[3] Kadrowa Czapka i Skład Mebli

147 12 1
                                    

— Mam nadzieję, że rozumiesz na czym ma polegać twoja rola w kadrze — Stefan Horngacher okazał się nie być aż taki zły, jak chłopaki opisali go Rice. Fakt, może był trudny do zapałania sympatią, ale nie zwyzywał jej przy samym powitaniu, a to już coś.

— Oczywiście, panie trenerze.

— Powiem wprost: ta hołota potrzebuje kogoś kto by ich ogarnął. Poinformował i upewnił się, że pojawią się w danym miejscu o odpowiedniej godzinie, niczego nie zepsują i nie pokłócą się. Papierologia też leży w zakresie pani obowiązków, ale proszę nie brać tego zbyt poważnie. Tutaj rzadko cokolwiek się zgadza — wyjaśnił jej pobieżnie warunki pracy w drodze do szatni po skończonych kwalifikacjach, w których triumfował Kobayashi. — Ja najzwyczajniej mam ważniejsze zajęcia niż hamowanie destrukcyjnych skłonności tej grupki niedorozwiniętych osobników.

— Mocnych słów pan używa — mruknęła, zanim zdążyła ugryźć się w język.

— I jestem przy tym całkowicie szczery, panno Keller, dlatego też głęboko pani współczuję takiej pracy. Podobno wszyscy się znacie, więc to powinno pozytywnie wpłynąć na rezultaty — stanęli przed chatką, a Rika kątem oka zauważyła Constantina, Markusa i swojego brata, którzy najwyraźniej wyjątkowo zainteresowani byli jej rozmową z Horngacherem.

— Tak też myślę — skinęła głową. — Nie mam nic przeciwko, żeby zwracał się pan do mnie po imieniu.

— Dobrze. W takim razie mów mi po prostu "trenerze" — poklepał ją po ramieniu, co o dziwo zdawało się nawet miłe. — Witamy na tonącym statku.

Uśmiechnęła się i pożegnała mężczyznę, który zniknął za drzwiami budynku. Wiatr wzbierał na sile i rozrzucał jej jasnobrązowe włosy na wszystkie strony. A ten chwili szczerze pożałowała, że stojąc pod skocznią oddała swoją czapkę bratu.
Schowała się w szalu aż po nos i oparła o ścianę, czekając aż Connor raczy pożegnać się ze skoczkami skracając jej cierpienia i wyjść.

— Rika? Czemu nie wejdziesz? — zza drzwi wyłoniła się rozczochrana czupryna Stephana Leyhe, który spoglądał na kobietę nieco zdziwiony. — Ja wiem, że w środku nie jest dużo cieplej, ale zaraz tu zamarzniesz.

— Czekam aż mój brat będzie na tyle dobry, żebyśmy mogli się stąd zwinąć — wyjaśniła szybko i objęła się ramionami. — Gratulację ósmego miejsca, swoją drogą.

— Dzieciak prawie się popłakał, kiedy Andreas przybił mu piątkę — zaśmiał się krótko zamykając drzwi, żeby jego koledzy w środku nie musieli stać w jeszcze większym zimnie. Skinął głową na gratulacje. — Jak poszła rozmowa z trenerem?

Keller uśmiechnęła się słysząc pytanie. Stephan wyglądał, jakby naprawdę interesowała go ta kwestia i stanął wpatrując się w nią wyczekująco. Zrobiło jej się strasznie miło, na myśl, że ich krótka przyjacielska relacja ma szansę się odbudować i że znowu będzie mogła na nim polegać. Zresztą nie tylko na nim, a na wszystkich chłopakach.

— Zaskakująco dobrze. Wcale nie jest taki straszny — przyznała.

— Daj mu trochę czasu, to zmienisz zdanie — zaśmiał się i patrząc jak szatynka przystępuje z nogi na nogę chcąc się rozgrzać, wygrzebał z kieszeni kurtki kadrową czapkę i dosłownie wcisnął ją jej na głowę. — Proszę, teraz wyglądasz jak pełnoprawna asystentka Trenera.

— Dzięki, panie kadrowiczu — zaśmiała się poprawiając czapkę. — Bądź pan tak dobry i racz pospieszyć mojego brata, co? Marzy mi się wejść pod gruby koc...

— Tak jest, pani szefowo, się robi — zasalutował wracając do domku, jednak przed samymi drzwiami odwrócił się do kobiety. — Przyjdziesz jutro, prawda?

RIGHT HAND | s. leyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz