[2] Waść Ciemna Masa

160 11 0
                                    

▬ 10 grudnia 2021

Dopijając resztkę, zimnej już, kawy, Rika odłożyła wielki kubek i ostatni raz zerknęła na zegar, który wskazywał niemal równą godzinę osiemnastą. Przez chwilę zastanowiła się stojąc nad zlewem, ale machnęła ręką i obiecała sobie, że zajmie się naczyniem jak tylko wróci. W pośpiechu zabrała z kuchennego blatu kluczyki do starej, ale ukochanej terenówki swojej mamy, wełniany płaszcz i wcześniej przygotowaną, skórzaną torbę. Zerkając w lustro westchnęła przeciągle i zmarnowała kolejne kilka minut na pozbywanie się z ubrań kłaków kociego futra, które miała już chyba wszędzie, wliczając w to całą twarz. Ostatecznie po sam nos owinęła się grubym szalem i wyszła na dwór, na tak zwaną Syberię.

Kiedy już udało jej się zapakować z całym dobytkiem do samochodu, usłyszała znienawidzony dźwięk przychodzącej wiadomości, która dobiegała z którejś z kieszeni wielu bluz, które miała na sobie. Zadanie dostania się do telefonu wrzuconego gdzieś nieuwagą, należało do tych raczej niełatwych, ale po największej gimnastyce, jaką wykonała od czasów gimnazjum, usiadła w końcu z dumą na fotelu kierowcy i spojrzała na wyświetlacz.

▬  CONNOR
Nie, żebym narzekał, ale są -4°

▬  RIKA
Owszem.

▬  CONNOR
No to może raczyłaby się pani pospieszyć?

▬  CONNOR
I nie wysyłaj mi wiadomości z KROPKĄ GROŹBY

Dzieciak ciemna masa, pomyślała przelotnie i nie odpowiadając już przekręciła kluczyki w stacyjce. Gdyby tylko była bardziej religijna, zdecydowanie odmawiałaby teraz jakąś litanię z prośbą o to, aby auto chciało współpracować. Złośliwość rzeczy martwych rządzi się jednak własnym prawem, więc kojący dźwięk silnika usłyszała dopiero za czwartym podejściem.

W końcu opuszczając miejsce parkingowe pod domem założyła okulary, chcąc mieć pewność, że po drodze nikogo nie zabije i zaczęła kręcić pokrętłem radia. Trafiając na jakąś przystępną stację, zaczęła nucić pod nosem piosenkę. Jechała niemal na pamięć. Miała wrażenie, że gdyby ktoś zasłonił jej oczy to i tak trafiłaby do celu.

Amtsberg Straße jak zwykle świeciło spokojem, będąc chyba jedyną ulicą w mieście, na której nikt nie ośmielał się przekraczać prędkości. Zresztą trudno się dziwić, skoro znajdowały się na niej same szkoły, pełne dzieciaków, które w godzinach szczytu były gotowe rzucić się pod koła przez nieuwagę, byle tylko zdążyć na lekcję. O tej godzinie jednak okolicę wypełniała pustka i skąpe światło z latarni. Rika szybko zauważyła Connora stojącego pod zadaszeniem przy Sport Gymnasium Klingenthal. Chłopak zauważając, że wybawienie przybyło, mocniej opatulił się kurtką i ruszył truchtem w stronę auta.

— A gdzie ty masz czapkę, młody człowieku? — zapytała Marika z poważną miną, naśladując głos ich matki.

— Współczuję twoim dzieciom, jeśli kiedyś będziesz je mieć... — mruknął siadając obok siostry i przerzuciwszy plecak do tyłu, wyciągnął ręce w stronę klimatyzacji z której teraz leciało ciepłe powietrze.

— Ale z ciebie niewdzięcznik.

— Dom jest w drugą stronę — rzucił blondyn oślepiając wzrok od telefonu i zerkając na drogę. Cóż, zapłon miał dosyć opóźniony bo z trasy do domu zjechali dobre kilka minut wcześniej.

RIGHT HAND | s. leyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz