystko schodziło i rozchodziło się po moim organizmie. Warren siedział przy mnie, podtrzymując mnie, gdyż byłam zwyczajnie słaba. Po chwili chłopak wrócił do nas wkurzony, usiadł na krześle i niespokojnie pocierał kark.

- Zaraz ktoś cię obejrzy – pokiwałam głową nie podnosząc się. Lepiej było zachować milczenie, widać było, że nie jest skory do rozmowy.

Miało być inaczej. Był prosty plan, miałam wygrać, a my mieliśmy znowu mieć chwilę wytchnienia. Miałam w głowie przebłyski wyścigu. Dźwięk pistoletu gdzieś z tyłu głowy ciągle miał swoje przebłyski. Nie było mi wcale łatwo, ale dałam radę, głównie dzięki Callumowi. Jego słowa krążyły w moim ciele, to myśl o nim ułatwiła mi uspokojenie się. Ta otoczka szpitala nie pomagała mi, jasne światło raziło mnie w oczy, a dźwięki były zbyt głośne. Ale nic mi nie jest, lekka kraksa i tyle.

- Octavia Capone, zapraszam – otworzyły się drzwi, a z nich wyjrzał do nas doktor. Chciałam pójść sama, ale Price od razu znalazł się przy moim boku i nie omieszkał wejść ze mną do gabinetu. Mężczyzna był po czterdziestce, zmęczony zapewne dyżurem na sorze i przyjmowaniem takich dzieciaków jak my z mało ważnymi sprawami – Usiądź – wskazał mi miejsce – I powiedz co się stało?

- Uderzyła się w głowę – odpowiedział za mnie Price.

- Obejrzyjmy to – moje włosy kleiły się od zaschniętej krwi, ale nie było jej wiele. Wziął jakieś przybory i zajął się skazą – Rana nie jest na tyle głęboka, żeby ją szyć.

The PRICE of the gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz