Rozdział 8 - Stworzymy razem sektę?

198 22 12
                                    

UWAGA: TEN ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENY 18+. UPRZEDZAM, DAWNO TAKICH NIE PISAŁAM, WIĘC BŁAGAM O WYROZUMIAŁOŚĆ.

Wei Ying patrzył w szoku na szczerą twarz swojego wiernego przyjaciela. Teraz nienaturalnie bladą, oznaczoną na szyj i torsie, czarnymi żyłami. Delikatne, wręcz kobiece rysy twarzy, utrwalone na zawsze przez śmierć, jasne oczy, przysłonięte pośmiertną mgła, mimo to dało się zobaczyć w nich niepewność, wręcz strach.

- W-Wen Ning... ty...

POCZĄTEK SEKSÓW !!!

Zaczął Patriarcha i nie skończył, ożywiony chłopak skoczył na niego i przycisnął zimne wargi do tych bladych. Pocałunek był chaotyczny, pełen nieporadności, zdradzającej brak doświadczenia u jednego, jak i u drugiego. Qionglin obawiał się, że jego ukochany będzie się bronił, nie odpowie na pocałunek lub nawet odbierze mu życie. Nic takiego jednak się nie stało.

Wuxian po chwili wyszedł naprzeciw martwemu, zimnemu językowi. Oddychał przez nos, chociaż bardziej sapał, ledwo łapał oddech. Dziwny żar ogarnął jego jeszcze nieco osłabione ciało. Naparł swoim torsem na tors młodszego łucznika(pamiętacie te zawody u Wenów), przymknął powieki i jęknął w usta ożywieńca. Rozłączyli się, jednak po chwili jaskinię wypełniły niestłumione niczym jęki, kiedy chłodne wargi i język atakowały długą, jasną szyję.

Ying nigdy wcześniej tego nie doświadczył, kręcił głową, oczy uciekały mu na drugą stronę. Nie umiał stłumić dźwięków, które opuszczały jego usta. Zimne, drobne dłonie kochanka, zaczęły zsuwać szatę z jego ramion, w miarę jak posuwał się niżej z pocałunkami. Zwinne szczupłe palce zjechały płynnie z ramion pchając przed sobą czarny materiał, po chwili nie tracąc kontaktu ze skórą wróciły tą samą drogą i zjechały na pierś. Bladą i zdobioną mniejszymi i większymi bliznami, po cięciach, uderzeniach Zidianem i w końcu wyjęciu Złotego Rdzenia. Odnalazły jasno brązowe brodawki i zaczęły je trącać.

Język i usta oraz zęby żywego trupa były na wysokości pępka i linii włosków łonowych, gdy w tym samym czasie dłonie przyciskały sutki lub też delikatnie je wykręcały. Wen Ning czuł na gardle twardego penisa mistrza. Zahaczył o niego wystającym lekko Jabłkiem Adama. W końcu przestał znęcać się nad sutkami i zjechał dłońmi do pasa trzymającego zsuniętą z ramion szatę i czarne spodnie. Wei Wuxian dyszał ciężko, nie myśląc nad tym wplótł palce w ciemne włosy umarłego.

Łzy przyjemności spłynęły po zaróżowionych lekko policzkach.

- We-Wen...

Wyjąkał a potem krzyknął i wygiął się w łuk. Oderwał jedną dłoń od głowy, zacisnął w pięść i zagryzł na niej żeby, chcąc się choć trochę zagłuszyć. Jego biodra same się poruszyły wpychając penisa w usta Qionglina. Chłodny język owijał się wokół trzonu po to by po chwili sunąć wolno po żyłce pulsującej pod spodem i oplatającej mosznę.

Wen Ning odsunął się tylko po to aby pobawić się dziurką na czubku. Kiedy przestał łaskawie znowu przyjął całego członka do gardła. Jako trup nie miał problemu z odruchem wymiotnym. Tymczasem jego Mistrz ledwo nad sobą panował. Żar, który rozpalił nasilał się. Chciał więcej, chciał czegoś więcej. Zgiął się w pół owijając wokół miejsca, którym zajmował sie Upiorny Generał. Dyszał ciężko, już nie hamując tego dłonią, która dołączyła do pierwszej i ciągnęła za włosy trupa.

- Wen... ahhh, Wen... Nigh... ahh!

Chyba tylko niezwykłą siła woli powstrzymał się przed szczytowaniem. Łzy parowały przez rozgrzana zaczerwienioną skórę na policzkach. Krople potu błyszczały w świetle dnia, odbijanym przez kryształy. Brodawki sterczały dumnie niczym dwie góry na płaskiej powierzchni.

Sekta za mgłą {MDZS}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz