Rozdział 15 - Nie jestem już Lan 5/6

112 20 10
                                    

*Hej, wybaczcie, że tak późno i sorki za jakość, ten był mega ciężki, ale i tak zapraszam i błgam o komentarze.

Lan Qiren wszedł do zimnej jaskini, panując nad reakcjami swojego ciała, które chciało się wzdrygnąć czując chłód. Jego brat medytował przy białym Guqinie.

- Witaj Lan Shui, pora na dalszą część twej kary, Starsi nakazali mi cię pilnować podczas przepisywania zasad, będziesz je pisał jedną ręką, co uważam za zbyt łagodne. Przebierz się i idź na posiłek.

Mówił młodszy, jak zawsze rzeczowo i ostro, bez emocji. Zupełnie jakby ich nie miał, AK samo uczuć. Lan Shui poczuł się zraniony, możliwe, że to przez to, że przez miesiąc jego jedynym towarzyszem był wyjątkowo emocjonalny Ren Feng. Miesiąc niby długo i niedługo, ale wystarczająco aby poczuć miłość do kogoś tak... innego od reszty.

- Rozumiem.

Powiedział jedynie i posłusznie ruszył aby odebrać porcję ryżu i warzyw, mdłe, bez smaku, jak zawsze. Kiedy był w Jaskini, Ren Zhan przynosił mu po za lekami smakołyki ze swych wypraw, lub ze swojej krainy, twierdził, że jest na nie daleko, ale i nie blisko, ukryta, ale nie bardzo. Lan Shui skrzywił się jedząc porcję białych ziaren, naprzeciwko niego siedział jak zawsze w nienagannej pozycji jego brat, z surowym wyrazem twarzy. Starszy bardzo chciał się odezwać, chociaż wiedział, że to zakazane (Feng to wyśmiał i celowo mówił z pełnymi ustami, za co nie raz, nie dwa dostał przez łeb pałeczkami). Po posiłku obydwaj Panicze udali się, do jak zawsze cichego i pustego Pawilonu Bibliotecznego. Kolejna rzecz, która nagle zaczęła przeszkadzać Shuiemu, skoro były tu zwoje do nauki, czemu nigdy nie było tu uczniów, którzy bez strachu, iż szelest zwoi zostanie uznany za hałas nie uczyli się, nie poznawali niektórych technik i zagadnień.

- Tam masz pędzelek, atrament i zwój, przyjmij pozycje i przepisz zasady, 30 razy.

Powiedział sucho Lan Qiren zajmując miejsce przy innym, niskim stoliku zajmując się swoimi sprawami. Starszy z braci posłusznie zajął miejsce na podłodze, kolejne utrudnienie podczas kary, ujął drewniany trzonek małego przedmiotu i zamoczył biało beżowe włosie w ciemnym płynie.

- Nie garb się.

Skarcił go młodszy, ciało wyprostowało plecy, bez udziału woli. Blizny napięły się i zapulsowały boleśnie, nadal nie były dobrze wygojone, mimo oddanej opieki Ren Fenga.

- Doprawdy oddanie opaski tej kobiecie odebrało ci rozum, niektórzy spekulują, że to nie ona, lecz ty zabiłeś Mistrza.

Lan Shui zamarł, wspomnienia tego burzowego wieczoru zalały jego umysł, morderstwo nauczyciela, walka i w końcu Ren Feng.

- Nie oddałem swej opaski kobiecie.

Powiedziały usta, nim umysł zdołał je zatrzymać. Lan Qiren zamarł i spojrzał na niego.

- Co takiego? Wypierasz się swego czynu? Nie znaleźliśmy jej w prawdzie przy niej, ale rozumie się samo przez się, że...

- Nie oddałem jej tej szmacie!!! - Przerwał mu ostro Shui patrząc na niego gniewnym spojrzeniem. – Nie jej. – Dodał spuszczając wzrok.
A Lan Qiren siedział w szoku patrząc na brata. W tak głębokie zdumienie wprowadził go krzyk i to, że jego starszy brat zaklął. Nie wiedzieć czemu młodszy z braci, coraz mniej widział w Shui z Lana.

- Przeklinanie i krzyczenie jest zabronione w Zaciszu Obłoków. Za to wykroczenie będziesz musiał przepisać zasady dodatkowe 20 razy, w sumie 50 razy.

Powiedział, nie myśląc jasno, działał instynktownie. Patrzył na uniesione w obronnej pozycji barki, przyciągnięte blisko uszu, Włosy w nieładzie, zakrywające twarz, drżenie ciała, jakby targanego szlochem.

Sekta za mgłą {MDZS}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz