19

56 3 2
                                    

PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ
Jinx obudziła się obok Ekko i z uśmiechem na niego popatrzyła. Jeszcze spał. Mozolnie zeszła z wielkiego łóżka i otworzyła balkon. Wyszła na piękny widok Wielkiego Miasta Noxusu i wczuła
się w ostre, rześkie powietrze tego ciężkiego klimatu. Patrzyła na miasto z jednego z najwyższych budynków. Po chwili usłyszała pukanie. Odwróciła się i wymamrotała coś w stylu „proszę". Do pokoju weszła jej matka.

- Jak się spało, Jinx?- Mel zapytała przytulając ją.

- Dobrze mamo.- Była lekko zdołowana.

- Co się stało?- zapytała znów.- Nie wyglądasz dobrze. Chodź na śniadanie.- wzięła ją za rękę.

- Ekko się jeszcze nie obudził.- oderwała się i przekręcała na palcu obrączkę.

Po chwili popatrzyła na chłopaka, uśmiechnęła się i rozumiejąc, że zaraz przyjdzie wyszła z mamą z pokoju. Szły przez ogromny korytarz. Przy każdych drzwiach wejściowych wartowali strażnicy. Weszła do ogromnego, pozłacanego salonu i usiadła do stołu.

- Jak się spało, Jinx?- zapytała uradowana matka Mel.

- Dobrze babciu.- oznajmiła poprawiając warkocze.

Popatrzyła na jedzenie na stole. Jej głosy znów zaczęły szaleć na potęgę. Nie mogla nic powiedzieć oprócz wydania z siebie cichego jęku związanego z bólem. Po chwili na swoim policzku poczuła usta. Odwróciła się do Ekko. Chwilę po tym usiadł koło niej ściskając Jinx za rękę.

- Wyspałaś się?- zapytał swoim opiekuńczym i bardzo łagodnym głosem.

Dziewczyna pokiwała twierdząco głową znów wyrywając się z głębokiego namysłu.

- Już prawie pięć miesięcy jesteście małżeństwem, a zachowujecie się, jakbyście dopiero co siebie poznali.- Mel zaśmiała się siadając przy stole.- Tacy opiekuńczy i pełni energii.- dodała patrząc na Ekko.

Zakochani popatrzyli na siebie i oboje unieśli ramiona na znak niewiedzy.
Jj podobało się podejście jej matki.

- Mam dopiero dziewiętnaście lat, a Jinxy osiemnaście...- w namysłach podał.- Ale już od praktycznie prawie dwóch lat widzimy się dalej razem w przyszłości. Miłość szybko nas znalazła.- popatrzył na dziewczynę, z której policzków wylewał się rumieniec.

Oh, Ekko błagam cię!- krzyknęła do siebie w myślach. Nabrała jedzenie na talerz i złapała wzrok Jayce'a wiszący na niej. Mruknęła w geście pytającym i zwróciła oczy na Mel, która otwierała list. Z każdą przeczytaną linijką była coraz bardziej zirytowana.

- Musimy jechać do Piltover. Interesy.- westchnęła.

- Będę tęsknić.- Jinx zajęła się jedzeniem. Nie miała zamiaru jechać do Piltover.

- Nie zostawiłabym cię Jj.- uśmiechnęła się.- Poza tym... dobrze by było gdybyś się ze mną pokazała. Zależy mi na tym, słonko.- wytłumaczyła.

Dziewczyna westchnęła znów. W jej głowie roiło się od dziwnych myśli i tym podobnych.
Piltover źle mi się kojarzy!- powiedziała do siebie w myślach.

- Dobrze mamo. Dla ciebie zrobię wszystko.- zacisnęła pięści.

Miała po dziurki w nosie Piltover i dolnego miasta. Zawsze chciała mieć idealną rodzinę. Myślała już, że od chwili kiedy zostawiła siostrę w starej fabryce jej ambitne i normalne w końcu plany się spełnią. Nie mogła jednak zapominać o szaleństwie. Właśnie. Szaleństwo. To ją zatrzymuje. Przez to już próbowała ale nie może poznawać nowych osób, bo jej głowa je automatycznie odrzuca. Musi zostać przy tych bliskich, których miała. Nie żeby to było dla niej coś złego. Jednak nie było to fajne.

- Ja nie popłynę. Mam bardzo dużo zajęć tutaj.- Ekko bąknął.

