[23] Odmrażacz i Zguby

203 6 13
                                    

▬ 26 grudnia 2021 — Oberstdorf, blisko szczytu Nebelhorn

— Nie znasz zasady, że powinno się ludzi budzić delikatnie? — Othylia wyłoniła się zza swojej sterty kołder, kiedy Constantin wparował do pokoju z głośnikiem w ręku, z którego wybrzmiewały dźwięki niemieckiego hymnu. Rika stała w progu, oparta o framugę i kręciła głową z niedowierzaniem na pomysły Schmida.

— Oczywiście, że znam. Dalsza część tej zasady brzmi "chyba, że to twoje rodzeństwo. Wtedy budź je jakby świat się kończył, a oni i tak muszą iść do szkoły" — niemal wyrecytował ciemnowłosy, umykając przed poduszką, rzuconą przez siostrę. Dosyć szybko ewakuował się z pokoju, pozostawiając dwie kobiety same.

— A ty gdzie w nocy zniknęłaś? —młodsza z rodzeństwa przeniosła wzrok na Keller, która zdziwiona wzruszyła ramionami.

— Skąd wiesz? Przecież spałaś...

— No i w czym to przeszkadza? — burknęła przecierając oczy.

— Myślałam, że jak śpisz to nie jesteś w stanie... — Ostatecznie Rika machnęła ręką, orientując się, że wymiana zdań z zaspaną nastolatką nie ma teraz sensu. — Zresztą nie ważne.

— No więc? — dopytała ciemnowłosa.

— No więc, co?

— Matko, Rika, — zaśmiała się z bezsilności. — bo zacznę myśleć, że to wcale nie ja zostałam brutalnie obudzona.

W rzeczywistości piwnooka wiedziała, jakiej odpowiedzi jej przyjaciółka oczekuje, ale najzwyczajniej nie miała ochoty jej udzielać. W tym przypadku obrała metodę "graj debila i unikaj", więc dosyć szybko wycofała się z pola widzenia młodej Niemki, która mruknęła za nią coś niezrozumiałego i prawdopodobnie wróciła do spania.

Marika zeszła na dół i zauważając, że prawie wszyscy znaleźli sobie jakieś zajęcie (którym było głównie, jakże produktywne, oglądanie telewizji i narzekanie na to, że sygnał jest słaby), postanowiła wyjść na zewnątrz i ponapawać się trochę górskim otoczeniem. Wszyscy cieszyli się, że najbliższe zawody, rozpoczynające Turniej Czterech Skoczni, odbywały się w Oberstdorfie, więc nikt nie musiał dojeżdżać.

— Co tak stoisz? — zagaiła Rika na widok Andreasa, który stał przed swoim autem i wpatrywał się w nie z wyraźnie smutnym wyrazem twarzy. Okazało się być zimniej, niż się kobiecie wydawało, więc naciągnęła sobie na głowę kaptur.

— Kupiłem sobie odmrażacz do auta żeby, no wiesz, móc otworzyć jak będą przymrozki — wyjaśnił, gestykulując obficie. — Bo drzwi czasami przymarzają i trzeba je odmrozić takim specjalnym...

— Wiem, Andi, miałam kiedyś auto — zaśmiała się na jego tłumaczenia. — Ale nadal nie rozumiem w czym problem, jeśli masz odmrażacz.

— Zostawiłem go w aucie... w sensie, w środku — wskazał przez oszronioną szybę, na butelkę z dozownikiem, która spokojnie leżała sobie na fotelu. — Nie mam jak się do niego dostać, bo musiałbym otworzyć drzwi, ale żeby otworzyć drzwi, to muszę go mieć.

— Andi. — Rika przez chwilę miała wrażenie, że parsknie śmiechem, ale współczująco popatrzyła na blondyna.

— No?

— Powiedział ci ktoś kiedyś, że jesteś geniuszem technologicznym?

— Tak, moje siostry i to nie raz — przytaknął, szturchając ją w żebro za śmianie się. — Ale i tak nie jestem w tym najgorszy; Stephan na przykład, kiedyś prosił mnie, żebym mu pomógł zmienić tapetę w komputerze, bo nie wie gdzie to się robi.

RIGHT HAND | s. leyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz