[19] Powitania i Powroty

64 6 9
                                    

▬ 6 września 2016 — Monachium

Tekst jednej z piosenek Eminema przewijał się w takim tempie, że brązowowłosa dwudziestolatka miała wrażenie, że zaraz rozboli ją głowa. Zerknęła na tytuł i szybko zapisała w notatniku, krzywymi literami "Not Afraid", aby później móc wrócić do tego utworu.

Wyjęła z uszu słuchawki dosłownie w momencie, kiedy ktoś szturchnął ją w ramię. Wygładziła materiał niebieskiej, tradycyjnej spódnicy i schowała telefon do torebki.

— Już idę, szefie — zapewniła podnosząc się ze schodków przy tylnym wyjściu z jednej z monachijskich restauracji.

— 'Szefie'? — zaśmiał się głos za nią, na co chwilowo jej ciało ogarnęło spięcie. Odwróciła się momentalnie, natrafiając wzrokiem na roześmianego blondyna o średnim wzroście w okularach z cienkimi oprawkami.

— Eric! — ucieszyła się i ruszając w jego stronę, rzuciła mu się na szyję. — Co tu robisz?

— No nie wiem... — udał zastanowienie i okręcając ją dookoła siebie pocałował czubek jej nosa. — Może po prostu odwiedzam moją dziewczynę w pracy?

— Miałeś się uczyć na egzamin poprawkowy — zmarszczyła brwi, a jasnowłosy beztrosko wzruszył ramionami, na co spoważniała. — Eric, przyłóż się do tego.

— Czyli może ty też zaczniesz mi wytykać, że nadużywam dobroci moich rodziców, bo sponsorują mi studia i tak dalej? — przewrócił oczami odstawiając ją na ziemię. — No jasne, wiedziałem, że...

— Proszę cię, nie zaczynaj. — Z całej sił powstrzymując zirytowanie, zrobiła dobrą minę do złej gry i naciągnęła chłopakowi czapkę na oczy, aby odwrócić jego uwagę. — Choć, dam ci coś do picia.

Wrzesień tego roku okazał się być naprawdę zimny, w porównaniu do innych wrześni, które Marika Keller i Eric Lieberman przeżyli. W ciągu ostatnich dwóch tygodni, pogoda zmieniła się z całych trzydziestu stopni do ledwo kilkunastu, co jednych cieszyło i dawało im wytchnienie, a innych wprawiało w niemałą żałobę.

Rika wchodząc do klimatyzowanego pomieszczenia, narzuciła na siebie szary sweter i szybko zerknęła na tablicę korkową, która wypełniona była karteczkami z informacjami i zamówieniami.

— Cześć, Trude — blondyn przemykając obok kuchni przywitał się ze starszą kucharką, która uważała, że widzi go tu zdecydowanie za często. Eric odwiedzał Keller średnio kilka razy w tygodniu, ale miał szczęście, bo szef dziewczyny bardzo go polubił.

— Masz. — Piwnooka postawiła na stoliku, znajdującym się na zapleczu, ogromny kubek z herbatą. — Wiesz, gdzie jest cukier, nie?

— Wiem, ale ty wiesz, że nie słodzę — zaznaczył, choć wydało mu się dziwnym, że dziewczyna o tym fakcie zapomniała.

— Nie ważne. — Wzruszyła ramionami, mając ogromną ochotę zniknąć mu z oczu.

Zebrała zamówienia ze wszystkich stolików i zaczęła się zastanawiać, ile raz dzisiejszego dnia usłyszy jeszcze "smażony ser". Gdyby nie niepokaźna grubość jej młodocianego portfela i to, jak bardzo sympatyczne osoby tu pracował, pewnie już dawno rzuciłaby te pracę i próbowałaby się zająć czymś, co naprawdę ją interesuję. Nawet, jeśli niespecjalnie jeszcze wiedziała co miałoby to być...

— To samo, co za każdym razem — rzuciła do Trude, która prowadziła swoje rządy w kuchni i dla pewności, podała jej kartkę z wypisanymi zamówieniami.

Wróciła do Erica i usiadła naprzeciwko niego przy niewielkim stole. Blondyn zajęty był herbatą, którą od niej dostał i przez dłuższą chwilę nie zwracał uwagi na jej obecność. Chwila ciszy i spokoju zupełnie jej nie przeszkadzała i spędziła ją na poprawianiu warkocza, które momenty świetności miał rano, kiedy wychodziła z domu. Zadała sobie sprawę jak źle wyglądają ofiary jej wakacyjnego szaleństwa, a mianowicie rozjaśnione końcówki, które w końcu przyjdzie je ściąć. Przeczesała palcami grzywkę i oparła plecy o ścianę.

— Coś cię stresuje? — zapytał Lieberman, odruchowo poprawiając na nosie okulary. Marika była przekonana, że w jego głosie kryła się niejaka pewność, która sprawiała, że nie wcale nie czuła potrzeby odpowiadania. — Rika, bo zacznę myśleć, że mamy po trzynaście lat i zaraz odpowiesz mi "domyśl się".

— Miałabym ochotę tak zrobić. — Zatrzymała wzrok na własnych paznokciach i oparła głowę na ręce, szykując się, aby przejść do rzeczy. — Od listopada będę pracować z kadrą. Pamiętasz, jak mówiłam ci, że Werner załatwił kilka...

— Czekaj, dobrze rozumiem, że ja mam tu siedzieć sam i męczyć się z poprawkami, kiedy ty będziesz jeździć sobie po Europie? — Przez chwilę chciała poprawić go, że nie tylko po Europie, ale uznała, że to zły pomysł. — Wiesz, że to nie tak, że jestem zazdrosny i nie cieszę się twoim szczęściem, ale... —zamilkł, nie mogąc znaleźć żadnego, nawet najgłupszego, argumentu.

— Nawet mi to do głowy nie przyszło — mruknęła ze sporym sarkazmem w głosie i przewróciła oczami, co nie umknęło zdenerwowanemu Ericowi.

— Co z twoimi studiami?

— Nic. Zacznę od przyszłego roku. — Wzruszyła ramionami, bo sprawa wydawała jej się oczywista. — Słuchaj, Eric: mam okazję co nieco zarobić i to robiąc to, co naprawdę lubię, przebywając z ludźmi, których lubię. Dlaczego miałabym nie skorzystać?

— Bo masz tutaj mnie, Marika — powiedział, posyłając jej spojrzenie pełne wyrzutu, co powoli kruszyło jej pewność siebie. — Pomyślałaś o tym?

— Przecież ja nie... Eric, błagam. — Przetarła twarz ręką, zanim spojrzała mu w oczy. — Przecież ja nie zamierzam wyjeżdżać na resztę życia do Japonii czy Afganistanu. To ledwo kilka miesięcy, a w międzyczasie i tak będę wracać.

— Jaką gwarancję dają mi twoje słowa, co?

— Mówisz, jakbym była twoją własnością — mruknęła zrezygnowana.

— O czym ty w ogóle mówisz? — Podniósł się od stołu, kiedy próbował zatrzymać spokojny głos. Drżał mu on jednak z emocji.

— Najlepiej będzie, jeśli sobie pójdziesz i odezwiesz się jak przemyślisz to na spokojnie.

— Nie mam o czym myśleć. — Pokręcił głową i zaczął przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu kluczy do mieszkania Keller, których jednak z frustracją nie znalazł. — Oddam ci wszystko kiedy indziej.

Rika niemal zgrzytnęła zębami, jednak nic nie odpowiedziała, obserwując plecy swojego chłopaka. Czy też: byłego już chłopaka, jeśli traktować jego dziecinne zachowanie poważnie.

A/N.
kwalifikacje 18.03.22 ...
przynajmniej Heggli się cieszył xD fajnie, że cała szóstka Polaków dostała się do konkursu, ale moja zdradziecka dusza kibicująca Niemcom trochę płacze

N. LEYHE

RIGHT HAND | s. leyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz