Niebiesko włosa dziewczynka o imieniu Powder została zostawiona. Właśnie w tym momencie jej siostra uciekła. Tak po prostu. Czuła, jak jej życie powoli się rozpada. W jej głowie było tysiąc dźwięków, ale tylko jeden słyszała: „Mówiłam ci, że masz się trzymać z dala!" Vi przeszła samą siebie.
- Violet! Potrzebuję cię!- krzyczała co chwilę.
Jej krzyków nie było końca, póki zza ścian wąskich uliczek nie ukazali się mężczyźni ubrani w granatowo-złote mundury. Patrzyli na tą całą sytuację. Paląca się stara fabryka konserw, w dolnym mieście - średnie miejsce do wylewania żalów dziewczynki. Jeden ze jak to się określali „strażników prawa" kucnął nad Powder.
- Wszystko dobrze, dziewczinko?- usłyszała i odkryła swoje bardzo zapłakane oczy.
Bez żadnego zapytania czy innej ingerencji rzuciła się na szyję strażnika z płaczem. Był on dość zaskoczony.
- Moja siostra... mnie zostawiła.- chwilę później zaciągnęła nos.- Nienawidzę jej!- krzyknęła.
Drugi strażnik popatrzył na nich.
- Powinniśmy wziąć ją do rady. Będzie świadkiem tego zdarzenia.- oznajmił.
- Pomożecie mi?- zapytała odzyskując prawidłowy oddech.
- Rada zdecyduje.- powiedział i wstał z dziewczynką na rękach.
Chwilę potem poczuła, jak jej oczy się zamykają.
Obudziła się w mieście z bogatymi budynkami. Było ZERO dziur w drogach i co najważniejsze wszyscy byli uśmiechnięci. Właśnie w tym momencie przechodzili przez centrum Piltover. Ledwo obudzona przetarła oczy i zaczęła oglądać okolicę. Dalej była na rękach strażnika. Po chwili weszli do jakiegoś ogromnego gmachu. Wyszli po schodach i otwarli pierwsze drzwi na wprost.
Jak tu pięknie!- pomyślała.
W środku przy okrągłym stole zasiadali ludzie, bogato ubrani i ozdobieni kosztownymi drobiazgami. Obok stał mężczyzna, około dwadzieścia cztery lata. Jayce Talis.- Państwo radni, ta dziewczynka jest świadkiem serii wybuchów w dolnym mieście.- ten, który miał ją na rękach osunął ją na ziemię i oznajmił.
Radni w dziwnym niepokoju popatrzyli na siebie.
- Jak masz na imię, dziecko?- brunetka, dość dostojnie ubrana zapytała Pow.
- J-jestem Powder.- mruknęła śpiąca.- J-ja nic nie wiem! To nie ja!- broniła się jak mogła.
Jedyne co zrobiła rada, to zaśmiała się pod nosem.
- Nie winimy cię, dziecko.- powiedziała kobieta z pierścionkami jako ostrza i kołami zębatymi owiniętymi wokół szyi.
- J-ja straciłam tatę, siostrę... nie mam gdzie się podziać.- z emocji, nacisku rady rozpłakała się znów.
Siedziała tam długo opowiadając co zaszło, pomijając imię swojej siostry i Silco. Kiedy już skończyła pewna radna, Mel Medarda zauważyła, że dziecko jest dość spięte i zirytowane pytaniami.
- J-jaka jest twoja pasja?- wystrzeliła pytaniem totalnie z dupy. Chciała, żeby dziewczynka się rozluźniła.
- L-lubię konstruować. Robię bomby ale ciągle nie działają.- westchnęła. Popatrzyła jeszcze raz na wszystkich.- Gdzie ja teraz pójdę?- rozpłakała się znów.- Nie mam gdzie!
Mel jeszcze raz popatrzyła w oczy dziewczynce i wstając od stołu podeszła do niej. Widziała w niej wielki potencjał i inwestycję. Pomyślała, że jeśli pomoże jej rozwijać to zainteresowanie, w przyszłości może coś z tego wyniknie.
- Znajdziesz u nas schronienie.- uśmiechnęła się klękając koło dziewczynki
CZYTASZ
Lost Sisters | Jinx and Vi [CHWILOWO ZAWIESZONE]
FanficA co gdyby wtedy Silco nie zaopiekował się Powder? Może byłaby zmuszona sama sobie poradzić, lub...