[10] Klub Kominiarki

101 7 13
                                    

19 grudnia 2021

— Chłopaki, śpicie? — Stephan otworzył oczy, jednak szybko je zamknął pod wpływem słońca, które wpadało do pokoju przed niezasunięte rolety. Nie spał od dłuższej chwili, ale stanem przytomności go jeszcze nazwać nie można było. Uniósł się na łokciach chcąc zlokalizować głos. — Chłopaki no...

Zerknął na Karla z którym dzielił pokój, ale on również wyglądał na zdziwionego, bo zaspany wyjrzał zza kołdry z imitacją gniazda z przydługich włosów na głowie. Leyhe zrozumiał, że to on będzie się musiał poświęcić i wygrzebując się z łóżka spojrzał na część lokum przy drzwiach. W progu stał Wellinger, który na jego widok wyszczerzył się szeroko i potraktował obecność przyjaciela za zaproszenie. Wparowując do środka usiadł na rogu posłania Geigera, gdzie ten najwyraźniej trzymał stopy, bo wydał z siebie jęk bólu, kiedy poczuł na sobie ciężar blondyna.

— Dlaczego zawdzięczamy tą wspaniałą koleżeńską wizytę? — zapytał ironicznie Bawarczyk podnosząc się do siadu, a Stephan zakładając bluzę, znowu przykrył się kołdrą.

— Koleżeńską? Nie, kolegów to się ma w agencjach towarzyskich. Ja jestem przyjacielem, więc przyjacielska wizyta — sprostował w najbardziej skomplikowany sposób jak tylko się dało.

— To jedno i to samo, więc zjeżdżaj, Andreas. Idź do Markusa, zobaczy czy cię z nim nie ma — mruknął brunet przecierając sobie twarz ręką.

— Właśnie. Daj mi wrócić do tej cudownej rzeczywistości, która mi się śniła — Karl siłą zabrał swoje nogi spod Wellingera, który litościwie trochę się przesunął.

— U Stephana taka rzeczywistość pewnie wypełniona jest Riką — zawadiacko poruszył brwiami, a Leyhe morderczo zmierzył go wzrokiem.

— Nie wiem, ale na pewno jest wypełniona hasłem "101 sposobów, jak zabić człowieka, nie zostawiając śladów" — zebrał się w sobie i chwytając pierwsze lepsze ubrania ruszył w stronę łazienki. — Możesz to potraktować za koleżeńskie ostrzeżenie.

— Przyjacielskie, nie koleżeńs...

— Trzymaj mnie, Stephan, bo coś mu zrobię — dwudziestoośmiolatek był blisko przyduszenia niebieskookiego poduszką, więc ten grzecznie usunął się z jego przestrzeni osobistej i przeniósł się na, puste już, drugie łóżko.

Karl przymknął oczy i starał się ignorować Andreasa, który wyraźnie zaczynał się nudzić. Kiedy już przejrzał całą szafkę nocną należącą do Stephana, który zniknął w łazience, wstał i kręcąc się po pokoju zerknął za okno.

— Chodźmy do dziewczyn.

— Po co? Chcesz je obudzić, tak jak nas? — Geiger nawet nie obdarzył go spojrzeniem, jednak po chwili zrozumiał, że nie uda mu się już zasnąć. Położył się na wznak i sprawdził godzinę na telefonie.

— Moglibyśmy... — zastanowił się, nagle wyraźnie pobudzony. Karl miał wrażenie, że zaraz zacznie mu się dymić z uszu przez nadmierne prace w jego mózgu, bo skupiona mina co najmniej na to wskazywała. — zrobić im jakiś żart!

— Ile ty masz lat, Wellinger? — uderzył się ręką w czoło. — Stephan się nie zgodzi.

— Dlatego właśnie nie mówię do Stephana, tylko do ciebie — przebrzydły, plan sobie wymyślił, przeszło Karlowi przez głowę. — No nie daj się prosić; jak będzie nas już czterech, to nie będzie miał wyjścia.

— Czterech?

— No... po prawdzie to był pomysł Constantina, a Markus od razu się zgodził — wyjaśnił.

RIGHT HAND | s. leyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz