[1] Dom przy Staffelweg

181 12 0
                                    

▬  9 grudnia 2021 – Klingenthal, Niemcy

Wielki kocur o wyszarzałym futrze wskoczył na szeroki parapet i umościł pomiędzy doniczkami z paprotkami. Przeciągając się, przejechał pazurami po szybie i przesunął roślinkę niebezpiecznie blisko krawędzi.

Nieme modlitwy dwudziestopięciolatki leżącej na łóżku zostały jednak wysłuchane, bo ani paproć, ani kot nie ucierpiały, a po pokoju nie rozległ się dźwięk tłuczonej doniczki.

Szatynka wymruczała pod nosem coś niezrozumiałego, wyplątała się z koca, którym dotychczas była owinięta i stanęła na własnych nogach lekko się chwiejąc. Wczorajsza podróż z Monachium do rodzinnego Klingenthal dawała jej się we znaki. Nadal czuła, jakby kołysała się na fotelu w jednym z przedziałów pociągu, gdzie spędziła ponad pięć, ciągnących się w nieskończoność, godzin.

Z sentymentem rozejrzała się po pokoju w którym spędziła niemal całe swoje dzieciństwo i podrapała starego kota za uchem. Chodząca kulka futra miauknęła zadowolona na pieszczotę i wtuliła łebek w materiał bluzy swojej właścicielki. Marika uśmiechnęła się przytulając zwierzaka do siebie. Ten już po krótkiej chwili, zgodnie ze swoją pokrętną naturą, uznał, że kontakt fizyczny został właśnie wyczerpany na najbliższy tydzień i zeskoczył z parapetu, zajmując miejsce na fotelu.

Skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała za okno, na ulicę przysypaną śniegiem. Cieszyła się, że nie musiała tłuc się przez pół kraju autem, mimo, że byłoby to dużo szybsze. Władze miasta najwyraźniej średnio radziły sobie z tak skomplikowanym zajęciem jak odśnieżanie, więc poranne wyjazdy z domu były niemal niemożliwe. Rika szczerze podziwiała swoją mamę, która codziennie wychodziła do pracy jeszcze przed świtem.

Choć Klingenthal należy się bardziej miano wioski, ciągnącej się wzdłuż jednej ulicy, niczym niemiecka wersja polskiego Szczyrku, a sama ulica Staffelweg,na której kobieta się wychowała należała do kategorii przemysłowej biedy, Marika Keller nigdzie indziej nie czuła się tak dobrze.

Potrząsnęła głową wracając do rzeczywistości i otworzyła drzwi na korytarz . Rozglądając się poczłapała bosymi stopami do pokoju naprzeciwko. Z nory należącej do jej młodszego brata dobiegała melodia jednej z piosenek Pink Floyd, jednak ona sama kompletnie jej nie rozpoznała. Nie kłopotała się pukaniem i stanęła w progu opierając się o framugę. Wnętrze wręcz wypchane było muzycznymi akcentami, trzema gitarami oraz ogromnym, przyciągającym wzrok plakatem z wizerunkiem Manuela Fettnera. Młody zdrajca, pomyślała Marika przenosząc wzrok na brata, który zauważając jej obecność wyłączył odtwarzacz DVD. Connor od zawsze był tym cichym outsiderem, którego część ludzi uznaje za dziwnego, ale jego siostra niejednokrotnie nie posiadała się z dumy z jego powodu. Mimo sporej różnicy wieku, byli do siebie całkiem podobni. Marika uważała jednak, że mając tyle lat co on, należała do wyjątkowo głupich nastolatek i codziennie dziękowała, że jej brat pod tym względem jest kompletnie inny. Choć specyficzny wiek 16-stu lat charakteryzuje się wieloma rzeczami, Connor nie miał sporej grupy znajomych, nigdy nie zapraszał nikogo do siebie, a za najbliższego kumpla robił mu rodzinny kocur i starsza siostra. Właściwie jeśli musiał opuścić własne mieszkanie to najczęściej z ogromną niechęcią, choć istniały od tej reguły wyjątki.

— Chcesz czegoś, Rika? — zapytał wlepiając ciemne oczy w szatynkę i odłożył na szafkę nocną komiks wcześniej trzymany w rękach.

— Co byś powiedział, gdybym uznała, że chcę obciąć włosy i zrobić to dzisiaj? — uniosła brwi patrząc na młodszego Kellera wyczekująco. Chłopak od zawsze był też doradcą do spraw urodowych, więc takie pytanie ani trochę go nie zdziwiło.

— Powiedziałbym, że jeśli to zrobisz, to będziesz narzekać, że mogłem cię powstrzymać i nie wyjdziesz tak z domu – odparł spokojnie i tak wiedząc po minie siostry, że już podjęła decyzję.

RIGHT HAND | s. leyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz