Vi dwa dni później weszła wściekła do bazy i popatrzyła na Liah. Nie wiedziała co robić. Opuściła ręce i odetchnęła ciszej.
- Co ty tu w ogóle robisz, Liah?- zapytała zirytowana.
Obie tak, jakby wiedziały co zrobić usiadły na trawie.
- Kiedy miałam trzynaście lat widziałam jak pewna osoba zabija mi rodzinę. To była matka Mel Medardy. Potem ścięła mnie o głowę. Znalazł mnie jednak pewien mag, który mnie wyleczył. Stąd ta blizna.- pokazała ręką na szyję.- Przybyłam tu po zemstę.
Violet nie wiedziała co zrobić. Rozumiała wściekłość dziewczyny i to, że chce się zemścić. Jednak wiedziała, że Mel to matka Powder i ona nie oddałaby jej nigdy w życiu.
- Nie wiedziałam.- przyznała.
- Nic się nie dzieje. Dużo ludzi mi mówi, że nie wie.- wzruszyła ramionami.
Vi poszła w swoją stronę.
Jj obudziła się z wiedzą, że już trzynasta. Wczoraj nie spała całą noc będąc na przyjęciu zaręczynowym matki. Zaśmiała się widząc, że śpi w łóżku radnej razem z nią. Kobieta jeszcze spała. Dziewczyna wyszła ukradkiem na palcach z pokoju Mel i zobaczyła orzeszki ziemne na stole w jadani. Poczęstowała się jednym.
- Masz zakaz jedzenia orzeszków ziemnych. Wiesz o tym. Masz na nie straszną alergię. - Usłyszała zza siebie. To był Jayce.
Wzięła głębsze wdechy i odwróciła się do niego.
- Czego ty ode mnie chcesz? Co?- zapytała poirytowana.- Nie jesteś ani moim ojcem, ani...
- Ale mogę za niedługo być.- uniósł głowę.- Chcesz się zabić? To zjedz chociaż jednego.- zaśmiał się głupio.
Nie pomyślałam...- oznajmiła sama sobie i znów usłyszała głosy mówiące, by zjeść orzeszki.- Nie! Nie zjem tego!- powiedziała do siebie.
- Uh, No tak...- szepnęła do siebie.
Wyszła do pokoju. Usiadła przy toaletce i rozpuściła koka. Cały czas myślała o... Ekko. Tak. O Ekko. Może jednak jej nie zdradził? A może naprawdę ją kochał? Nieeeeeee... widać, że przytulał się z Liah. Po namysłach zaczęła przeczesywać włosy. Może to wina Liah? To było bardziej wiarygodne niż że Ekko... Ah... nie chciała o tym myśleć. Zaplotła po chwili warkocze. Popatrzyła na szafkę nocną. Hextech. Nie miała zamiaru dotykać tego badziewia. Nie chciała mieć już z nim nic wspólnego. Chciała tylko spokoju. Usłyszała pukanie i znów wymamrotała coś w stylu „wejść". Była to ledwo rozbudzona Mel.
- Wczoraj zasnęłyśmy razem.- zaśmiała się, ale szybko zauważyła, że jej córka nie oddaje entuzjazmu.- Co się stało?- zapytała podchodząc do zamyślonej dziewczyny.
- Jestem coraz mniej skupiona. Przed chwilą chciałam zjeść orzeszki ziemne. Myślałam o Ekko...- prychnęła.
- Oh, Jj.- stanęła nad siedzącą dalej Jinx i złapała ją za ramiona patrząc w lustro.- Jesteś piękna, mądra i oczywiście kochana. Ja czuję, że każdy z towarzystwa chce lub chciałby cię za żonę.- kobieta oparła głowę na jej barku.
- Nie szukam męża.- oznajmiła chowając szczotkę.
- Wiem.- usiadła na jej łóżku.- Jesteś jeszcze młoda...- odparła.- Idę już. Widzę, że cię zanudzam. Kocham cię.- roześmiała lekko poirytowaną Jj.
- Ciebie też.- niebiesko-włosa oznajmiła przed wyjściem Mel.
Postanowiła się jeszcze przespać.
Kilka godzin później, wieczorem Jinx postanowiła przejść się do dolnego miasta. Do bazy. Do Ekko. Musiała z nim porozmawiać. Czuła straszną pustkę bez niego. Kiedy była na moście zdziwiona stanęła przed Liah.
- Jinx!- chciała przytulić się do dziewczyny, ale ona odepchnęła ją i przyłożyła jej pistolet do głowy.
- Mów po co przyjechałaś z Noxusu.- syknęła.
- Możesz mi pomóc.- Liah zaczęła.- Muszę zabić Mel Medardę. Możemy to zrobić razem.
Strażnicy ich znaleźli. Stali przy nich z karabinami w górze i czekali, by do nich strzelić. Jednak małe owady, ogniki przyleciały. Osiadły się na strażnikach i każdy jeden po drugim zaczęły wybuchać. Po chwili dziewczyny zostały już same. W tym momencie Jinx zamurowało. Nie wiedziała co powiedzieć, a tym bardziej jak. Postanowiła prosto i z mostu do niej strzelić.
- To moja matka.- fuknęła tylko i wystrzeliła pocisk.
Jednak ten zatrzymał się na stalowych mieczach dziewczyny. Była przerażona i zdziwiona, ale popatrzyła na Jj jak na rywalkę. Zaczęły się bić, i to brutalnie. Jinx strzelała pociskami z rakietnicy, a Liah próbowała doskoczyć do dziewczyny by ją ściąć. W końcu dzięki nieuwadze niebiesko-włosej wbiła jej nóż prosto w brzuch. Jj poczuła przeszywający ból w okolicach klatki piersiowej po czym powoli zaczynało brakować jej powietrza. Upadła na ziemię jeszcze przez chwilę zwijając się z bólu, po czym straciła przytomność.
Liah popatrzyła na miecz z krwi. Z krwi osoby ważnej dla Ekko, czyli jej miłości, ważnej dla całego Piltover. Nie chciała tego zrobić. Zawsze pochwalała ją, a teraz ją zabiła. Po prostu ją zabiła.Mel i Jayce'a zerwał z nóg alarm w całym mieście. Szybko wyszli i razem ze strażnikami kierowali się w stronę mostu. Kiedy dotarli widzieli głównie ciała martwych strażników. Jednakże po chwili w oczy Mel rzuciło się niebieskie światło. Podeszła do niego i już po chwili nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Jej córka! Dźgnięta! Próbowała nie panikować. Przytuliła do niej głowę i popatrzyła na zaginiony kryształ Hextechowy w jej ręce. Zaraz po niej podbiegł Jayce. Jej życie się rozsypało. Talis też patrzył na ciało dziewczyny z żalem. Oboje byli w rozsypce. Mel pomimo trzymania się narazie dobrze zaczęła gubić coraz więcej łez.
- Znam kogoś kto może być w stanie jej pomóc.- usłyszeli za sobą. To był Victor.
- Prowadź.- Mel otarła łzy.
Zeszli do dolnego miasta i weszli do pracowni Singeda.
- Uratuj ją.- Jayce powiedział zmieszany.
Położył Jinx na stole, po czym doktor przywiązał ją pasami.
- Odniosła poważne obrażenia, lecz może uda mi się ją uratować.- oznajmił.- Ale będziecie gotowi na to, że oszaleje?- zapytał parę.
Szaleństwo. Z tej choroby nie da się już uwolnić.
- Ma żyć.- Mel syknęła.
- Proszę wrócić jutro. Dziewczyna będzie cała i zdrowa.- Singed uśmiechnął się podstępnie.
CZYTASZ
Lost Sisters | Jinx and Vi [CHWILOWO ZAWIESZONE]
FanfictionA co gdyby wtedy Silco nie zaopiekował się Powder? Może byłaby zmuszona sama sobie poradzić, lub...