Jinx ze skrzywioną miną wróciła do jedzenia. Wiedziała, że jej mąż zajął się poważną pracą by - jak to mawiał „znaleść sobie jakieś zajęcie". Uh. Ma pełno spotkań i coraz mniej czasu dla dziewczyny. Przesiaduje też od czasu do czasu w warsztacie. Coraz rzadziej dziewczyna się z nim widzi. Za to Jinx zajęła się konstruowaniem, czyli tym co najbardziej kochała. Poczuła dotyk Ekko na udach i jej oddech znacznie przyspieszył, ale na tyle, by nie rzucać się oczy. Popatrzyła na niego z wyrzutami i zdjęła jego rękę z jej nóg, które ściskał.

- Chcę również Jinx, żebyś się ze mną zaprezentowała na balu charytatywnym robionym przez Kirammanów.- oznajmiła łapiąc dziewczynę za ramiona i kładąc głowę na jej barkach.

Jj słysząc to jęknęła cicho.
Tak szybko się pozbierali po śmierci córki, huh?- zapytała samą siebie.

- Nie lubię ceremonii.- fuknęła.- Idę do pokoju.- odwróciła się napięcie i wyszła z pomieszczenia.

Już po chwili, kiedy leżała na łóżku zauważyła, że Ekko położył się koło niej.

- Dzisiaj mam wolne.- przerwał niezręczną ciszę ciągnącą się wieczność.

- W końcu znalazłeś czas dla mnie.- podniosła się do tureckiego siadu zmieszana.

Chłopak powtórzył czynność i pokierował swoją rękę na policzek Jinx. Patrzył przez chwilę na blask w jej oczach. Zagubił się w głębi jej fioletowych tęczówek.

- Pamiętasz jak kilka miesięcy temu byliśmy na pikniku na łące poza miastem?- zapytał patrząc na ich wielki portret na ścianie. Dziewczyna kiwnęła twierdząco głową. Skąd taki pomysł, że miałaby nie pamiętać jednego z najlepszych momentów w jej życiu?- Siedzieliśmy na kocu jedząc owoce i przyrzekałem ci, że będę kochać cię zawsze, mimo wszystko.

- Do czego dążysz, Ekko?- zapytała stając poirytowana z łóżka. Lekkim krokiem podeszła do wielkich okiennic i błądziła oczami po wysokich budowlach.

Chłopak cicho się zaśmiał i ze spokojem odparł.

- Chciałbym się wybrać tam z tobą jeszcze raz. Zanim wyjedziesz.

Jinx dalej nie odwracała głowy do Ekko. Uśmiechnęła się pod nosem i odwróciła do niego głowę. Popatrzyła na niego i poprawiła wplecione w jej włosy złote kosmyki.

- Również tego chcę.- na jej policzkach pojawił się rumieniec i przykrył jej słodko wyglądające piegi.

W Piltover od rana było zamieszanie. Wszyscy przygotowywali się na bal charytatywny, który miałby rozsławić Hextech w całej Runterrze i dać fundusze na jego wydobywanie.

Do biura szeryfa ktoś mocno uderzył w drzwi. Caitlyn wzdrygnęła się i jej wzrok z dokumentów przeniósł się na drzwi. Nie wiedziała jak powiedzieć Vi, że jej siostra jako reprezentantka rodu Talis jest zaproszona na bal. Po chwili zza drzwi uchyliła się różowowłosa dobrze zbudowana dziewczyna w skórzanej kurtce, legginsami w długiej, za dużej koszulce. Na jej rękach były Hextechowe rękawice Atlas, które projektowała sama Jinx, a na jej oczach były przyduże gogle. Była cała od stóp do głów ubrudzona, a z jej nosa ciurkiem lala się krew, której nawet już nie wycierała. Vi.

- Do usług, pani szeryf.- zaśmiała się cicho ściągając rękawice i siadając przy biurku.

Cate popatrzyła na nią zza długich rzęs i również uśmiechnięta prychnęła.

- Złapałaś ją, jak widzę?- zapytała chowając papiery. Popatrzyła, jak dziewczyna przytaknęła.- Widzę właśnie.- wstała z biurka i podeszła do różowowłosej. Chusteczką wytarła jej krew, a na jej policzku złożyła pocałunek.

- To już chyba wszyscy ludzie Silco, którzy się chowali.- opadła zmęczona na krzesło podpierając czoło ręką.

Caitlyn uśmiechnęła się do niej chowając kawałek materiału.

- Jutro bal charytatywny. Liczę że pojawisz się ze mną.- popatrzyła na ubrudzoną dziewczynę.

- Bale nie są dla mnie.- Vi fuknęła.

Lost Sisters | Jinx and Vi [CHWILOWO ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz