2

236 11 1
                                    

6 LAT PÓŹNIEJ
Wszystko układało się dobrze. Szesnastoletnia Jinx była dla Mel jak córka. Szczerze, obydwie były nierozłączne. Różniło je jednak zamiłowanie Jinx do wynalazków, które dzieliła z Jaycem. Dużo ją nauczył. Nie lubiła też przepychu, którym pani radna się otaczała. Nosi krótki, czarny top, spodnie za kolana w paski i ma długie warkocze, przez które przeplatają się żelazne rurki. U swojego boku zawsze nosi mały rewolwer i armatkę z doklejonymi uszkami. Ma również jak ona ją nazywa rybeńkę, która wystrzeliwuje pojedyncze pociski. Ma też duży zapas bomb. Wszystko skonstruowała sama.

Niebiesko-włosa rano lekko rozbudziła się swoimi halucynacjami. Przebrała się i zobaczyła, że nikt sam jej nie obudził. Zawsze robiła to Mel.
Pewnie siedzi znów z tymi głupolami w radzie.- pomyślała.
Zaplotła swoje długie warkocze i popatrzyła na siebie jeszcze raz w lustrze. Chwilę po tym jej wzrok przeniósł się na manekin z białą, zwiewną sukienką ze złotymi wykończeniami. Znowu jej opiekunka wybierała jej sukienkę na Dzień Postępu.

- Nie założę tego!- krzyknęła i wystrzeliła kulkę w kreację. To było dziwne, ale nie trafiła.

W jej głowie znów zaczęły szaleć nieokreślone głosy i dźwięki. Czuła, jak przez jej ciało przechodzi przeszywające zimno. Gdy ochłonęła wyszła spokojnie z pokoju i na korytarzu popatrzyła przez wielkie okiennice, które dają widok na samo centrum Piltover. Ludzie już świętowali. Wiedziała, że będzie musiała się pokazać razem z Mel na przemówieniu. Nie lubiła tego. Wolała chodzić po dolnym mieście. Ostatnio dzięki jej „mężnemu" wyczynowi kilku strażników Silco poszło siedzieć. Weszła szybko do kuchni i ugryzła pierwszą lepszą kanapkę.

- Jinx?- głos wydobywający się zza niej to była Elora.

Dziewczyna odwróciła się do niej.

- Czego chcesz?- pytając wzięła jeszcze jeden kęs. Elora poprawiła marynarkę.

- Twoja matka prosiła, bym dopilnowała, żebyś ubrała...- Jinx nie dała jej dokończyć.

- Sukienkę, tak wiem.- zirytowana wyszła z kuchni.

W więzieniu Still Water też dużo się działo. W podziemiach więzienia, dokładnie ma poziomie -41 swoją karę odbywała nijaka Vi. Słyszała pogłoski o ów dziewczynie w niebieskich włosach, która postrzeliła już kilku pracowników Silco, którzy są teraz w tym więzieniu. Nie wiedziała czy to możliwe, czy... to może być jej siostra? Nie, nie myślała o tym.

-Pora karmienia dziewczynko.- usłyszała zza siebie głos strażnika, który przerwał jej w zamysłach, śmiał się.

Prychnęła i wyszła z celi. Kiedy weszła na „stołówkę" wszystkie oczy zwróciły się na nią. Popatrzyła na jednego z kilku, który zostali zastrzeleni przez tajemniczą w dolnym mieście dziewczynę. Kiedy nabrała jedzenia usiadła na wprost niego. Był potężny, cały w tatuażach.

- Kto cię postrzelił?- zapytała oczekując szybkiej odpowiedzi.

Przełknął spokojnie jedzenie. Kiedy na nią spojrzał zdziwił się.

- Jeśli powiem, to zabije nie tylko mnie...- wziął następny kęs.- Ale i ciebie.- wziął miskę z papką w ręce i przesiadł się.

W dziewczynie buzowała złość. Podeszła do niego jeszcze raz.

- Nie słyszysz co się do ciebie mówi?!- krzyknęła na cały głos.- Odpowiadaj!- usiadła koło niego jeszcze raz.

- Nie mogę.- zaśmiał się głupio.

Vi nie wiedziała co zrobić. Czy po prostu stamtąd wyjść, czy może się z nim bić. Wybrała to drugie. Wstała i z całej siły uderzyła tacą w jego szczękę. Po chwili doszło do niej co zrobiła.

Dzień Postępu. Piękne Święto, lecz znienawidzone dla Jinx. Postanowiła, że cały ten czas spędzi w pracowni Jayce'a i Viktora, a dopiero na przemowę pójdzie z Mel.
Weszła do laboratorium bez pukania. Od razu dwie pary oczu rzuciły się na nią.

- Oh, Jinx. To ty.- przestraszony Talis opanowywał swoje emocje.

Dziewczyna usiadła obok nich na krześle.

- Dzień Postępu.- prychnęła.

- Tak, dzisiaj dzień postępu.- Victor przyznała jej rację próbując opanować Hexrdzeń.

- Dałabym sobie radę z Hextechem.- prychnęła po raz drugi.

Mężczyźni tylko uśmiechnęli się do siebie. Zirytowało ją to. Nikt dzisiaj nie miał dla niej czasu. Wyszła z laboratorium. Postanowiła pochodzić po dolnym mieście. Tak też zrobiła. Stanęła na samym środku centrum alei i popatrzyła na Ostatnią Kroplę.
Mały drineczek nie zaszkodzi.-powiedziała do siebie w myślach. Weszła do baru. W środku grała głośna muzyka a światła aż się prosiły o to, żeby wejść na parkiet. Rozejrzała się na dwie strony. Nikt nawet nie zwrócił uwagi na to, że przyszła. Prychnęła pod nosem i usiadła na stoliczku przy barze.

- Daj mi najmocniejsze gówno jakie masz.- mruknęła do barmana.

Kiedy dostała kieliszek wypiła nie zważając na to, jakie mocne to będzie. Zapłaciła złotymi i nawet się nie targowała. Wyszła z baru zostawiajac zdziwionego barmana. Nie przewidziała tego, że jeden z jej dawnych znajomych szedł za nią razem ze swoją bandą. Kiedy Jinx szła przez najbardziej odludnione uliczki w Alejach drogę zagrodził jej nikt inny niż Ekko. Dziewczyna nie wiedziała co się dzieje, póki nie przyjrzała się chłopakowi.
On chce cię zabić. Nie ufaj mu.- słyszała w głowie.
Nie odpowiedziała na te głosy nic. Patrzyła na niego zdziwiona. Już po chwili wycelowała w niego rewolwerem.

- Jinx.- syknął przez zęby.- Najpierw strzelasz do ludzi Silco a potem podnosisz broń na ich ofiary.- zaśmiał się cicho.

Dziewczyna nie wiedziała co zrobić. Te słowa rozdzierały ją na dwie części: Strzelić czy nie?- Zadawała sobie ciagle to pytanie. Ostatecznie spuściła broń i również się zaśmiała.

- Nie chcesz mieć problemów, chłopczyku.- mruknęła agresywnie. Wzięła do rąk armatkę, którą przeważnie nosi przepasaną. Powiedziała coś pod nosem typu „chyba że chcesz"- Wracaj tam skąd przyszedłeś.- rozglądnęła się znudzona już tą rozmową.

- Jutro, Ostatnia Kropla, osiemnasta.- znów syknął i ulotnił się.

I myśli, że ja przyjdę! ha!- pomyślała. Dziewczyna pospiesznie wróciła do domu. Tam była już Mel. Zastała ją w salonie.

- Jinx, miałaś się szykować.- szykowna kobieta podeszła do niej.- Znów byłaś w dolnym mieście?- zapytała z pogardą.

Niebiesko włosa westchnęła. Nie miała zamiaru siedzieć całe dnie w domu lub w laboratoriach. Malować obrazy z mamą lub uczestniczyć w rożnej maści bankietach. Chciała być Jinx. Po prostu Jinx.

- Taaak, już idę się ubierać. Matko.- zirytowana dziewczyna odpowiedziała i poszła do pokoju.

Vi myślała ciągle o sytuacji z dziś. Oh, dałaby wszystko, żeby spotkać się z Powder, przytulić ją, porozmawiać z nią. Wyrzuty sumienia wylewały się na nią jak wiadro wody. Leżała na „łóżku" i popatrzyła na ścianę. Musiała gdzieś wylać swoje smutki. Zaczęła w nią uderzać   Na początku czuła ból, ale z czasem przyzwyczaiła się do niego i poczuła się lepiej na czymś a nie na kimś się wyżywając. Po chwili usłyszała kroki. Oderwała się od ściany i ciężko oddychając i odwróciła się lekko. Była to dziewczyna w ciemno-granatowych włosach i w sukience strażników. Miała w ręce teczkę i patrzyła na nią.

- Kim do cholery jesteś?- zapytała zdyszana.

Btw wyobrażacie sobie Jinx w sukience takiej jak ma Mel? XDDDDDDD

Lost Sisters | Jinx and Vi [CHWILOWO ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz